Dopóki mamy czas

Dwa oblicza wielkopostnej odnowy. Wokół Orędzia Franciszka. (1)

Pierwsze godziny Wielkiego Postu. Prawdopodobnie wielu z nas zdążyło już zapoznać się z papieskim Orędziem. Jedni przeczytali kilka razy, inni – po dziennikarsku – rzucili okiem. Marudzących (ostatecznie mamy szukać skarbu, nie malkontentów) zostawmy w spokoju. Przyjrzyjmy się, zastanówmy nad początkiem tekstu. Jak na Środę Popielcową wystarczy. Łakomstwo duchowe także jest grzechem.

Prawdopodobnie większość czytelników ma już w głowie pewien plan. Niektórzy być może nawet bardzo ambitny. Z miejscem na więcej modlitwy, praktykę uczynków miłosierdzia, jakieś szczególne formy umartwienia. To nam z reguły dobrze wychodzi. Aczkolwiek… wielu, niestety cały wysiłek duchowy kończy w ostatnim dniu Triduum, czyli w Niedzielę Paschy, często przekreślając dorobek czterdziestu dni.

Do tych osobistych planów nawiązuje Franciszek: Wielki Post „jest czasem sprzyjającym osobistej (…) odnowie”. To jest jedno oblicze Wielkiego Postu: OSOBISTA ODNOWA. Nie początek. Nie reset tego, co było. Odnowienie. Przy czym nie chodzi o to, by chrześcijanin w tym czasie stał się kimś podobnym do konserwatora zabytków. Jeśli szukamy porównania lepszym będzie gabinet odnowy. Nie biologicznej. Duchowej. Z wszystkimi podobieństwami do pierwszego. Chodzi o to, by wszystko, co nadwątlone, słabe, mało wydolne, odzyskało sprawność i siłę.

Jedno słowo orędzia zamieniliśmy wyżej na trzy kropeki w nawiasie. Celowo. Chodzi o coś, co na naszej drodze Wielkiego Postu od dawna (a może od zawsze) kuleje. Wielki Post „jest czasem sprzyjającym (…) wspólnotowej odnowie. To drugie, nie zawsze dostrzegane i rozumiane jego oblicze: WSPÓLNOTOWA ODNOWA. Antidotum na mający się coraz lepiej indywidualizm naszych czasów. Na wszelkie propozycje realizacji siebie, spełniania siebie, budowania siebie. Dobre, ale ocierające się o pokusę wzmacniania ego. Nie mające zbyt dużo wspólnego z chrześcijańską wizją człowieka, będącego – jak zdążyliśmy zauważyć w Adwencie – cząstką Ciała Chrystusa, Bożej owczarni, winnicy czy budowli. Chrześcijaństwo jest religią wspólnoty. Wzrastam dzięki moim braciom i siostrom w wierze. Oni wzrastają dzięki mnie. Kościół, którego jesteśmy członkami jest wspólnotą wymiany darów: „aby wszystko służyło dla wspólnego dobra.

Warto zatem pytać o takie formy wielkopostnej aktywności, które sprzyjałyby budowaniu, odnawianiu, wzroście lokalnej wspólnoty. Nie będą mieć z nimi problemu członkowie ruchów odnowy, grup parafialnych. Ci mają kręgi biblijne i liturgiczne, spotkania modlitewne, są zaangażowani w różnych diakoniach (czyli posługach na rzecz wspólnoty). Wspomniane pytanie bardziej dotyczy wspólnot, w których poza niedzielną Mszą świętą „nic się nie dzieje”. Od czego zacząć?

Słyszałem kiedyś o pewnej parafii. Mówiono o niej duchowa pustynia. Kiedyś spotkało się dwóch młodych jej mieszkańców. A może – zaproponował jeden z nich – zaczniemy modlić się każdego dnia przy krzyżu misyjnym za naszych znajomych, sąsiadów, obojętnych i niewierzących. Przez długi okres modlili się we dwóch. Kiedyś ktoś ich zauważył i zapytał co robią. Tak zaczęli dołączać kolejni. Z czasem proboszcz zdziwiony wieczornymi spotkaniami pod krzyżem. Dziś…

Od czegoś trzeba zacząć. „Dopóki mamy czas”. Nie oglądając się na innych.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Kwiecień 2024
N P W Ś C P S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...