Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Śniło się jej, że jest na wielkim lotnisku. Co chwila ląduje na nim albo wznosi się do góry olbrzymi samolot. Te wielkie ptaki ze swobodą sunęły po bezchmurnym niebie. Na lotnisku było dużo dzieci, każde z nich trzymało jakąś maskotkę.
Nic bardziej nie cieszy, jak radość w gronie najbliższych. Chyba jednak nie dla wszystkich jest to takie proste i oczywiste, by się cieszyć. Przekonała się o tym Agnieszka, która spodziewała się powrotu swojego męża pracującego na kontrakcie w zagranicznej firmie. Również dwie dorastające córki Ewelina i Sylwia nie mogły się doczekać powrotu swojego taty. Wszyscy odliczali kolejne dni, wypatrywali za oknem, nasłuchiwali dzwonka u drzwi.
Okazało się, że problemy z powrotem do kraju zaczęły się piętrzyć. Zabrakło biletów na samolot, ostrzegano przed epidemią koziej grypy, śnieg spowodował paraliż komunikacyjny. Sytuacja wydawała się nie do rozwiązania.
W Wigilię Bożego Narodzenia w całym domu panowała dziwna cisza. Niby nic, a jednak. Trudno było doszukać się radości z nadchodzących Świąt. Nie cieszyło dosłownie nic. Jakieś ponure spojrzenia, pojedyncze słowa. W pośpiechu przygotowywano choinkę. Świąteczne potrawy jakby straciły swój smak. Wydawało się, że wszystko sprzysięgło się przeciw Agnieszce i jej córkom. Wieczerza wigilijna była okazją do wspomnień, ale w każdym oku kręciła się łza. Pusty talerzyk dla przypadkowego gościa miał w tym roku zupełnie inną wymowę. I pod choinką było tak jakoś pusto… Na początku grudnia dziewczynki wysłały listy z prośbą o konkretne prezenty. I te – tak długo oczekiwane i wymarzone – nie miały większego znaczenia.
– Czy wiesz mamo, kiedy wróci nasz tata? – dopytywała się Ewelina.
– Przykro mi, córeczko – odpowiedziała mama. – Dobrze wiesz, że w tych dniach niełatwo jest znaleźć możliwość powrotu do domu. Dużo ludzi chciałoby wrócić do swoich najbliższych. Wielu pewnie spędzi swoje Święta w drodze, niektórzy pozostaną daleko od najbliższych.
Sylwia powiedziała głośno:
– Wiesz, mamusiu, Pan Jezus też rodził się w samotności. A Maryja nie miała nawet spokoju. Nikt nie chciał ich przyjąć pod swój dach. W każdym miejscu słyszeli: jest już późno, nie ma miejsca, idźcie dalej. Nawet Pan Jezus był tego dnia taki samotny. Prawie jak my… Przykro jest być samotnym, to takie trudne.
Było spotkanie przy stole, życzenia od babci z Zakopanego, śpiewanie kolęd… „Wśród nocnej ciszy” rodził się Jezus. Aniołowie śpiewali „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie”. Pasterze podążali z radością w sercu do Betlejem. A w sercu Agnieszki i jej córek panowała tęsknota.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |