"Dlaczego mam krępować swoje życie bezsensownymi nakazami i zakazami?" . To oto to pół biedy.O wiele większe wyzwanie to bycie pełnym chrześcijaninem: czyli gotowość na każdą zmianę jaką w życiu człowieka może dopuścić Bóg.Czyli np. gotowość rezygnacji z własnego projektu na życie, pragnień, czegoś co pociąga człowieka - na rzecz misji jaką Bóg ma dla każdego człowieka. Głęboko uświadomiona prawda ta powoduje niemałe rozdarcie wewnętrzne- zwłaszcza że Bóg niesamowicie respektuje wolę człowieka bo jest pokorny. Szkoda że tego nie poruszył autor, bo to jest clue chrześcijaństwa. Prowadzi zaś ono na Golgotę- na krzyż (ukrzyżowanie swego umysłu). . Wychowanie do wiary i prawdziwego chrześcijaństwa ma miejsce tylko w małych wspólnotach (tj. zakony, grupy modlitewne, ruchy posoborowe). Co tygodniowe, a nawet co dzienne, przychodzenie do Kościółka-tylko do pewnego stopnia udoskonali człowieka i pogłębi jego wiarę. Optymizm autora jest tutaj błędny, choć piękne roztacza wizje.
Głęboka myśl w twoim poście, Bracie. "Ukrzyżować umysł", dojść do granic szaleństwa. Do ściany, gdy już NIC dalej nie można. Kto wytrwa z pomocą Bożej Opatrzności i nie skończy z sobą w takiej sytuacji, ma szansę na nawrócenie (powrót). To jest "clue" Chrześcijaństwa. Bóg jednak nie chce śmierci grzesznika, ale żeby on żył i odnalazł życie w pełni. Wiele za to trzeba zapłacić, nieraz stracić dosłownie wszystko. Wytrwać w ślepiej ufności, może być wtedy jedynym, do czego człowiek jest zdolny. Ale bez Łaski NIC. Bez Łaski nie jest nikt do tego zdolny. Do niczego nie jest zdolny. Pozdrawiam serdecznie.
nie zgodzę się z druga częścią wypowiedzi..otwarty na Boga umysł i serce..On Sam poprowadzi..nawet gdyby człowiek miął do wyboru tylko i wyłącznie eucharystie,i adorację .. tak jak to Czynił ze świętymi..To prawda Bóg jest bardzo łagodny,i bardzo tkliwy na choćby najmniejsze poruszenie serca czy myśli...ale też,On wie lepiej--wiec gdy trzeba "przycisnąć"..na pewno się nie zawaha ;)
.
To oto to pół biedy.O wiele większe wyzwanie to bycie pełnym chrześcijaninem: czyli gotowość na każdą zmianę jaką w życiu człowieka może dopuścić Bóg.Czyli np. gotowość rezygnacji z własnego projektu na życie, pragnień, czegoś co pociąga człowieka - na rzecz misji jaką Bóg ma dla każdego człowieka. Głęboko uświadomiona prawda ta powoduje niemałe rozdarcie wewnętrzne- zwłaszcza że Bóg niesamowicie respektuje wolę człowieka bo jest pokorny. Szkoda że tego nie poruszył autor, bo to jest clue chrześcijaństwa. Prowadzi zaś ono na Golgotę- na krzyż (ukrzyżowanie swego umysłu).
.
Wychowanie do wiary i prawdziwego chrześcijaństwa ma miejsce tylko w małych wspólnotach (tj. zakony, grupy modlitewne, ruchy posoborowe). Co tygodniowe, a nawet co dzienne, przychodzenie do Kościółka-tylko do pewnego stopnia udoskonali człowieka i pogłębi jego wiarę. Optymizm autora jest tutaj błędny, choć piękne roztacza wizje.
tak jak to Czynił ze świętymi..To prawda Bóg jest bardzo łagodny,i bardzo tkliwy na choćby najmniejsze poruszenie serca czy myśli...ale też,On wie lepiej--wiec gdy trzeba "przycisnąć"..na pewno się nie zawaha ;)