Chciał być wszystkim dla wszystkich, aby zbawić choć jednego. Po jego śmierci mówiono, że był "okiem ślepemu, nogą chromemu, ojcem ubogich". Lwowska biedota nadała mu najbardziej zaszczytny tytuł: Ksiądz Dziadów.
Po jego śmierci uznano, że „był prawdziwym zakonnikiem, choć nie złożył specjalnych ślubów, a ze względu na swą całkowitą wierność Chrystusowi ubogiemu, czystemu i posłusznemu pozostaje dla wszystkich szczególnie wiarygodnym świadkiem Bożego miłosierdzia” („L'Osservatore Romano”, wyd. polskie, n. 9/2001, s. 28).
Urodzony w Sanoku dnia 1 listopada 1845 roku w rodzinie wysoko ceniącej i respektującej zasady religii katolickiej. Podczas rzezi galicyjskiej był kilkumiesięcznym niemowlęciem i wówczas niańka - chcąc go uratować - ukryła go pod kołem młyńskim. Wtedy nabawił się choroby płuc, która nękała go przez całe życie. Później napisał, że widział w niej działanie Opatrzności: "Bogu dziękuję za chorobę, bo gdyby nie ta choroba, nie byłbym został księdzem i nigdy bym nie był zadowolony, rozminąwszy się ze swoim powołaniem." Sam od wczesnego dzieciństwa ciężko chorując, pragnął pomagać innym cierpiącym. Dlatego po ukończeniu gimnazjum podjął studia prawnicze na Uniwersytecie we Lwowie. Po dwu latach jednak, odczytując swoje powołanie do kapłaństwa, przerwał prawo i wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego we Lwowie. To właśnie ten czas był czasem intensywnego rozwoju duchowego – wtedy to niezwykle rozwinął się jego dar modlitwy, a kontemplacja Męki Chrystusa codziennie o godz. 15.00, co można by porównać z Godziną Miłosierdzia Faustyny Kowalskiej, stała się niezmiennym punktem programu w jego pracowitym życiu. W Seminarium przeszedł wielką próbę wiary: choroba płuc, wiążąca się z zagrożeniem życia, spowodowała wstrzymanie święceń kapłańskich. Ten dramat św. Zygmunta trwał całe dwa lata. Koledzy, patrzący z bliska na jego życiowy dramat, w swoich wspomnieniach zapisali: „Odmówienie święceń kapłańskich było dla Zygmunta ciosem bardzo bolesnym, cierpiał i moralnie i fizycznie, lecz nie tracił ufności w Panu Bogu.” Dopiero w 1871 r. stan jego zdrowia poprawił się na tyle, że w lipcu otrzymał święcenia z rąk abp. Franciszka Ksawerego Wierzchlejskiego.
Kilka miesięcy wcześniej, gdy Pius IX uroczyście oddał Kościół pod opiekę św. Józefa, młody Gorazdowski złożył swój prywatny ślub, że całe życie poświęci ubogim. Jedynym pragnieniem ks. Zygmunta Gorazdowskiego było: „być wszystkim dla wszystkich, aby zbawić choć jednego”. Dostrzegając wielkie ubóstwo duchowe swoich wiernych i różnorakie trudności związane z przekazem ewangelii, opracował i wydał drukiem Katechizm, który rozszedł się w ponad pięćdziesięciu tysiącach egzemplarzy. Dla młodzieży męskiej i żeńskiej opracował i wydał Rady i przestrogi. Ceniąc wysoko dar sakramentów św., a zwłaszcza Eucharystii, zapoczątkował w Archidiecezji lwowskiej praktykę wspólnej Pierwszej Komunii św. dla dzieci. Był też propagatorem pamiątek pierwszokomunijnych i pamiątek związanych z Sakramentem Bierzmowania. Od pierwszych dni kapłaństwa (został wikarym w położonym 10 km od Sokala Tartakowie) ks. Gorazdowski pomagał biednym, chodził po domach parafian, pielęgnował chorych. Poza biedą materialną i pijaństwem widział wielką nędzę duchową i ciemnotę religijną chłopów. Na wzór Chrystusa starał się nikogo nie wykluczać z żarliwie praktykowanej miłości, w szczególności ludzi odrzuconych przez społeczeństwo. W czasie szalejącej w Wojniłowie epidemii cholery, z zupełnym zapomnieniem o sobie spieszył chorym z pomocą, a zmarłych, pomimo wielkiego niebezpieczeństwa zarażenia, własnymi rękami wkładał do trumny. Nawet Żydzi z wielkim szacunkiem całowali jego szaty, uważając go za człowieka świętego.
Od 1877 roku ks. Zygmunt rozpoczął swoją działalność kapłańską i dobroczynną we Lwowie. Jako wikary, administrator, a potem proboszcz podjął pracę katechetyczną w wielu szkołach. Będąc sekretarzem Instytutu Ubogich Chrześcijan we Lwowie, założył wraz z księżną Jadwigą Sapieżyną Dom pracy dobrowolnej dla żebraków. "Z takim człowiekiem działając, można zrealizować niejeden zamysł" - mówiła księżna. Jak podają Sprawozdania z działalności tego Domu: wielu ubogich... zaprzestało żebrania i z odzyskanym poczuciem własnej godności powróciło na drogę przyzwoitego życia. Innym dziełem chrześcijańskiego miłosierdzia, założonym przez ks. Zygmunta, był Zakład dla nieuleczalnie chorych i rekonwalescentów. Była to odpowiedź na potrzeby ludzi cierpiących i chorych, którzy na skutek rządowej ustawy po sześciu tygodniach pobytu w szpitalu byli z niego usuwani, bez względu na stan zdrowia. Pisano wówczas o ks. Gorazdowskim: „Gdy nikt nie umiał zająć się nieszczęśliwymi, chorymi bez ratunku... on pomyślał o wzniesieniu gmachu dla nieszczęśliwych...”
«« | « |
1
|
2
|
3
|
»
|
»»