Obruszamy się, kiedy ktoś nam coś każe. Z założenia. Bo niby czemu ktoś, czemu nam, czemu akurat to…? Niezależność wydaje się nam bardziej pociągająca niż posłuch, bardziej opłacalna, dojrzalsza. A tu mamy dzisiaj w czytaniach małe słówko „niech” – w języku polskim partykułę wprowadzającą opisowe formy trybu rozkazującego. I nie da się uciec od tego nakazującego tonu: jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B.
Nasze pragnienia, oczekiwania, nadzieje – tak, bardzo chcemy, aby się spełniły. Ale jakkolwiek to nazwiemy: ceną za nie, zaangażowaniem w ich realizację, należnym podatkiem – trzeba dokonać wyboru. Pewne rzeczy muszą się stać, aby mogły stać się inne.
Nasz cel – jest w niebie. Paradoksalnie nie jest poza naszym zasięgiem. Jak czytamy: niech się zaprze, niech bierze, niech naśladuje ten, kto chce osiągnąć cel.
Rachunek sumienia