Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Rok jest pewnym cyklem, w którym początek graniczy z końcem, a koniec zapowiada z kolei nowy początek. Adwent, jako początek roku liturgicznego, nie tylko przygotowuje nas do przeżycia wielkiej tajemnicy narodzenia Boga-Człowieka, lecz stawia wobec zagadnień eschatologicznych, wobec perspektywy końca świata. Tym samym staje się wielką metaforą losu człowieka; istoty, która żyje w perspektywie końc
Życie człowieka - ta krótsza bądź dłuższa linia zaznaczona dwoma punktami, narodzinami i śmiercią - wypełnione jest oczekiwaniami, marzeniami i planami. Spoglądamy wciąż w stronę czasu przyszłego, w stronę tego, co jeszcze nie istnieje, lecz co nadaje sens naszemu życiu. Adwentu nie sposób zatem zredukować do czterech tygodni grudnia.
Swoje oczekiwanie mają ludzie wszystkich religii. Różni się jednak chrześcijańskie oczekiwanie, chrześcijański Adwent, od oczekiwań, które żywili i żywią wyznawcy innych religii.
Wiara w życie po śmierci
Wiara w to, że życie ludzkie nie kończy się z chwilą śmierci, jest elementem wszystkich znanych nam religii. Uwagi religioznawcy czy teologa, przyglądającego się religiom starożytnych Chin czy Indii, wierzeniom Inków czy Egipcjan, nie może ujść fakt traktowania śmierci nie jako absolutnego końca, lecz jako momentu przejścia do nowej formy istnienia. Badacze starożytnych kultur powiadają, że ludzkie oczekiwanie na kontynuację życia być może czerpało swoją inspirację z obserwacji cyklów księżyca, przemian dnia i nocy czy zmian pór roku. Dlaczego też i życie człowieka nie miałoby trwać, pomimo śmierci, tak jak na wiosnę odradza się przyroda? Dlaczego śmierć miałaby być końcem? Wyrazem takiej wiary był znany w niektórych kulturach zwyczaj chowania zmarłych w pozycji embrionalnej?.
Jakże jednak różni się chrześcijańskie oczekiwanie, nasz Adwent, od nadziei tych wszystkich, którzy wierzyli w dalszą egzystencję, ponieważ w świecie dostrzegali potęgę życia, zawsze powracającego po okresie pozornej śmierci! Chrześcijaństwo wiąże się z całkowicie odmienną koncepcją czasu oraz roli przypisywanej Bogu w historii człowieka. Chodzi tutaj o zupełnie inny sposób przeżywania czasu, niż narzuca to rok kalendarzowy, w którym wszystko powtarza się według pewnego porządku. Z jednej strony żyjemy oczywiście rytmem świąt i wspomnień, rytmem powtarzających się cyklicznie czytań podczas Mszy świętej, rytmem majowych czy październikowych nabożeństw. Z drugiej jednak strony wierzymy, że to Bóg jest Panem czasu i że ów rytm kalendarzowy dobiegnie kiedyś końca. Bytujemy więc niejako w dwóch wymiarach czasowych. Żyjemy codziennością, ale w perspektywie Paruzji, w perspektywie powrotu Mesjasza. Wierzymy, że przyjście Mesjasza będzie ostateczne, że będzie początkiem życia, całkowicie różnego od naszych dotychczasowych wyobrażeń. Jest to wiara w początek bez końca.
Adwentowe obrazy w Biblii
Wielu biblistów powiada, że już w opisie sceny wypędzenia z raju pierwszych rodziców ukryta jest zapowiedź przyjścia Mesjasza. Bóg daje przecież nieszczęsnym rodzicom zapowiedź, że ich potomstwo zmiażdży biblijnego węża. Ta zapowiedź jest często zwana Protoewangelią, starotestamentalną zapowiedzią dobrej nowiny. Księgi Starego Testamentu zapowiadają przyjście Pomazańca, przepowiadają go prorocy, Izajasz czy Zachariasz. Prorok Micheasz napisze:
A ty, Betlejem Efrata,
najmniejsze jesteś wśród
plemion judzkich!
Z ciebie mi wyjdzie
Ten, który będzie władał
w Izraelu (Mi 5,1).
Żydzi żyją zatem w perspektywie oczekiwania. Nic więc dziwnego, że kiedy Jezus rozpoczyna swoją publiczną działalność, głoszona przezeń Ewangelia jest pełna adwentowych obrazów oraz symboliki oczekiwania na przyjście Mesjasza. Czy można znaleźć bardziej sugestywny opis Adwentu niż przypowieść o pannach roztropnych i nieroztropnych, o pannach przygotowanych na nadejście oblubieńca i pannach, które zapomniały zaopatrzyć się w oliwę do lampy? Albo przypowieść o sługach oczekujących powrotu pana?
Jest jednak jeszcze jedna przypowieść o czuwaniu, jakże inna od przypowieści o nieszczęśliwych i odrzuconych pannach, jakże odmienna od przypowieści o trwożliwym oczekiwaniu sług na powrót surowego pana. Najpiękniejszy opis Adwentu zawarł Jezus w przypowieści o miłosiernym Ojcu, znanej najczęściej jako przypowieść o marnotrawnym synu. Tylko że w owej przypowieści odmieniają się role: to Bóg oczekuje na powrót człowieka. Zatem i Bóg ma swój Adwent, swoje oczekiwanie na przybycie człowieka (łac. adventus - przybycie). Ojciec w owej przypowieści czuwa, lecz jego oczekiwanie nie jest trwożliwe. Oto przykład pełnego nadziei przeżywania pory czuwania.
Niecierpliwość oczekiwania
W dziejach chrześcijaństwa pojawiało się wielu wyznawców bardzo niecierpliwych w wyczekiwaniu powrotu Mesjasza, ludzi poszukujących znaków, które zapowiadałyby rychły powrót Jezusa. Nawet św. Augustyn poddawał się przez pewien czas takiemu przekonaniu. Wystarczyła klęska żywiołowa, epidemia czy trzęsienie ziemi, by co niecierpliwsi odczytywali w niej zapowiedź zbliżania się Chrystusa. Zwykło się ich nazywać milenarystami (łac. millenarium - tysiąclecie), dlatego że powołując się na urywek o tysiącletnim królestwie, wyjęty z Apokalipsy św. Jana, oczekiwali rychłego przyjścia Mesjasza, który jeszcze przez tysiąc lat miał rządzić na ziemi, zanim ostatecznie rozprawi się z szatanem. Co pewien czas pojawiały się daty wieszczące bliską Paruzję. Ruch tzw. montanistów oczekiwał powrotu Jezusa w 200 roku, Sekstus Julius przewidywał, że wydarzenie to nastąpi w 500 roku. W okolicach roku 1000 także oczekiwano Paruzji, w roku 1260 chrześcijański świat opanował apokaliptyczny nastrój za sprawą nauczania Joachima z Fiore. Średniowieczne ruchy ubogich: begini, begardzi czy Bracia Apostolscy, także żyły w perspektywie bliskiego powrotu Jezusa, nie angażując się w życie doczesne. Oczekiwanie na bliski powrót Mesjasza przybierało czasem charakter zbrojnego wystąpienia, tak jakby niecierpliwy człowiek chciał spowodować przyspieszenie tego wydarzenia. Jeden z przywódców anabaptystów, Hans Hut, przepowiadał, że w roku 1525 na ziemię powróci Chrystus, a oni sami zaprowadzą na ziemi nowe tysiącletnie królestwo. Słynne są dzieje niemieckiego Münster, w którym samozwańczy prorocy Jan Matthys i Jan Bockelson za pomocą miecza i terroru chcieli przyspieszyć powrót Jezusa.
Współcześni chrześcijanie coraz rzadziej marnują czas na bezowocne spekulacje dotyczące daty końca świata. Tymczasem coraz częściej dostrzegają wielką wagę zaangażowania w sprawy życia świeckiego, życia publicznego. Nie ma bowiem sprzeczności pomiędzy doczesnym zaangażowaniem a perspektywą Adwentu. Jest on bowiem czasem oczekiwania, ale jednocześnie czasem rzetelnego wypełniania codziennych obowiązków. Adwent nadaje im sens i czyni je potrzebnymi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |