Wybór bezradności (Ez 2,2-5; Ps 123,1-2a.2bcd.3-4; 2 Kor 12,7-10; Mk 6,1-6)Pisząc, że Jezus „nie mógł zdziałać tam żadnego cudu”, Ewangelista w pewnym sensie popełnił błąd. Bóg wszystko może. Stworzyć świat, rozdzielić morskie wody, cudownie rozmnożyć chleb, zabity po trzech dniach zmartwychwstać. Stąd też niedowiarstwo człowieka nie ogranicza Bożego działania. Jezus wybiera bezradność. Świadomie. Nic na siłę. Dlaczego? Wielu ludzi głębokiej wiary powtarzało: aby człowiek nie kochał Boga pod przymusem, ale z wolnej woli. Bóg do niczego nie zmusza. Nie przytłacza człowieka swoją wszechmocą, czynionymi przez siebie cudami.
Popełniają również błąd twierdzący, że uwierzą, gdy na własne oczy zobaczą cud. Przecież mieszkańcy Nazaretu widzieli… Przecież ludziom wszystkich czasów dany został największy cud – zmartwychwstanie. Wiara nie jest nagrodą za sumienne odrobienie lekcji cudów. Wiara rodzi się ze słuchania sercem pokornym. Jest odpowiedzią miłości na Miłość.
Drabina do nieba (Rdz 28,10-22a; Ps 91,1-2.3-4.14-15ab; Mt 9,18-26)Za każdym razem, gdy czytam opis uzdrowienia kobiety, cierpiącej na krwotok, mam przed oczami reprodukcję fresku z katakumb św. Piotra i Marcelina w Rzymie, otwierającego drugą część Katechizmu Kościoła Katolickiego. Na sąsiedniej stronie można znaleźć wyjaśnienie: „Sakramenty Kościoła są teraz kontynuacją dzieł, jakie Jezus wypełnił w ciągu swojego ziemskiego życia. Są one jakby mocami, które wychodzą z Ciała Chrystusa, aby nas leczyć z ran grzechu i udzielać nam nowego życia Chrystusa”.
Na ten obraz nakłada się inny – drabina Jakubowa. Św. Benedykt tak wyjaśnia jej znaczenie: „Ustawiona drabina to nasze życie w świecie, które Pan podnosi ku niebu, gdy serce stanie się pokorne. Dwoma bocznymi żerdziami tej drabiny są, jak sądzimy, nasze ciało i dusza, a wzywająca nas łaska Boża umieściła w nich różne szczeble pokory (…), po których do góry wstępujemy”.
Niewiasta na fresku przedstawiona jest w postawie klęczącej. To pozwala domyślać się, że zanim przecisnęła się przez tłum i doświadczyła uzdrawiającej mocy, wpierw musiała wspiąć się po szczeblach pokory, by móc stanąć przed Jezusem jak żebraczka. W czasie, gdy coraz trudniej przychodzi nam wiara, że uzdrowienie dokonuje się przez sakramentalną posługę Kościoła, być może owa kobieta wskazuje jeszcze jedną lekcję do odrobienia.
Walczyłeś z Bogiem (Rdz 33,23-33; Ps 17,1-3.6-8.15; Mt 9,32-37)Noszący na sobie ślady ukąszenia heglowskiego walkę z Bogiem postrzegają jako walkę przeciw Bogu. Stąd godzinami potrafimy dyskutować o autorach, książkach i artykułach, będących w naszym przekonaniu próbą wykreślenia Boga ze świadomości współczesnego człowieka, zapominając przy okazji, że Bóg nie byłby Bogiem, gdyby sam nie potrafił się obronić. Natomiast o wiele trudniej jest rozmawiać o ubitym polu, na którym Bóg-Zapaśnik oczekuje człowieka. Że takowe jest przekonuje nas uważna lektura Biblii. Boć to nie tylko Jakub, ale i Abraham, walczący o ocalenie sprawiedliwych z Sodomy i Gomory, próbujący powstrzymać gniew Boży Mojżesz, czy uparcie trwający przy swoim Hiob. Zmienia się czas, miejsce, okoliczności i sposób prowadzenia walki. Jedno pozostaje niezmienne. Bóg ma upodobanie w zapaśnikach, ceni ich i potrafi hojnie wynagrodzić. Abraham zyskuje obietnicę ocalenia dziesięciu sprawiedliwych, Jakub błogosławieństwo, Mojżesz obietnicę uzdrowienia spoglądających na miedzianego węża, Hiob odzyskuje majątek.
A ty rezygnujesz przed walką. Mówisz, że nie dasz rady, nie spróbowawszy swoich sił. Masz rację, ale tylko częściowo. Bóg nie daje nagrody za wygraną. Nagradza odwagę. A dla tej nagrody warto wracać ze zwichniętym biodrem.
Aby się okazało (Rdz 41,55-57; 42,14-15a.17-24a; Ps 33,2-3.10-11.18-19; Mt 10,1-7)Sprzedawszy Józefa byli pewni, że dopięli swego. Domyślali się, że ojciec jakiś czas będzie rozpaczał, a potem oni zajmą jego miejsce. Innych konsekwencji być nie mogło. Przynajmniej tak podpowiadała logika. Więc nawet w drodze do Egiptu żaden z nich nie przewidział, że tam, w obcej krainie, ktoś zażąda od nich odpowiedzialności za krew brata.
Dość często wydaje nam się, że przechytrzymy Boga i bliźnich. Dlatego nie bacząc na krzywdę i płacz przeprowadzamy swoje plany. Upajamy się chwilowym sukcesem, a nasze myślenie o przyszłości jest typowo sarmackie – jakoś to będzie. Jakoś znaczy oczywiście bardzo dobrze. Jeśli nie, zawsze znajdzie się winnego.
Życie duchowe to również przewidywanie skutków swoich decyzji i wyborów. Tych bliższych i dalszych. Bliższe to nasze życie na ziemi. Dalsze to dom Ojca, którego bliskość zapowiada dziś Ewangelia. Tam również będą nas pytać o los najmłodszego brata. „Aby się okazało, czy powiedzieliście prawdę.”
Wasz brat (Rdz 44,18-21.23b-29;45,1-5; Ps 105,16-21; Mt 10,7-15)Nie tak dawno mówiłem w pewnym gronie o polskich więźniarkach z Ravensbruck, poszczących w intencji o nawrócenie swoich prześladowców. Moi rozmówcy nie kryli oburzenia, zarzucając mi, że obrażam te kobiety. Zacząłem się zastanawiać. Co stało się z naszą wiarą, posłuszeństwem Słowu Bożemu, fascynacją Jezusem, że modlitwę za nieprzyjaciół traktujemy jak obrazę?
Przed laty świętej pamięci ksiądz Wojciech Danielski mówił animatorom, że Ruch Światło-Życie to droga, prowadząca człowieka do miejsca, w którym swojemu wrogowi powie: bracie. Chyba nie tylko ten Ruch. W Kazaniu na Górze Jezus zaleca swoim uczniom modlitwę za nieprzyjaciół. Posyłając uczniów, by uzdrawiali chorych, z pewnością nie myślał wyłącznie o dolegliwościach fizycznych. Na rany serca dał nawet lekarstwo. Wspominaliśmy o nim w poniedziałek.
Dlaczego mamy mówić bracie tym, którzy nas skrzywdzili? Bo nienawiść nie niszczy naszych nieprzyjaciół. Ona niszczy serce nienawidzącego. Wiedział o tym Józef. Wiedział, że mówiąc braciom, iż dla ocalenia ich od śmierci Bóg wysłał go przed nimi do Egiptu, ocalił również siebie.
Najważniejsze zadanie (Rdz46,1-7.28-30; Ps 37,3-4.18-19.27-28.39-40; Mt 10,16-23)„Życie po życiu”. Ta książka niegdyś cieszyła się wielką popularnością. Wielu pytało czy to, o czym pisał autor jest prawdą. Przy okazji nagabywano wszystkich, którzy otarli się o śmierć. Powiedz, co widziałeś – można było usłyszeć często. Odpowiedzi z reguły nie były zadowalające. To nie dziwi. Bo doświadczenie sytuacji granicznej jest nieprzekazywalne. Zresztą i tak odchodzący kiwali z niedowierzaniem głową.
Życie po śmierci nie podlega naukowym dowodom. Wierzę, albo nie. Jedno i drugie ma swoje konsekwencje. Wiara zakłada, że do tego najważniejszego życiowego zadania trzeba się przygotować, trzeba o nim myśleć. Jak Jakub. „Teraz mogę umrzeć.” Nie na próżno starzy ludzie każdego dnia modlili się o szczęśliwą śmierć. I prosili najbliższych o wiatyk, czyli pokarm na drogę. Bo
via to droga. Szedł więc kapłan i ministrant z dzwoneczkiem, a wszyscy po drodze nabożnie klękali, nie tylko oddając cześć Najświętszemu Sakramentowi, ale i polecając miłosierdziu Bożemu umierającego. By napełniony wewnętrznym pokojem, nakarmiony Chlebem Pielgrzymów, mógł powtórzyć słowa patriarchy Jakuba.
Masz jeszcze wiele planów na życie. Wiesz, co będziesz robić za rok, dwa lub trzy. A to najważniejsze zadanie? Masz je uwzględnione w swoich planach? Być może właśnie to wyparcie ze świadomości i z listy zadań tego najważniejszego zadania sprawia, że tak często ocierasz się o rozpacz.
Co otrzymamy? (Prz 2,1-9; Ps 34,2-3.4 i 6.9 i 12.14-15; Dz 4,32-35; Mt 19,27-29)Na końcu cytowanego w poniedziałek rozdziału o pokorze czytamy: “Przeszedłszy wszystkie owe stopnie pokory, mnich dojdzie do tej miłości Boga która jako
doskonała, usuwa lęk (1J 4,18). I co poprzednio tylko z obawy wypełniał, tego wszystkiego będzie teraz przestrzegał (…) już nie ze strachu przed piekłem, lecz z miłości do Chrystusa, bo nawykł już do dobrego i znajduje radość w cnocie.”
Jeszcze zakończenie Prologu tej samej Reguły. „Gdy będziesz postępował naprzód w życiu wspólnym i w wierze, serce ci się rozszerzy i pobiegniesz drogą przykazań Bożych z niewysłowioną słodyczą miłości.” O rozszerzonym sercu Benedykta pisał w Dialogach św. Grzegorz Wielki: „Jeśli mówimy, że świat ukazał się jego oczom w jednym promieniu, nie znaczy to wcale, że się skurczyły niebo i ziemia, lecz że rozszerzyła się dusza patrzącego. Porwany w Boga mógł bez trudności widzieć wszystko, co jest poniżej Boga”.
Pytasz, co otrzymamy? Serce cały świat mieszczące i miłość doskonałą. Ale zanim otrzymasz – „Słuchaj, synu, nauk mistrza i nakłoń ku nim ucho serca swego” i „nie uciekaj od razu przejęty strachem, z drogi zbawienia, bo wejść na nią można tylko ciasną bramą”.
Czytania mszalne rozważa Ks. Włodzimierz Lewandowski