Na Mszy św. był czytany hymn o miłości św. Pawła, a mnie w tym czasie Bóg otwierał oczy i uszy na człowieka, z którym żyłam. Dla mnie te słowa brzmiały tak: Piotr cierpliwy jest, łaskawy jest. Piotr nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego...
Oprócz tego doświadczenia, które opisałam, Słowo Boga nie raz pomagało i nadal pomaga mi nawrócić się w swoim patrzeniu na siebie i na bliźniego. Nie jest łatwo Go słuchać, co nieraz Mu powiedziałam, a nawet wykrzyczałam. Ale nic nie da bunt przeciwko prawdzie. Bunt jest jałowy, tylko praca przynosi owoce. Tylko przyjęcie prawdy uzdrawia.
Słowa. Słowa Boże i ludzkie. Biblia jest Słowem Boga, ale przekazanym człowiekowi za pomocą ludzkich słów. Tak samo w życiu Bóg daje nam ludzi, których słowa mogą nam pomóc zastanowić się nad samym sobą. Trzeba uważnie szukać takich Bożych ludzi i otwierać się na prawdę, jaka jest w ich słowach. Nie jest to łatwe, ale też im częściej to robimy, tym większa łatwość i otwartość. Mniejszy ból ludzkiego ego, bo i ego się znacząco zmniejsza.
A teraz „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1,14a) To największa tajemnica Boga i największy jego dar dla człowieka!
Piotr:
Wiara w moim domu rodzinnym zawsze była na marginesie. Nigdy o niej nie rozmawiano, nawet przy okazji świąt, czy uroczystości. Jedynie mama, gorliwa i wierząca, ale w ciszy przeżywająca swoją religijność.
Moje osobiste nawrócenie zaczęło się dopiero przed ślubem z Elą i dzięki Niej. A zakończyło? Chyba nigdy, upadam i nawracam się każdego dnia.
Pierwsze kroki na tej drodze postawiłem w Duszpasterstwie Akademickim oo. Dominikanów na warszawskim Służewie. Tam zobaczyłem prawdziwą Wiarę u normalnych ludzi. Szok. To było moje pierwsze odczucie. Później był wyjazd na spotkanie Taizé do Budapesztu. Myślałem wtedy, że zrobiłem wielki krok. Teraz, z perspektywy lat, wydaje się on ledwie malutkim kroczkiem. Różne możliwości realizacji swojego powołania dostrzegam od niedawna, dlaczego jednak musiałem na to czekać tak długo? Czy teraz dopiero do tego dorastam?
Małżeństwo, rodzicielstwo przez wiele lat było jakby oderwane od wiary i chyba nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dopiero dojrzałe spojrzenie, a później życie w świadomości świętości sakramentalnego związku małżeńskiego zaczyna owocować, czy przyczyniać się do wzrastania w miłości. Ela pisała wcześniej o kryzysach w naszym związku, jakie niebezpieczeństwa z sobą niosły. Wydaje się to potwierdzać moją tezę. To, że nasze małżeństwo nie rozpadło się, można uznać za cud. Ja również miewałem w tych momentach myśli o odejściu. Ocaliły nas chyba dzieci, wtedy postawiłem ich dobro na pierwszym miejscu. Teraz dziękuję za to Bogu...
Najtrudniejszą rzeczą, jaką przeżywam, jest dostrzeganie Boga w zwykłej, wydawałoby się szarej codzienności. Tego, że On jest wszędzie, w drodze do pracy, w innym człowieku, którego mijam, spotykam. W niezrozumiałym na pierwszy rzut oka czyimś postępowaniu. Jak można wytłumaczyć utratę pracy? Czym to doświadczenie dla mnie było? W firmie, w której przez wiele lat pracowałem, starałem się się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki, czym więc były szykany i „kopanie pode mną dołków”? Odebrałem to jako gorzką lekcję miłosierdzia. I w tych właśnie trudnych chwilach odczułem Jego obecność w moich najbliższych, w ich trosce, wsparciu, a także w mobilizowaniu mnie do działania. Tylko czasem tak trudno to zauważyć, czy popatrzeć z perspektywy wiary.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |