1 Kor 3,1-9 "Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg." 1 Kor 3,1-9
Wzrastanie to tajemnica i szeptania między Bogiem, a człowiekiem- duszą. Ciekawe jest to,że często nie ma to nic wspólnego z naszymi zewnętrznymi działaniami, gdyż Bogu wiadome są ścieżki , którymi chce nas prowadzić.
Otrzymujemy łaskę w czasie w którym Jemu się podoba.Nie tak, jak my sobie wyznaczamy.
Miałam taki czas w którym bardzo wyraźnie i świadomie wiedziałam czego mi brakuje. Zapragnęłam w związku z tym więcej. Minęły lata i ujrzałam "nowy ląd". Rzeczywistość duchowa nie jest taka prosta do ogarnięcia. Pokora i ukrycie w Jezusie naszym Panu, to moc, która nie pozwoli upaść w czasie trudnym. Pycha , wielkość, jeśli nas dopada, to zapalone czerwone światło, że czas się zatrzymać, na zrobienie remanentów w sobie.
Dla mnie najpiękniejsza jest bliskość i obecność Boga w doświadczaniu tego, co jest według mnie niemożliwe, czego docześnie mi brakuje , a jednak przychodzi, otrzymuję to. Czasem muszę poczekać ze dwa trzy lata. Innym razem jestem zaskoczona , bo otrzymuję już , bez czekania.
Potrzeba wierności. Zakochanym, nie brakuje nigdy czasu , by być razem w przeżywaniu i miłowaniu wzajemnym.
Tak. Duchowość wzrasta w człowieku z każdym dniem. U minie to był bardzo długi, mozolny proces poszukiwania. Nie wiem, czemu nie mogłem się przybliżyć ani na centymetr więcej do miłości Bożej. Tak bardzo pragnąłem, może świat otaczający mnie rozpościerał przeze mną równoległą rzeczywistość, która nijak się miała do oferowanej prze Boga? Wiem, że nie można od razu stać się świętym. Droga do Boga to podążanie za ledwo palącym się światełkiem w ciemności. Bardzo rzadko zdarza się, że dzieje się to przez rozbłysk, iluminescencę światła. Najczęściej to właśnie ten nikły płomyk, rozpala się w nas coraz mocniej i mocniej, aż wreszcie możemy powiedzieć o sobie, ze jesteśmy wierzący. To długi proces. Ale nagroda jest przeogromna. Trzeba ufności. Takiej, jaką ma małe dziecko, które patrzy się na mamę i tatę jak na wyrocznie. Wie, że oni są jego opiekunami i chcą dla niego tylko dobrze. Nie zadaje ciągle pytań tylko im po prostu ufa. Takiego dziecięctwa Bożego oczekuje od nas Pan Bóg i taka postawa jest chyba kluczem do nowych narodzin i odkrycia nowej rzeczywistości. Jeszcze jedna myśl, apropos uzdrawiania ciała przez Jezusa. Jest taka ewangelia o tym jak Pan Jezus uzdrowił kilku trędowatych. Tylko jeden przyszedł za to podziękować. Tylko ten wg. Jezusa został prawdziwie uzdrowiony. Myślałem, dlaczego, przecież wszyscy zostali uleczeni. Otóż dla Pan Boga, jakkolwiek to nie zabrzmi, nie jest istotny nasz stan fizyczny. Nawet, gdy jesteśmy chorzy fizycznie to nadal tylko sprawa ciała - czyli zupełnie drugorzędna. Ważne jest abyśmy mieli zdrową duszę. Jeden z uzdrowionych, wyraził swoją wiarę dziękując za łaskę, którą mu okazał Chrystus. Dlatego został uznany za prawdziwie uzdrowionego. Wierzący, bowiem, jest ten, kto dziękuje, nie ten, kto prosi. Ilu ludzi się modli w obliczu tragedii a ilu przychodzi w maju na nabożeństwo majowe? Zatem słowo „dziękuję” wyraziło u tego człowieka wiarę, co stanowiło o jego „wyzdrowienie” – cud ten uzdrowił jego duszę, to co się stało z jego ciałem nie miało zupełnie znaczenia – dlatego został uznany za prawdziwie uzdrowionego. Inni, choć zasklepiły się im rany, nadal pozostają chorzy.
Kochać Boga-powie św Jan od Krzyża-to ogołocić się dla Niego ze wszystkiego, co jest Bogiem...Jestem jak dziecko,zdanie całkowicie na łaskię otaczających ludzi . Życie duchowe to moja modlitwa-wiara-miłość,pozwolić żeby On nas kochał swoją miłością.
Bardzo podoba mi się to zdanie : "Tak naprawdę uzdrowienie to nowe narodziny." Bardzo dziękuje Ci Panie za ten czas, który mi dajesz, chociaż czasem wydaje mi się że wcale nie rosnę ale stoję w miejscu, ale to Ty dajesz wzrost wiec chyb muszę zaufać i uczyć się wierności.
"Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg."
1 Kor 3,1-9
Wzrastanie to tajemnica i szeptania między Bogiem, a człowiekiem- duszą.
Ciekawe jest to,że często nie ma to nic wspólnego z naszymi zewnętrznymi działaniami, gdyż Bogu wiadome są ścieżki , którymi chce nas prowadzić.
Otrzymujemy łaskę w czasie w którym Jemu się podoba.Nie tak, jak my sobie wyznaczamy.
Miałam taki czas w którym bardzo wyraźnie i świadomie wiedziałam czego mi brakuje. Zapragnęłam w związku z tym więcej. Minęły lata i ujrzałam "nowy ląd".
Rzeczywistość duchowa nie jest taka prosta do ogarnięcia. Pokora i ukrycie w Jezusie naszym Panu, to moc, która nie pozwoli upaść w czasie trudnym.
Pycha , wielkość, jeśli nas dopada, to zapalone czerwone światło, że czas się zatrzymać, na zrobienie remanentów w sobie.
Dla mnie najpiękniejsza jest bliskość i obecność Boga w doświadczaniu tego, co jest według mnie niemożliwe, czego docześnie mi brakuje , a jednak przychodzi, otrzymuję to. Czasem muszę poczekać ze dwa trzy lata. Innym razem jestem zaskoczona , bo otrzymuję już , bez czekania.
Potrzeba wierności.
Zakochanym, nie brakuje nigdy czasu , by być razem w przeżywaniu i miłowaniu wzajemnym.
Jeszcze jedna myśl, apropos uzdrawiania ciała przez Jezusa. Jest taka ewangelia o tym jak Pan Jezus uzdrowił kilku trędowatych. Tylko jeden przyszedł za to podziękować. Tylko ten wg. Jezusa został prawdziwie uzdrowiony. Myślałem, dlaczego, przecież wszyscy zostali uleczeni. Otóż dla Pan Boga, jakkolwiek to nie zabrzmi, nie jest istotny nasz stan fizyczny. Nawet, gdy jesteśmy chorzy fizycznie to nadal tylko sprawa ciała - czyli zupełnie drugorzędna. Ważne jest abyśmy mieli zdrową duszę. Jeden z uzdrowionych, wyraził swoją wiarę dziękując za łaskę, którą mu okazał Chrystus. Dlatego został uznany za prawdziwie uzdrowionego. Wierzący, bowiem, jest ten, kto dziękuje, nie ten, kto prosi. Ilu ludzi się modli w obliczu tragedii a ilu przychodzi w maju na nabożeństwo majowe? Zatem słowo „dziękuję” wyraziło u tego człowieka wiarę, co stanowiło o jego „wyzdrowienie” – cud ten uzdrowił jego duszę, to co się stało z jego ciałem nie miało zupełnie znaczenia – dlatego został uznany za prawdziwie uzdrowionego. Inni, choć zasklepiły się im rany, nadal pozostają chorzy.
Kochać Boga-powie św Jan od Krzyża-to ogołocić się dla Niego ze wszystkiego, co jest Bogiem...Jestem jak dziecko,zdanie całkowicie na łaskię otaczających ludzi .
Życie duchowe to moja modlitwa-wiara-miłość,pozwolić żeby On nas kochał swoją miłością.
'
"Tak naprawdę uzdrowienie to nowe narodziny."
Bardzo dziękuje Ci Panie za ten czas, który mi dajesz, chociaż czasem wydaje mi się że wcale nie rosnę ale stoję w miejscu, ale to Ty dajesz wzrost wiec chyb muszę zaufać i uczyć się wierności.