Ofiarujemy

Składając dziękczynienie, prosząc, uczestnicząc w rozesłaniu ofiarowujemy także całemu światu – my, Kościół – te drogocenne, wybawiające od przekleństwa śmierci, nam ofiarowane Ciało i Krew.

Nie można dać tego, czego się nie posiada. A przecież wydaje się czasem, że tak wielu rzeczy jesteśmy pozbawieni. Od najważniejszych poczynając: nawet dla tych, których kochamy najbardziej, nie możemy powstrzymać śmierci. Ale i znacznie prostszych: brak nam często czasu, sił, umiejętności, nie mamy wpływu na gospodarcze problemy świata czy toczące się wojny, nie rozwiążemy problemów sąsiada, brakuje zdrowia, pracy czy pieniędzy… Słowem – ofiarowanie Bogu czegokolwiek może okazać się w punkcie wyjścia niemożliwe.

Oczywiście zawsze możemy sobie powiedzieć, że to zła perspektywa: bo Bóg nie oczekuje niemożliwego i z kilku chlebów i rybek potrafi nakarmić tłumy. Warto jednak powiedzieć sobie wyraźnie, że niemożliwe jest niemożliwe. Ta nasza niedziela idealna, idealne modlitwa, rodzina, życie – o które się tak szarpiemy, do których nie dorastamy – to nie jest przecież nasza niedziela, nasza modlitwa, nasza rodzina, nasze życie. A ofiarować mogę – jak wiadomo – tylko to, co mam.

*

Skoro już wiem, kim jestem, wiem, czym dysponuję, co mam, trzeba pójść krok dalej. Przez lata katechezy przywykliśmy do myśli, że w Eucharystii jest obecny wymiar ofiarowania Bogu własnych sił, czasu, pracy, różnorakich radości, trudności czy cierpienia. Ale w tym ofiarowaniu są obecne jeszcze przynajmniej dwa aspekty: w podstawowym sensie na ołtarzu ofiarowujemy Ojcu drogocenne Ciało i Krew Chrystusa. I składając dziękczynienie, prosząc, uczestnicząc w rozesłaniu ofiarowujemy także całemu światu – my, Kościół – te drogocenne, wybawiające od przekleństwa śmierci, nam ofiarowane Ciało i Krew.

*

Taka zmiana perspektywy – przeniesienie akcentu z siebie na Boga, siostry i braci – nie jest jedynie kosmetyczna. To nie jest kwestia dobrego wychowana – że niby ja to skromniutko, na końcu, znam swoje miejsce w szeregu itp. Nie, to coś wręcz przeciwnego: w niedzieli, we Mszy św. wszystko jest dla mnie, z mojego powodu. Tak jakby Bóg mówił wierzącemu prosto do serca: „ty zawsze jesteś przy Mnie i wszystko, co moje, do ciebie należy”.

*

Przyjrzyjmy się choćby takiemu „schematowi” Mszy św. Zaskakujące, jak proste są w gruncie rzeczy te eucharystyczne chwile zatrzymania, skupienia uwagi. Już w obrzędach wstępnych słyszymy, że Bóg tu jest blisko, Pan jest z nami, tu i teraz. Naszą uwagę kieruje się ku wyznaniu grzechów, które zrobiliśmy myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Ale nie traktujmy tego jedynie jako wezwania do koniecznego oczyszczenia serca – znów w podstawowym znaczeniu mamy tu działanie Boga. Liturgia stawia nam przed oczy fakt, iż bliskość Pana daje nam przebaczenie, wybawia ze zła, które niesie ze sobą grzech. Chwilę potem Słowo Boże opowiada, co uczyniono dla nas w historii zbawienia. Modlitwa powszechna: pozwala nam otrzymane dobro przekazywać dalej. I tak dalej, i tak dalej – cała Eucharystia, jej słowa i znaki pomagają doświadczyć prawdy o Bożym działaniu w ludzkim życiu, ku niemu kierują uwagę. To ma nas uzdalniać do przeżywania w ten sam sposób i niedzieli, i życia.

W ten sam sposób? To znaczy w przekonaniu, że jesteśmy kochani. I że tę samą miłość mamy prawo pokazać i ofiarować światu.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Grudzień 2024
N P W Ś C P S
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...