Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Sześć homilii
ks. Leszek Smoliński
„Bycie w drodze” to stanowi klucz naszego chrześcijańskiego życia, symbol i synteza wszystkich naszych życiowych poczynań. Pokonujemy mniejsze lub większe odległości, aby dotrzeć do upragnionego celu. Również Jezus z dzisiejszej Ewangelii odbywa podróż, zmierza do Jerozolimy. W swojej wędrówce przeżywa różne trudności, jak choćby brak gościnności Samarytan. W drodze do Jerozolimy miało też miejsce spotkanie z trzema ludźmi, z których każdy chciał być uczniem Jezusa. Każde z tych trzech spotkań z Jezusem ilustruje doniosłość sprawy królestwa Bożego oraz potrzebę oddania się tej sprawie ludzi, którzy mają być Jego zwiastunami i głosicielami.
„Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!” – wyznaje pierwszy, pełen entuzjazmu młody człowiek. W taki właśnie sposób, całkiem dobrowolnie, wybierano nauczycieli spośród rabinów. Jezus jednak spokojnie studzi ten młodzieńczy zapał. Człowiek ów nie zdaje sobie bowiem sprawy z tego, na co się decyduje. Być uczniem Jezusa znaczy dzielić całkowicie Jego niedolę. „Lisy mają nory, a ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn człowieczy nie ma miejsca, gdzie by mógł głowę położyć”. Tak więc bardzo wyraźnie kazał Jezus owemu człowiekowi rozważyć dobrze decyzję, którą zamierzał podjąć.
Innego natomiast wezwał sam, żeby poszedł za Nim i człowiek ten wyraził zgodę, ale pragnął przedtem pójść i pogrzebać swojego ojca. Musiał być chyba bardzo zdziwiony, gdy usłyszał bezwzględne słowa Jezusa: „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże”. Słowa te musiały wydawać się szczególnie szorstkie Izraelitom, których Prawo wyraźnie zobowiązywało do grzebania rodziców i krewnych. Lecz z niezwykłości tych słów wynika również wielkość sprawy królestwa Bożego i jego pierwszeństwo przed sprawami doczesnymi. Kandydatów na swoich uczniów wzywający Bóg wymaga posłusznego pójścia za Jego głosem. „Umarli” grzebiący swoich bliskich to ci, którzy nie usłyszeli głosu powołania. Być może nie chodzi tu o pogrzeb zmarłego akurat ojca, ale o przyłączenie się do Jezusa dopiero po śmierci ojca, która nie wiadomo, kiedy nastąpi?
Powód o wiele mniej ważny przedstawił trzeci ewentualny kandydat na ucznia Chrystusa. Wyraził zgodę pójścia za Panem, pragnął jeszcze wrócić na chwilę do domu, by pożegnać się z najbliższymi. Rzecz po ludzku zupełnie zrozumiała: wypadało pożegnać rodzinę, gdy się odchodziło nie wiadomo dokąd i nie wiadomo na jak długo. Ale Jezus i tym razem był innego zdania: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa i równocześnie wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego".
Zapytajmy, więc: jakie warunki mamy spełnić, żeby stać się świadkami królestwa Bożego? Przede wszystkim mamy wyzbyć się naszych lęków i otwierać się na teraźniejszość, w której żyjemy. Bo w tej teraźniejszości działa łaska Boża. Bóg stawia nas w konkretnym miejscu, wśród konkretnych ludzi, z którymi mamy kroczyć do zbawienia. Mąż ma zbawić się wraz ze swoją (a nie cudzą!) żoną, żona z mężem, przekazując wiarę swoim dzieciom. Mamy głosić królestwo Boże przez uczciwe życie, wypełnione prawdą i miłością świadomi, jak uczyła św. Faustyna, że „czas przechodzi i nigdy nie wraca”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |