Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Uprzywilejowanym miejscem spotkania człowieka z Bogiem jest Eucharystia. Dlatego w pierwszym bloku podejmujemy siedem tematów, jakie proponuje Słowo Boże Liturgii Środy Popielcowej i kolejnych niedziel Wielkiego Postu.
„Spotykaliśmy go prawie codziennie. W końcu musiała jednak nadejść ta chwila, rozstaniem pachniało już od progu. Czyżby dlatego nas zaprosił na uroczystą kolację? Usiedliśmy wkoło stołu; chleb, masło, wędliny, słowem pełna uczta, a na deser smakowite ciasto i czerwone wino.
Rozmawialiśmy wiele o naszej przeszłości. PRZYJACIEL – tak go nazwijmy – przypominał nam różne momenty wspólnego bytowania. Jak pomógł w łowieniu ryb wędką amerykańską – bez urządzenia przywabiającego ryby, jak pomógł w zbudowaniu nowej kaplicy, czy wreszcie jak pomagał nam w różnych momentach codziennego życia swoją obecnością, swoim dobrym słowem, swoim uśmiechem.
Powiedział nam: „Chciałbym, abyście, gdy mnie tutaj nie będzie, wspomagali się nawzajem tak, jakbym był pośród was, robili dla innych to, co ja robiłem dla was, zapraszali ich na ucztę, częstowali ich tak, jak ja was dzisiaj uraczyłem – na pamiątkę tego naszego dzisiejszego spotkania. Nie mogę wam wiele zostawić, ale jeśli będziecie mnie pamiętać i robić tak, jak wam przekazałem, to ja będę wśród was.”
Przeleciały mi przez głowę różne myśli, szukałem w myślach tych sformułowań – przecież ja już to gdzieś słyszałem – ale nie mogłem się skupić, w końcu dzisiaj żegnaliśmy przyjaciela, nie wiadomo, czy jeszcze wróci.
W sumie to nikt tak naprawdę nie wiedział skąd on się wziął w naszej społeczności, po prostu przyszedł i był, korzystaliśmy z jego umiejętności, jakby była to biblioteka lub darmowy sklep. Wiecie? On nawet znał się na medycynie, podpowiadał takie rozwiązania, które pomagały nam nie tylko w codziennej pracy, ale i w chorobie, problemach rodzinnych, naprawdę we wszystkim.
Tylko jeden z nas nie był zadowolony z tego, że PRZYJACIEL zamieszkał w naszym miasteczku. Może dlatego – mimo że był zaproszony na kolację – przyszedł, ale bardzo szybko wyszedł, chyba zadowolony z faktu pożegnania z naszym przyjacielem. Potem się okazało, że przygotował nam „niespodziankę”.
A był to dzień meczów klubowych – tzw. derbów, kibice rozrabiali i władza szukała prowodyrów. Dlatego też nawet dworzec był „obstawiony” przez „stróżów prawa”.
Cała nasza pozostała jedenastka?, nieświadoma sytuacji w mieście, postanowiła odprowadzić PRZYJACIELA na dworzec; w końcu przyjaciele tak robią. Niestety, nie dane mu było spokojnie nas pożegnać. Nagle, nie wiadomo skąd wychynęli przedstawiciele prawa wraz z dwunastym? z naszego grona, żądając od PRZYJACIELA dokumentów, a potem zaaresztowali go pod zarzutami równie bezsensownymi, co śmiesznymi. Jeden z naszych się zdenerwował, doskoczył do tamtej grupy i szarpiąc się rozerwał komuś fragment odzieży. Wiecie co zrobił PRZYJACIEL? Zdjął z siebie bluzę i podał poszkodowanemu, jakby to jego winą była ta szkoda.
Nie byliśmy w stanie pomóc PRZYJACIELOWI. Oni go odprowadzili do więzienia, a my... no cóż, poszliśmy za nimi licząc na to, że jednak uda nam się jakoś mu pomóc.
Następnego dnia chcieliśmy go odwiedzić. Niestety, nie pozwolono nam się z nim widzieć, a nawet zagrożono oskarżeniem o współudział. A my nadal nie wiedzieliśmy, co takiego on zrobił.
Wracałem przez rynek, martwiąc się o PRZYJACIELA i zastanawiając się, co z nim będzie, jak go wyratować z opresji. Nagle jakaś kobieta prosto w oczy mi woła; „ty przecież zawsze byłeś z NIM, z tym, co tutaj nam szkodził i utrudniał normalne życie”. Ja? – odpowiedziałem – chyba ci się pomyliło, kobieto, nie znam człowieka. Potem poszedłem po gazetę, mając nadzieję, że w niej przeczytam, o co go oskarżają, ale kioskarz, zamiast mi ją sprzedać, już z daleka wołał – „patrzcie, on chodził razem z NIM”. Ja oczywiście zaprzeczyłem, zmykając stamtąd jak zając, płochliwie, długimi susami. Wreszcie poszedłem do knajpy z myślą, że napiję się, posiedzę i pomyślę nad ewentualnym ratunkiem. Zamówiłem piwo, kelnerka podeszła, stawiając kufel krzyknęła – „patrzcie to jeden z tych od NIEGO”. Tego już miałem dość, uciekłem z knajpy, biegnąc gdzie wzrok poniesie, wreszcie usiadłem gdzieś pod wsią; było cicho, spokojnie, tylko koguty piały nad ranem, budząc przyrodę do życia. I wtedy sobie przypomniałem wszystkie słowa, wszystkie gesty, zrobiło mi się strasznie smutno. Pojąłem, że idąc ratować trzy razy zaprzeczyłem znajomości z PRZYJACIELEM, zaprzedałem go trzy razy.
PRZYJACIELOWI postawiono ostre zarzuty, niewinnie go ukarano (procedura sądów 24-godzinnych) wydając najwyższy możliwy wyrok – dożywocie … za zabójstwo, którego nie popełnił.
A my? Spotykamy się w jego domu, wspominamy tę ostatnią kolację z nim i marzymy o chwili, kiedy znowu się z nim spotkamy, w czasach bezwzględnej sprawiedliwości i miłości. Ja w każdym bądź razie, gdyby czas mógł się cofnąć, już nie zaparłbym się tej znajomości. Wprawdzie teraz ja przewodzę naszym spotkaniom, ale zawsze mamy świadomość, że PRZYJACIEL jest z nami.”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |