Osiem homilii
ks. Piotr Alabrudziński
Drodzy święci!
Paradoks to chyba ulubiony język, w którym Bóg rozmawia z człowiekiem. Doświadczamy tego właśnie dzisiaj. Oto cmentarz, miejsce przypominające o śmierci i kruchości ludzkiego życia, przepełniony jest naszą obecnością – od najstarszych aż po najmłodszych, którzy może dopiero pierwszy raz widzą na własne oczy ten dziwny park. Czyż nie jest to zdumiewające? Śmierć i życie, albo raczej - życie tam, gdzie pozornie panuje śmierć i beznadzieja. Nad bramą cmentarza nie ma jednak napisu: „porzućcie nadzieję, którzy tu wchodzicie”. Dzisiaj na cmentarzu, sprawując Eucharystię, świętujemy pełnię Życia, którego żaden grób nie zdoła w sobie zamknąć i cieszymy się radością tych, którzy już doszli do celu i są z Bogiem na zawsze. 1 listopad nie jest bowiem świętem zmarłych, ale Dniem Wszystkich Świętych – Dniem ludzi spełnionych i szczęśliwych.
Wyczuwamy tę prawdę w sposób podświadomy. Ukazują to chociażby nasze stroje. Choć przysłowie przypomina, że „nie szata zdobi człowieka”, jednak potrafi ona wyrazić to, co czuje i czego pragnie serce. A serce dzisiaj nie powinno zamykać się we własnych granicach. Serce wyczuwa, że świat to coś więcej, że każdy dzień jest wart przeżycia. Właśnie dlatego idąc na cmentarz ubieramy się odświętnie, aby podkreślić pierwszeństwo nadziei życia nad rozpaczą śmierci. Jak jednak pomóc sercu i jego pragnieniom w codziennym, a nie tylko corocznym, odkrywaniu wartości i potęgi życia? Jak wśród ciężkich doświadczeń codzienności wierzyć, że to ma sens?
„Do Pana należy ziemia i wszystko, co ją napełnia. Świat i jego mieszkańcy”. Słyszeliśmy przed chwilą te słowa psalmu. Wszystko, co otacza nas każdego dnia należy do Pana, a zarazem jest Jego darem dla nas. Dziwne nieraz są te dary Boga. Dziwne i ulotne, tak jak życie ludzkie. Wśród grobów bliskich, krewnych i przyjaciół nieomal jak bluźnierstwo brzmią w uszach słowa o Panu, który włada, a więc jest właścicielem takiego świata i wszystkich jego mieszkańców. Mogiły powinny być cenzurą Bożego słowa, probierzem jego prawdziwości. Czyżby zatem Bóg nie bał się takiej cenzury i miary?
Aby móc odpowiedzieć na to pytanie, wypada nam powrócić do słów psalmisty. „Oto lud wierny, szukający Boga”. Dostrzegasz paradoks tych słów? Wierny lud szukający Boga – niedorzeczność, czy tylko brak precyzji wypowiedzi? Jak wierny lud może jeszcze szukać Boga? Czyżby ta wierność była niedoskonała? Gdyby tak było, nie można jej przecież określać wiernością... A zatem tkwi tu kolejny paradoks, zmieniający zupełnie myślenie o Bogu. Nie jest On ani reżyserem wielkiego teatru świata, ani maszyną do naprawy całego zła. Bóg nie jest dyktatorem, ale dawcą wolności. Choć może uczynić nieskończenie więcej niż prosimy czy rozumiemy, nie chce zabierać nam odpowiedzialności za los własny i innych ludzi. Bóg przekracza wszelkie schematy, nie możemy spisać Jego taktyki działania w świecie, czy też ustalić jednego algorytmu, który wypełnia w życiu człowieka. Żaden człowiek nie może napisać poradnika „Jak żyć i wierzyć w Boga?”, gdyż byłby on bezcelowy. Boga nie można opanować, trzeba Go wciąż szukać.
Jak jednak szukać takiego Boga? Przypomnijmy słowa św. Jana Apostoła: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego”. Wychodząc na poszukiwanie Boga wcale nie musisz wyrabiać duchowych paszportów i wiz. Jesteś dzieckiem Boga! Czy wiesz o tym? Może właśnie dlatego nie dostrzegasz Boga w swoim życiu, może jeszcze Go nie znalazłeś, bo nie poznałeś siebie, nie doświadczyłeś głębi swojego życia. Nie martw się jednak, u Boga nie istnieje formuła: „za późno”. „Obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy”.
Może właśnie dzisiaj Bóg wzywa Ciebie do odkrycia, że jesteś Jego dzieckiem. Jak tego dokonać? Jak stać się dzieckiem, mając na koncie już niejedną wiosnę, a może i własne dzieci, albo wnuki? Nie trzeba niczego szczególnego. Posłuchajmy dzisiejszych słów Jezusa z Ewangelii. „Błogosławieni ubodzy w duchu”, smutni, cisi, spragnieni sprawiedliwości, ale też miłosierni, czystego serca, wprowadzający pokój, prześladowani. Bóg nie zamyka drogi do siebie. Nie przedstawia litanii błogosławieństw: pomiędzy tymi zdaniami nie ma połączenia wskazującego na konieczność doświadczenia od razu wszystkich wymienionych stanów. Bóg najlepiej wie, w jakiej sytuacji znajdujesz się teraz. Dostrzega zarówno Twój smutek, duchowe ubóstwo; dostrzega Twoje pragnienie sprawiedliwości i gniew wobec doświadczanego zła; dostrzega Twoje czyste serce i okazywane innym miłosierdzie.
Niezależnie od sytuacji, w której się dzisiaj znajdujesz, Bóg chce, abyś poczuł się w pełni Jego dzieckiem, abyś chciał przyjąć błogosławieństwo, które właśnie dla Ciebie przygotował. Do tego nie trzeba wyrafinowanych rytów czy słów. Wystarczy zaprosić do swojego serca Ducha Świętego i wołać tak jak potrafisz do Boga jako Ojca. Dzięki temu będziesz mógł odkryć radość bycia błogosławionym, czyli szczęśliwy i spełnionym, wiernym i szukającym. Dzisiaj swoimi modlitwami wspierają Cię w podjęciu tego kroku wszyscy święci, także i ci, z którymi niedawno mogłeś spotkać się w pracy, domu czy też na ulicy. Ludzie z krwi i kości, doświadczający wszystkich aspektów życia, tak pozytywnych, jak negatywnych, a jednocześnie dostrzegający ukrytego w codzienności Boga. Podnieśmy zatem nasze głowy znad grobów, zniczy i wiązanek kwiatów. Życie nie kończy się na cmentarzu czy w grobie. Życie nie kończy się nigdy i nigdy też nie jest za późno na jego przemianę! Dzisiaj, radując się Bogiem odkrytym w swoim życiu i duchową łącznością z nami, bawią się w niebie Wszyscy Święci, czyli nasze Siostry i Braci. Cieszmy się ich radością. A kiedy podczas tej Eucharystii będziemy odmawiać modlitwę „Ojcze nasz” uśmiechnijmy się. On naprawdę jest naszym Ojcem!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |