Co to się z nami dzieje? Wcale nie jesteśmy słodcy jak miód... Dlaczego odsuwamy Chrystusa... zamiast Go wielbić, naśladować i żyć Jego nauką? Wiem, nie wszyscy... ale w takim razie dlaczego jest tak jak jest? Nie liczą się słowa, tylko czyny... Ostatnio widziałam taki napis: "są kibice i kibole, są katolicy i katole" smutne to...
"Czyż nie wiecie, że odrobina kwasu całe ciasto zakwasza? Wyrzućcie więc stary kwas, abyście się stali nowym ciastem,.." 1 Kor 5,1-8
Jak wyzbyć się starego kwasu, kwasu złości i przewrotności, by dojść do czystości i prawdy? Oczywiście najpierw w sobie. Wszystko byłoby proste, gdybyśmy żyli w sterylnych(niebiańskich) warunkach. Ewentualnie byli ze stali, w tym co doczesne. Człowiek niestety jest narażony na wpływ drugich osób, sytuacji zewnętrznych, braku bezpieczeństwa, wywołanego środkami do życia i funkcjonowania, by się rozwijać i spełniać marzenia swoje i bliskich.
Wobec przeżytego ubóstwa mam świadomość, jak to działa w szumnych ocenach możnych tego świata. Chylę czoła nad biedą duchową i materialną osób, które wrzucono w machinę uwarunkowań. Przecież przyczyny błędów , bywają gorsze od nich samych.
"Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi." Łk 6,6-11
No właśnie, co by uczynić, by usunąć tego, co mówi, prawdę i pragnie żyć jak człowiek, a nie zwierzę.
Trudna jest do zaakceptowania świadomość, że możemy czegoś nie wiedzieć. Jak trudno jest mi się przyznać, gdy mnie ktoś złapie na popełnionym błędzie. Są tacy, co chronicznie unikają tej świadomości, jakby sensem ich istnienia było udowadnianie, że są nieomylni. To nasza naturalna cecha. Jesteśmy ze stali. Jesteśmy z żelaza. Jesteśmy jak głaz. Nikt nam nic nie zrobi. Będziemy tkwić w swojej świadomości. Będziemy posługiwać się rozumem, rozsądkiem, doświadczeniem. Będziemy dzielni i niezależni. Zdobędziemy wszystko, co zechcemy. Sami. Straszne? Jak się nad tym zastanowić to i owszem. Dlaczego przyznanie się do błędu tak wiele kosztuje? Przecież życie byłoby takie piękne, gdybyśmy odrzucili te wszystkie maski własnej mocy. Jakbyśmy przyznali się wszyscy przed wszystkimi i współdziałali, pomagając sobie nawzajem, zamiast udowadniać sobie o swej wyższości. Zapędziliśmy się w tym tak daleko, ze nawet Pana Boga chcielibyśmy poprawiać i wytykać mu błędy. Nikt nie jest mądrzejszy i doskonalszy. Nikt nawet Pan Bóg, który uzdrawia pomimo szabatu… Nie bądźmy tacy. Uczmy się kochać. Nie dajmy się zwieść. Może i nagroda nie jest namacalna, za 2,50 w promocji. Może i poruszamy się w materii mniej klarownej, niż twardo stąpający ignorancji. Może. Ale mamy momenty uniesienia, nasze niebo, choć często zachmurzone chmurami wątpliwości, rozjaśnia się do aż do idealnego błękitu. Obecność Chrystusa, świadomość Jego opieki i wszechobecna miłość to coś, czego, nigdy byśmy nie doświadczyli, gdyby nie ciągłe próby zrozumienia, że nie jesteśmy doskonali.
Idealny błękit ... hmm, zastanawiam się,który odcień błękitu jest tym idealnym;ten ciemniejszy,jak chaber,czy też ten jaśniejszy,trochę jak turkus?
Jeśli bez promocji wartość nagrody byłaby 2500000?
A swoją drogą cieszę się,że nie muszę być nieomylna,choć bywa-ło,że nie umiałam przyznać się do błędów, nawet wtedy,gdy były widoczne na kilometr.I jak pomagać, gdy naszą pomoc odrzucają?
1 Kor 5,1-8
Jak wyzbyć się starego kwasu, kwasu złości i przewrotności, by dojść do czystości i prawdy?
Oczywiście najpierw w sobie. Wszystko byłoby proste, gdybyśmy żyli w sterylnych(niebiańskich) warunkach. Ewentualnie byli ze stali, w tym co doczesne. Człowiek niestety jest narażony na wpływ drugich osób, sytuacji zewnętrznych, braku bezpieczeństwa, wywołanego środkami do życia i funkcjonowania, by się rozwijać i spełniać marzenia swoje i bliskich.
Wobec przeżytego ubóstwa mam świadomość, jak to działa w szumnych ocenach możnych tego świata. Chylę czoła nad biedą duchową i materialną osób, które wrzucono w machinę uwarunkowań.
Przecież przyczyny błędów , bywają gorsze od nich samych.
"Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi."
Łk 6,6-11
No właśnie, co by uczynić, by usunąć tego, co mówi, prawdę i pragnie żyć jak człowiek, a nie zwierzę.
Dlaczego przyznanie się do błędu tak wiele kosztuje? Przecież życie byłoby takie piękne, gdybyśmy odrzucili te wszystkie maski własnej mocy. Jakbyśmy przyznali się wszyscy przed wszystkimi i współdziałali, pomagając sobie nawzajem, zamiast udowadniać sobie o swej wyższości. Zapędziliśmy się w tym tak daleko, ze nawet Pana Boga chcielibyśmy poprawiać i wytykać mu błędy. Nikt nie jest mądrzejszy i doskonalszy. Nikt nawet Pan Bóg, który uzdrawia pomimo szabatu…
Nie bądźmy tacy. Uczmy się kochać. Nie dajmy się zwieść. Może i nagroda nie jest namacalna, za 2,50 w promocji. Może i poruszamy się w materii mniej klarownej, niż twardo stąpający ignorancji. Może. Ale mamy momenty uniesienia, nasze niebo, choć często zachmurzone chmurami wątpliwości, rozjaśnia się do aż do idealnego błękitu. Obecność Chrystusa, świadomość Jego opieki i wszechobecna miłość to coś, czego, nigdy byśmy nie doświadczyli, gdyby nie ciągłe próby zrozumienia, że nie jesteśmy doskonali.
Idealny błękit ... hmm, zastanawiam się,który odcień błękitu jest tym idealnym;ten ciemniejszy,jak chaber,czy też ten jaśniejszy,trochę jak turkus?
Jeśli bez promocji wartość nagrody byłaby 2500000?
A swoją drogą cieszę się,że nie muszę być nieomylna,choć bywa-ło,że nie umiałam przyznać się do błędów, nawet wtedy,gdy były widoczne na kilometr.I jak pomagać, gdy naszą pomoc odrzucają?