Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Można być atletą, zdolnym do siłowych popisów, ale niezdolnym do operacji intelektualnych i duchowego wysiłku.
Dzień zaczynał od pytania. Kiedy przyjedzie tata? I do końca dnia już niczym innym nie był zainteresowany. Owszem, były przerwy na jedzenie, zabawy w grupie, wspólne modlitwy. Wystarczyła jednak chwila bez zajęć, by natychmiast przyklejał się do swego opiekuna, jak mantrę powtarzając wciąż to samo. Podziwiałem – jak go nazywaliśmy – dużego Andrzeja. Jego cierpliwość zaowocowała w siódmym dniu. (Jakaś biblijna analogia?) Pojechaliśmy w Tatry. Dolina Chochołowska przywitała nas mgłą. Gęste chmury przetaczały się nad lasem i graniami, to odsłaniając, to zasłaniając otaczające ją turnie. Mały Andrzej (ten od pytań) szedł oczarowany. Rozglądał się na boki, pytającym gestem wskazywał na wyłaniające się z mgieł skały, zachłystywał rześkim powietrzem i milczał jak zaklęty. Głos odzyskał dopiero w autobusie. Proszę pana, kiedy znów pojedziemy w góry? I tak zostało do dnia, kiedy znów wylądował w ramionach ojca.
Że też duży Andrzej nie wybuchnął zniecierpliwieniem. Chociaż czasem widzieliśmy, że ma dość. Ale nie mogliśmy zmienić opiekuna. Dzieciak przywiązał się do niego od chwili, gdy zobaczyli się pierwszy raz w kościele. Być może, będąc drobnym i szczupłym, czuł się bezpieczny przy pełnym sił, krzepkim młodzieńcu. Ale wracając do opiekuna…
W wolnej chwili brał Pismo święte i szedł nad dom, na skraj łąki, gdzie rósł rozłożysty jesion. Gdy wracał twarz przypominała Mojżesza, schodzącego z Synaju. Rozpromieniona, pogodna, bez cienia rezygnacji czy niezadowolenia. Wiedzieliśmy. Nie budowa ciała decydowała, że niepełnosprawny dzieciak czuł się przy nim bezpieczny. Bo można być atletą, zdolnym do siłowych popisów, ale niezdolnym do operacji intelektualnych i duchowego wysiłku. On łączył jedno z drugim.
Pismo święte, cisza, samotność, zanurzenie w cierpliwości Boga. O tej nie sposób myśleć inaczej, jak tylko z drżeniem serca. W chwili, gdy powinna się skończyć, objawia się w całej pełni. Panie, miej cierpliwość… Jakąż to sztuką jest odpowiadać tysiąc razy na to samo pytanie? Patrzeć na śmierć umiłowanego, powstrzymać słuszny gniew, zaniechać kary i zobaczyć dzień, w którym zabójca staje się umiłowanym dzieckiem. Choćby w ostatniej godzinie. To jest sztuka. Właściwa Bogu.
Tylko Bogu?
„Ja je okopię i obłożę nawozem…” Motyką Słowa wzruszę jego serce. Oczyszczę kroplą Krwi. Rozpalę ogniem Ducha. Wzmocnię łaską. Nie zniechęcę się ani nie załamię. Będę podnosił z upadków i opatrywał rany. Aż zaowocuje Moją cierpliwością.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |