Człowiek, czy atrapa człowieka - a może strzęp Człowieka zagubionego? Rzeczywiście, być może dla dobra osoby niepoprawnej, w efekcie drastycznie odrzuconej, pojawi się szansa autorefleksji i przemiany, a dla tej, która w swej desperacji dopuściła się zerwania więzi, skończy się widmo utraty poczucia godności. Wbrew pozorom, to bardzo trudny temat. Mieszają się tu bowiem nienawiść i żal, wola przykładnego ukarania i miłosierdzie, pamięć o człowieku ukochanym i przerażające widmo upadku moralnego tegoż. (Nie zawsze wina leży po jednej stronie) I cóż począć? Bóg jedyny wie. Modlitwa, ofiara, pokuta - może to właściwa droga...
Ale czy zawsze ? ..czy nie jest to łatwym wyjściem dla tych którzy z trudnymi ludzmi nie potrafią sobie radzić?..czyż nie ma modlitw w stylu "dziękuję ci za każdego trudnego człowieka,który jest szansą na moją świętość?" Czy nie jest to ucieczka od ewangelizacji?,od pracy nad sobą nad swoją wiarą,nad swoimi cnotami,od odpowiedzialności za zbawienie drugiego? skąd pewność czego od nas Pan Bóg oczekuje skoro takie osoby na naszej drodze życia stawia?..czy ucieczki od niej,czy jednak próby wejścia z NIM do jego życia?
"A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę?" 1Kor 7,16
Tak, decyzja trudna, ale ślepy nie poprowadzi kulawego: jeśli jest się zbyt słabym pod jakimkolwiek względem, to nie tylko się nie pomoże drugiej osobie, ale samemu się straci swoją szansę. Trzeba rozeznać i czasem trzeba zerwać. Dla dobra własnego zbawienia.
Motto dzisiejszego rozważania poruszyło wielu respondentów a bodaj najbardziej, głęboka refleksja Janusza. Dylemat Janusza zdaje się wynikać z osłabienia wiary w słowa: " bo jak śmierć potężna jest miłość" lub tekstu "Hymnu do miłości"( 13;4-8 ) Jeśli kochasz więc, a kochasz z pewnością, spróbuj zastanowić się raz jeszcze. Przeanalizuj czy oby zrobiłeś wszystko co zrobić mogłeś. A może czegoś zabrakło ? A może zerwałeś więzi przedwcześnie, niszcząc szansę i zadając ból dla obojga ?...
Jest - "abyście stronili". Myślę, że to - przestroga przed wejściem w relacje - z takimi ludźmi.
Najczęściej bywa, że nie do końca widzimy w prawdzie i siebie i drugiego (szczególnie, jeśli drugiemu zależy z jakichś względów na zafałszowaniu swego obrazu-pokazaniu siebie wyłącznie z najlepszej strony).
Dziś rozmywają się granice między porządkiem i nieporządkiem - dlatego tak trudne jest rozeznanie - bezpieczna to będzie relacja, czy niebezpieczna? Zwykle dalej jest coraz trudniej, poplątanie z pomieszaniem - im dłużej, tym trudniej podjąć jakąkolwiek decyzję, tym wiekszy ból przy zrywaniu i większa liczba skrzywdzonych. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, ilu wśród najbliższych czasem osób - "strzęp" zamiast człowieka. Jedyna nadzieja w Bogu!
Pod koniec listu Apostoł pisze:"... nie przestawajcie z nim, aby się zawstydził. A nie uważajcie go za nieprzyjaciela, lecz jak brata napominajcie." Upomnienie braterskie? dziś? ... ile trzeba mieć poczucia własnej wartości, by się odważyć? Są wśród nas kamikadze?
Rzeczywiście, być może dla dobra osoby niepoprawnej, w efekcie drastycznie odrzuconej, pojawi się szansa autorefleksji i przemiany, a dla tej, która w swej desperacji dopuściła się zerwania więzi, skończy się widmo utraty poczucia godności.
Wbrew pozorom, to bardzo trudny temat.
Mieszają się tu bowiem nienawiść i żal, wola przykładnego ukarania i miłosierdzie, pamięć o człowieku ukochanym i przerażające widmo upadku moralnego tegoż. (Nie zawsze wina leży po jednej stronie)
I cóż począć? Bóg jedyny wie.
Modlitwa, ofiara, pokuta - może to właściwa droga...
i obyś oglądał pomyślność Jeruzalem
przez wszystkie dni twego życia."
Miłość Boża pełna mądrości, a
mądrość Boża pełna miłości.
I tak chyba od przebóstwienia naszego serca, dzięki łasce, możemy wejść w głębie tego wielkiego miłosierdzia, jakie Bóg daje nam .
Czy więc przekażemy to miłosierdzie innym?
To jest to szczęście poza kalkulacją. Może postać św. Brata Alberta? Taki dziś aktualny na polską rzeczywistość.
tylko czyjemu?
Bożemu czy mojemu?
i jak napisał Janusz - to bardzo trudny temat...
Czy nie jest to ucieczka od ewangelizacji?,od pracy nad sobą nad swoją wiarą,nad swoimi cnotami,od odpowiedzialności za zbawienie drugiego?
skąd pewność czego od nas Pan Bóg oczekuje skoro takie osoby na naszej drodze życia stawia?..czy ucieczki od niej,czy jednak próby wejścia z NIM do jego życia?
Tak, decyzja trudna, ale ślepy nie poprowadzi kulawego: jeśli jest się zbyt słabym pod jakimkolwiek względem, to nie tylko się nie pomoże drugiej osobie, ale samemu się straci swoją szansę. Trzeba rozeznać i czasem trzeba zerwać. Dla dobra własnego zbawienia.
Dylemat Janusza zdaje się wynikać z osłabienia wiary w słowa: " bo jak śmierć potężna jest miłość" lub tekstu "Hymnu do miłości"( 13;4-8 )
Jeśli kochasz więc, a kochasz z pewnością, spróbuj zastanowić się raz jeszcze. Przeanalizuj czy oby zrobiłeś wszystko co zrobić mogłeś. A może czegoś zabrakło ? A może zerwałeś więzi przedwcześnie, niszcząc szansę i zadając ból dla obojga ?...
Jest - "abyście stronili". Myślę, że to - przestroga przed wejściem w relacje - z takimi ludźmi.
Najczęściej bywa, że nie do końca widzimy w prawdzie i siebie i drugiego (szczególnie, jeśli drugiemu zależy z jakichś względów na zafałszowaniu swego obrazu-pokazaniu siebie wyłącznie z najlepszej strony).
Dziś rozmywają się granice między porządkiem i nieporządkiem - dlatego tak trudne jest rozeznanie - bezpieczna to będzie relacja, czy niebezpieczna? Zwykle dalej jest coraz trudniej, poplątanie z pomieszaniem - im dłużej, tym trudniej podjąć jakąkolwiek decyzję, tym wiekszy ból przy zrywaniu i większa liczba skrzywdzonych. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, ilu wśród najbliższych czasem osób - "strzęp" zamiast człowieka. Jedyna nadzieja w Bogu!
Upomnienie braterskie? dziś? ... ile trzeba mieć poczucia własnej wartości, by się odważyć? Są wśród nas kamikadze?