Dobra Nowina, którą chrześcijaństwo głosi światu dwadzieścia wieków, mówi o tym, że powtórzymy los Jezusa, czyli, że „na drodze do tego życia, którego dla nas wszystkich chce Bóg, staje śmierć — a jednak nie zdoła ona przeszkodzić widzialnemu i dotykalnemu objawieniu się tego życia”.
Na nasz północny kawałek świata spada właśnie wiosna. Kiedy obmyślam kształt zapisanych poniżej słów, kiedy je najpierw odnajduję w pamięci, potem oczyszczam, smakuję, domyślam i doczytuję, kiedy je jeszcze później przenoszę do pamięci komputera, i kiedy poprawiam świeży wydruk — w tym samym czasie za oknem po raz kolejny wiosna wygrywa bitwę z zimą. Toczą się ostatnie dni marca, pierwsze kwietnia. Przejmująco śpiewają kosy, znikają ostatnie plamy zlodowaciałego śniegu. W ogródkach pojawiają się krokusy, na ulicach wielobarwność wiosennych sukienek.
Dlatego pozornie nie jest trudno, uczestnicząc w tym kwietniowym cudzie, wierzyć w zmartwychwstanie ciała i w wieczność życia mocniejszego niż śmierć. Ale przecież wystarczy wizyta w onkologicznym szpitalu, spacer alejkami cmentarza, wirusowa infekcja z maligną i przeczuciem nieuchronności śmierci czy też telewizyjne migawki z Macedonii bądź Palestyny — by zwątpić. Ciało ludzkie jest kruche, ranliwe, śmiertelne, rozkładające się. A życie krótkie. Wbrew aksamitnym ariom kosów i chwilowemu zwycięstwu wiosny.
Formuła „wierzę w (...) ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny” jest końcowym fragmentem wyznania wiary, jednego z najstarszych w Kościele, które zwiemy Symbolem bądź Składem Apostolskim. Wielu z nas odmawia je podczas modlitwy porannej i wieczornej, na „różańcowym krzyżyku”. I bardzo dobrze, bo już w IV wieku pisał o takiej praktyce św. Ambroży, biskup Mediolanu: „Symbol ten jest pieczęcią duchową, jest rozważaniem naszego serca i zawsze obecną obroną; z całą pewnością jest skarbem naszej duszy”.
Ale też żaden fragment Apostolskiego Składu nie wywołuje — od początku istnienia Kościoła po dziś dzień — tyle niezrozumienia i oporu, jak właśnie owa formuła stanowiąca tytuł naszej refleksji: „wierzę w... ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny”. Już w Dziejach Apostolskich i Pawłowych Listach do Koryntian znajdują się wyraźne ślady pierwszych błędów, zgorszeń, sporów i wyjaśnień na temat tej sprawy. Św. Augustyn, uczeń i duchowy spadkobierca Ambrożego, pisze: „W żadnym punkcie wiara chrześcijańska nie spotyka więcej sprzeciwu niż w stosunku do zmartwychwstania ciała” (Enarratio in Psalmos, 88). Katechizm Kościoła Katolickiego z 1992 roku, dokument zakorzeniony głęboko w Tradycji Kościoła, ale też znakomicie „czujący” współczesną mentalność, nazywa rzecz po imieniu i pyta w imieniu nas wszystkich: „Bardzo powszechnie jest przyjmowane przekonanie, że po śmierci życie osoby ludzkiej trwa w sposób duchowy. Ale jak wierzyć, że to ciało, którego śmiertelność jest tak oczywista, mogłoby zmartwychwstać do życia wiecznego?” (KKK, 996)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |