„Gdy wyjdę na pole - oto pobici mieczem. Jeśli pójdę do miasta - oto męki głodu. Nawet prorok i kapłan błądzą po kraju nic nie rozumiejąc”.
Bywają w życiu klęski tak wielkie, że wydaje się, iż Bóg zapomniał. No bo jak Ten, który jest miłością, może dopuszczać na człowieka ogromne, niemożliwe do uniesienia cierpienie? Jak może zburzyć wszystkie moje kalkulacje i nadzieje? Dlaczego?
Nie ma co się na Boga obrażać. On widzi wszystko i wie lepiej. Moją pierwszą reakcją na cierpienie powinny być nie pretensje, ale nawrócenie. Szczere, bez obłudy i kalkulacji, że jak się sprawy ułożą, znów będzie można wrócić do poprzedniej bylejakości. A potem… Potem trzeba przyjąć postawę Hioba. Zrozumienie często przychodzi dopiero z czasem.
Przeczytaj komentarze | 33 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
Diabeł tkwi w szczegółach. Czytając polemikę:) ann20 i renata155 dostrzegam,że w zasadzie mówicie o tym samym ale inaczej wyrażacie.
Jedynie co mogę, to ewentualnie podzielić się takim doświadczeniem, że Boga najlepiej rozpoznać w głębokości przeżywanego cierpienia, poprzez wierność Jemu w różnych od nas niezależnych doświadczeń ale tu jest bardzo ważne rozróżnienie, które powinniśmy brać pod uwagę przy rozeznawaniu.
Jest cierpienie np. dawniejsza asceza"na zamówienie", względnie cierpienie z powodu naszych zły wyborów czyli grzechu, który zawsze prowadzi do "śmierci".
Tak więc najtrudniej przyjąć po prostu wolę Bożą, czyli radość i trudne doświadczenia życia poprzez okazywane miłosierdzie bliźniemu (cierpienie także nasze, bo dźwigamy brzemiona wzajemnie).
Przyjmowanie postaw samobiczowania, czy ustawianie Boga w pozycji karzącej jest niestety chore!!!
Może taki przykład osoby przeżywającej cierpienie choroby fiz. czy psychicznej. Czy zrozumie i posiądzie to doświadczenie, ten co tego nie doświadcza? Wątpię.
To jest ta wyjątkowość każdej relacji człowieka do Boga i bliźniego. Każdy z nas inaczej to przeżywa i każdy z nas inaczej widzi głębię Boga, która jest otwierana w sposób wyjątkowy dla każdego z osobna.
Zakończę ann20 Twoim cytatem, który jest mi bliski, pozwolisz:):
"Mnie przekonuje Bóg, który się objawił w Swoim Słowie i w Jezusie Chrystusie. Słowa księży, żywoty świętych i komentarze internautów oceniam wewnątrz, czy mnie przybliżają do Boga, czy ukazują Jego prawdziwy obraz."
Oczywiście, że lepiej cierpieć z Jego łaską. O tym pisałam, że jeżeli poprosimy Go o pomoc w cierpieniu, to On z cierpienia wyprowadzi dobro. Ale cierpienie jest złe i nie jest chciane przez Boga. A jaki będzie skutek, to zależy od nas. Jeżeli się zamkniemy na Boga, to cierpienie może nas doprowadzić do jeszcze większego upadku. Ale jeżeli się na Boga otworzymy, to On nam pomoże zmienić nasze życie, bo my sami nic nie możemy.
Jeżeli odpowiada Ci Kempis, to z niego tak szybko nie rezygnuj, tylko nie bierz wszystkiego, ale przefiltruj to przez swój rozum.
Droga Krzyżowa to jest ważne nabożeństwo, tak samo jak opis męki Pana w Ewangeliach. Ważne, bo w każdym fragmencie tej drogi możemy odnaleźć siebie. Jezus tak bardzo chciał być do nas podobny. Panie, Ty wiesz, co ja przechodzę, jak mi ciężko, bo Ty cierpiałeś. Kiedy ja cierpię, staję się podobny do Ciebie.
Nie będę dziękować za cierpienie, bo niby komu? Bogu? Bóg nie zsyła cierpień. Ale będę dziękować za to, co dobrego wyszło z tego cierpienia. Komu? Bogu! Bo tylko Bóg może dobro wyprowadzić z cierpienia.
Porozmawiaj z Panem Bogiem o tym, jak Go widzisz. Niech On Ci powie, czy jest Miłością czy jest Bogiem raniącym.
Pozdrawiam :)
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.