Czemu tak? Czemu inaczej? Po pierwsze dlatego, że tak uczy Kościół.
Mówią nieraz więcej niż słowa. Milczeniem przemawiają do serca.
Nie ma w nim nic tajemniczego prawda? Dzień jak dzień. Zwyczajność, proza. A jednak...
Błogosławieństwa są jak kwiaty w wazonie. Niby nic nie dają, a jednak dzięki nim w domu jakoś jaśniej. I miło pachnie.
To nie magia. Działa, jeśli zechce sam Bóg. A człowiek okazuje tak swoją życzliwą bliskość.
Mogą się nam wydawać dziwne. Ale są jakie są, bo są nie tyle ozdobą, co mają coś wyrażać.
Nie, nie chodzi o welon panny młodej. O te, których używamy w naszych kościołach.
Słychać je z daleka. I trudno przed ich niesionym dźwiękiem orędziem uciec.
Okno, w nim kolorowe szybki. Ozdoba? Jak najbardziej. A jednocześnie ważny znak. I pouczenie.
Kościół, świątynia. Nie chodzi tylko o użyteczność. To w swoim podstawowym wymiarze także wymiarze znak. Na który nakłada się też wiele innych.