Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Garść uwag do czytań na XXIII niedzielę zwykłą roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.
5. W praktyce
Upominanie to obowiązek wynikający z miłości bliźniego. Od razu więc należy z roztropnością spojrzeć na inne motywacje, jakie mogą się w tej kwestii pojawić. Bo mogą one wypaczyć właściwy sens upominania.
Upominanie nie może wypływać z chęci poniżenia grzesznika. Czyli? Może się zdarzyć, że za upominanie bierze się ktoś, komu ta sytuacja daje swoistą satysfakcję. Oto ma okazję upokorzyć kogoś, kogo z jakiegoś powodu nie lubi albo kogoś, na kim teraz można się zemścić. I to niby będąc w zgodzie z Bożym prawem, bo przecież jest obowiązek upominania. Prawdziwe intencje będą jednak inne.
Podobnie jest z „publiczny donosem na grzesznika” bez wcześniejszej próby upomnienia go w cztery oczy, a potem wobec kilku świadków czy w końcu wobec Kościoła (Czyli kogo? Całej wspólnoty? Tylko zwierzchników?). Wywlekając na wierzch brudy brata w wierze donosiciele bardzo często pomijają te wcześniejsze etapy z góry zakładając, że będą one nieskuteczne. A niby dlaczego? Bo to człowiek z gruntu zły i się nie zmieni? W takim razie po co upominać go publicznie? Przecież to też nic nie da, prawda? Więc po co? Smutne, ale motywacją do takiego publicznego upominania jest chyba zazwyczaj chęć poniżenia bliźniego, nie pragnienie, by się nawrócił. A właśnie to powinien być główny motyw, dla którego ktoś decyduje się na upominanie grzesznika. Inaczej wszystko wygląda raczej na obmowę czy nawet rzucanie jakiś pochopnych sądów na temat bliźniego, bo przecież nie dało mu się wcześniej szans wytłumaczenia, obrony...
Innym motywem, dla którego czasem ktoś decyduje się upomnieć jest chęć uwolnienia się od winy za milczenie. Wydaje się wręcz, że to zgodne z tym, co czytamy u Ezechiela. Warto jednak zwrócić uwagę na parę drobiazgów. Po pierwsze prorok zostaje przez Boga ustanowiony stróżem Izraela. Rodzi się pytanie na ile konkretny człowiek podobnie jest stróżem swoich bliźnich i konkretnie kogo. Swoich bliskich? Wszystkich ludzi? A co będzie, jeśli relacje z konkretnym człowiekiem z góry skazują taką misję nie tylko na niepowodzenie, ale wręcz na utwierdzenie grzesznika w jego postawie? Przecież upomnienie wroga raczej skuteczne nie będzie...
Po drugie trzeba zauważyć, że prorok miał upominać, ale sąd i karanie należały do Boga. A jako że upublicznienie brudów konkretnego człowieka już samo w sobie jest swoistą kara widać, że także kierowanie się motywem chęci uwolnienia się od winy za milczenie należy kierować się bardzo ostrożnie.
Jak więc to jest z tym upominaniem? Wydaje się, że zawsze powinno wynikać z miłości. Pamiętając zaś w jakim kontekście jest umieszczony ewangeliczna zasada upominania bliźnich chrześcijanin nie powinien zapominać po pierwsze o tym, że Bogu sprawia radość nawrócenie się grzesznika, nie jego potępienie. A po drugie także o tym, że on sam ma obowiązek wybaczyć. Zawsze ilekroć ktoś uznaje swój grzech.
Czy można jakoś dokładniej wyznaczyć granicę, kiedy jeszcze nie należy upominać, a kiedy już trzeba? Ksiądz Stanisław Olejnik, w swoim podręczniku teologii moralnej pisze, że obowiązek upominania istnieje, gdy jednocześnie spełnione są dwa warunki:
a) istnieje rzeczywista potrzeba bliźniego apelująca o pomoc
b) istnieje moralna możliwość takiego upomnienia
I dalej wyjaśnia, że nie mogą upominać ci, którzy w tym samym przedmiocie ciężko upadają, gdyż upominanie w takim wypadku byłoby aktem obłudy i zapewne byłoby nieskuteczne. Zaś samo upomnienie powinno być podejmowane roztropnie i z taktem, a nawet z pokorą. Inaczej nie tylko będzie nieskuteczne, ale nawet szkodliwe. Nieraz trzeba wręcz milczeć i cierpliwie czekać. Czy należy demonstracyjnie zrywać z grzesznikiem? Tylko wtedy, gdyby brak takiej reakcji mógł być potraktowany jako aprobata dla złych czynów. Jezus uczył – ciągnie dalej ksiądz Olejnik – że upominać powinno się najpierw w cztery oczy, potem przy świadkach, a dopiero potem należy donieść Kościołowi. Od tej zasady odstąpić trzeba wtedy, gdy grzech jest mocno szkodliwy społecznie, daje zgorszenie itp...
Tyle ks. Olejnik. Trzeba też pamiętać, że nie powinni upominać grzeszników ludzie mający problemy ze skrupulatnym sumieniem. Po pierwsze, nie potrafią właściwie ocenić swojego postępowania, więc tym łatwiej zrobić im z igły widły, gdy chodzi o bliźnich. Po drugie obowiązek ten potrafi tak zdominować ich myślenie, że wpędzają się w rozpacz. Nie da się przecież upomnieć wszystkich grzeszników. Zdrowy człowiek to wie. Skrupulat, nie mając zdrowego, roztropnego i umiarkowanego spojrzenia na sprawy, będzie się ciągle obwiniał, że robi zbyt mało. Więc takim ludziom spowiednicy powinni wręcz zakazywać upominania...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |