Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Błogosławieństwa są jak kwiaty w wazonie. Niby nic nie dają, a jednak dzięki nim w domu jakoś jaśniej. I miło pachnie.
Z cyklu "Znaki wiary"
Jakaś chrześcijańska magia? Przejaw myślenia życzeniowego? Co właściwie daje? Takie pytania mogą zrodzić się, gdy zastanawiamy się nad sensem błogosławieństwa. Tego na koniec Mszy, tego Najświętszym Sakramentem na koniec różnych nabożeństw (w których adorowany choć przez chwile jest Chrystus pod postacią Chleba), różnych błogosławieństw osób czy także rzeczy. Przez kapłana, ale i zwykłych, „niefunkcyjnych” ludzi. Choćby gdy rodzice błogosławią swoje dzieci w dniu pierwszej Komunii, ślubu albo i bez specjalnej okazji. Co to w ogóle jest? Odpowiedź nie jest tak oczywista. Zwłaszcza, że kiedy próbujemy to sobie wyjaśnić, pierwszą rzeczą, która się nasuwa, jest Kazania na Górze i osiem błogosławieństw, w których nie tyle mamy błogosławienie co ogłaszanie błogosławionymi. Więc jak?
Jak napisać prosto, by nie zostać oskarżonym o prostactwo ;).... E, błędów nie popełnia tylko ten, kto nie robi nic :). Trzeba więc chyba najpierw zauważyć, że w Biblii dość często spotykamy się z tym, że błogosławi człowiekowi sam Bóg. To Boże błogosławieństwo zapewnia mu pomyślność. Ot, już przy stworzeniu świata Bóg błogosławi. Najpierw zwierzęta, potem człowieka. W tym drugim wypadku padają słowa:
Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi (Rdz 1,28).
Boże błogosławieństwo jawi się tutaj jako pewien życzliwy dar; szczególnie życzliwy (bo przecież już samo stworzenie człowieka było życzliwością wobec niego), dający człowiekowi pewien przywilej, gwarantujący pomyślność, będący zapewnieniem Boga, że dopilnuje, by tak się stało jak obiecuje. I w takim znaczeniu błogosławieństwo Boże dla człowieka będzie się przewijało przez wszystkie księgi Biblii. Gdy Bóg będzie błogosławił Abrahamowi, Izraelowi podczas wędrówki przez pustynię czy potem, już w Ziemi Obiecanej całemu narodowi albo poszczególnym ludziom czy rodom. Potem także Jezus będzie błogosławił. Przynoszone doń dzieci, Apostołów w dniu Jego wstąpienia do nieba....
Znaleźć możemy też w Biblii wiele wzmianek o tym, że błogosławi człowiek. Drugiego człowieka czy jakąś rzecz. To kapłan, ale też np. ojciec rodziny. Najbardziej rzucająca się w oczy w Biblii to sytuacja, gdy Jakub skradł błogosławieństwo ojca Ezawowi. Albo gdy tenże Jakub wiele lat później błogosławi swoich synów... Czy to coś daje? Czasem błogosławić nakazuje sam Bóg, więc można domniemywać, że On sam obdarza łaską tego, którego człowiek błogosławi. Czasem, jak w przypadku wspomnianych błogosławieństw ojcowskich, można odnieść wrażenie, że błogosławiący przekonani są o oczywistości mocy takiego błogosławieństwa z samej racji bycia owym ojcem. Słusznie? Czy to raczej jakiś przejaw myślenia magicznego? Trudno chyba jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć. Są owe błogosławieństwa bardziej pewnym życzeniem dobra. A ich skuteczność zależy oczywiście od Boga. Ale skoro Bóg jest dobry, czemu miałby takiego życzenia dobra nie wesprzeć swoją łaską? To wcale nie czczy domysł. W Liście do Rzymian święty Paweł pisał:
Błogosławcie tych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie!
Życzyć komuś zła to jakby przeciwieństwo błogosławieństwa. Czy złorzeczenie ma moc sprawczą? Raczej nie, bo gdyby miało, to pewnie świat już dawno pogrążyłby się w otchłani zła. Ale na pewno ta złość wyrażona w przeklinaniu w jakiś sposób przyczynia się do tego, że jest go więcej. Z błogosławieństwem jest na odwrót. Nie musi wcale okazać się skuteczne dając to, czego człowiek oczekuje. Ale dzięki niemu, dzięki temu dobremu nastawieniu, jest w świecie więcej dobra.
W Biblii nie brak też wzmianek, że człowiek błogosławi Boga. I że powinien Go błogosławić. „Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, Jego chwała będzie zawsze na moich ustach” – czytamy w pierwszym wersecie Psalmu 34. A Zachariasz, ojciec Jana Chrzciciela rozpoczyna swoją pieśń słowami „Błogosławiony Pan, Bóg Izraela...” (Łk 1). Błogosławić Boga nie znaczy jednak życzyć Mu pomyślności. To raczej wysławianie Go, uwielbianie. Od tego wielkości Boga też oczywiście nie przybywa, ale przez owo uznanie, że Bóg jest wielkim dobrodziejem, świat na pewno staje się trochę lepszy.
Na kartach Pisma Świętego znajdujemy też sceny, kiedy ktoś ogłasza kogoś błogosławionym. Tak jest np, gdy Elżbieta mówi, że Maryja błogosławione jest z racji tego, że uwierzyła Bogu. Przede wszystkim zaś znajdujemy też w Jezusowym Kazaniu na Górze tzw. osiem (właściwie dziewięć) błogosławieństw. W takich wypadkach chodzi o wyrażenie przekonania, że człowiek, który tak czy inaczej postępuje jest szczęśliwy, bo jest Bogu bliski i może spodziewać się od Niego różnorodnego dobra.
Nie jest więc błogosławieństwo koniecznie związane z jakimś faktycznym przekazywaniem łaski. Pewnym źródłem Bożej łaski są jedynie sakramenty. Błogosławieństwa zaliczamy raczej to tzw. sakramentaliów: to czy i jaką łaskę dają zależy od Boga. Błogosławieństwa z całą pewnością dają łaskę tylko wtedy, gdy błogosławi Bóg. W innych wypadkach jest raczej próbą zasiewania dobra w świecie, mnożenia go postawą życzliwości wobec innych. A dzięki temu Bóg może też dać tyle dobra, ile zechce. No i bywa w końcu błogosławieństwo wskazywaniem na to dobro już w świecie obecne.
Kiedy więc otrzymujemy błogosławieństwo – to na zakończenie Mszy czy nabożeństw – warto przypominać sobie: Bóg jest dobry i tego dobra chce dla nas. Błogosławieństwo nie daje jakieś konkretnej łaski, ale jest znakiem nieustającej życzliwości Boga wobec nas; życzliwości, która owocuje tym, że daje nam w każdej chwili, także chwili błogosławieństwa, tyle ile potrzebujemy. Kiedy z kolei kapłan błogosławi przedmioty (popularnie mówimy, że je święci) to nie znaczy, że w te przedmioty zstępuje jakaś nadzwyczajna moc – na różaniec czy obraz o treści religijnej. Znaczy, że przeznaczone zostają do tego, by pomagały nam w naszym uświęceniu. A gdy chodzi o przedmioty nie związane z kultem – np. mieszkania, samochody – błogosławieństwo ma być znakiem, że mają one służyć dobru, będąc jednocześnie życzeniem, by Bóg swoją łaską uchronił posługujących się nimi przed wszelakim złem.
Warto pamiętać, by samemu też błogosławić. Boga, ludzi, także tych, którzy są naszymi nieprzyjaciółmi. Żadnego wymiernego dobra to może nie przynosi, ale... Jak przekleństwa, bluzgi, różnoraki gniew, złość, gorycz i temu podobne, są jak dymiący komin dla środowiska, psują atmosferę duchową świata, tak błogosławieństwo ją oczyszcza i sprawia, że w takim świecie łatwiej wzrasta dobro. Gdy tak czynimy wcześniej czy później okaże się, że i my sami jesteśmy naprawdę błogosławieni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |