By jak najlepiej przeżyć Wielki Post, chcemy każdego dnia przybliżać tradycje i zwyczaje, przede wszystkim żydowskie, ale czasem również i rzymskie, związane z tym co wydarzyło się blisko dwa tysiące lat temu w Jerozolimie.
DEPTANA PRZEZ POGAN
„Skoro ujrzycie Jerozolimę otoczoną przez wojska, wtedy wiedzcie, że jej spustoszenie jest bliskie. Wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry; ci, którzy są w mieście, niech z niego uchodzą, a ci po wsiach, niech do niego nie wchodzą! Będzie to bowiem czas pomsty, aby się spełniło wszystko, co jest napisane. Biada brzemiennym i karmiącym w owe dni! Będzie bowiem wielki ucisk na ziemi i gniew na ten naród: jedni polegną od miecza, a drugich zapędzą w niewolę między wszystkie narody. A Jerozolima będzie deptana przez pogan, aż czasy pogan przeminą”. Łk 21, 20-24
Przypominają się również proroctwa starotestamentalne:
„A około połowy tygodnia ustanie ofiara krwawa i ofiara z pokarmów. Na skrzydle zaś świątyni będzie ohyda ziejąca pustką i przetrwa aż do końca, do czasu ustalonego na spustoszenie.” Dn 9,27
„Uczynię temu domowi, nad którym wzywano mojego imienia, a w którym wy pokładacie ufność, i temu miejscu, danemu wam i waszym przodkom, to samo, co uczyniłem Szilo. Odrzucę was sprzed mego oblicza, podobnie jak odrzuciłem wszystkich waszych braci, całe pokolenie Efraima.” Jer 7,14n
Trzeba pamiętać, że „deptać Jerozolimę” jest synonimem „deptać ziemię świątyni”, biorąc pod uwagę, że miasto było święte właśnie dlatego, że gościło to miejsce „święte” w pełnym tego słowa znaczeniu, tron, gdzie zamieszkiwał Duch Boży. Proroctwo Jezusa musiało brzmieć zupełnie nieprawdopodobnie w narodzie, który z taką determinacją, samozaparciem i niezłomną wiarą odbudowywał już wcześniej Świątynię. Logika i zdrowy rozsądek nakazywały przypuszczać, że nawet w wypadku ponownego jej zburzenia po raz kolejny będzie odbudowana.
I rzeczywiście - świątynię usiłowano odbudować w 132 roku podczas drugiej rewolty, nie starczyło jednak na to czasu z powodu kontrofensywy rzymskiej – jeszcze raz zwycięskiej i niszczycielskiej.
To właśnie wówczas cesarz Hadrian zmienił nazwę miasta na Aelia Capitolina, a na placu zburzonej Świątyni kazał ustawić posągi bogów pogańskich. Na miejscu bramy Południowej, która wychodziła na drogę do Betlejem, kazał natomiast umieścić głowę wieprza. Było to godło Dziesiątej Legii, która obsadziła mury miasta. Jednakże stanowiło to jednocześnie okrutną obrazę narodu, dla którego świnia była zwierzęciem nieczystym, symbolem diabła. Żydzi, jak dawniej, dalej musieli płacić podatek na potrzeby Świątyni, jednakże teraz przeznaczano go dla świątyni Jowisza na Kapitolu w Rzymie. Poza tym Hadrian wypędził z Aelia Capitolina i okolic w szerokim jej zasięgu wszystkich Żydów. Nie mogli zbliżać się do murów miasta, ani tym bardziej ich przekraczać – groziła za to śmierć na miejscu. Tak więc tam, gdzie mogli niegdyś wchodzić jedynie obrzezani, teraz mogli wchodzić wszyscy, z wyjątkiem obrzezanych.
Kiedy cesarzem został Konstantyn, zarówno na dziedzińcu, który należał do Świątyni, jak i w całej Jerozolimie chrześcijanie zaczęli wznosić swoje kościoły.
Ponownie próbowano odbudować Świątynię w 362 roku za panowania cesarza rzymskiego, Juliana zwanego Apostatą, który poprzez tę odbudowę, bardziej niż pomóc judaizmowi, chciał zaprzeczyć chrześcijanom, uznającym te ruiny za znak zamknięcia Starego Przymierza i otwarcia Nowego.
Fakt tej nieudanej odbudowy zrelacjonowany jest przez wielu historyków, często ówczesnych i często również nie katolickich. Na przykład Filostorgiusz, arianin, a więc stojący poza podejrzeniami o sprzyjanie katolikom, gdy relacjonuje takie zdarzenie, które miało za swojego „pozytywnego” bohatera jego teologicznego przeciwnika, Cyryla, biskupa Jerozolimy. Poza tym są jeszcze bardziej „nie podejrzani” jak Ammianus Marcellinus, osobisty przyjaciel cesarza Juliana, ze względów kulturowych bliski pogaństwu, ale zasadniczo ateista, jeżeli chodzi o osobiste przekonania. Opisują oni tajemnicze wydarzenia, jakie zaczęły się dziać we wspomnianym 362 roku. Za wielką sumę pieniędzy daną do dyspozycji przez cesarza zgromadzono materiały na placu, sporządzono plany architektoniczne, sprowadzono tysiące robotników, między nimi wielu ochotników żydowskich. Jednakże biskup Cyryl, w pewnego rodzaju publicznym wyzwaniu, obwieścił wspólnocie chrześcijańskiej, „że w żaden sposób nie jest możliwe, aby Żydzi byli w stanie zrealizować swoje postanowienie”. I rzeczywiście, według licznych historyków ( z których wielu, o czym mówiliśmy, byli współcześni i bezstronni) następnego dnia silne wstrząsy spowodowały trzęsienie ziemi, zburzyły plac budowy i pogrzebały wielu robotników. Fakt natomiast, który wywarł największe wrażenie, został opisany przez wspomnianego już Ammianusa: „Straszne kule ognia, wybuchające intensywnymi falami blisko fundamentów, czyniły to miejsce niedostępnym (…), a ponieważ żywioły w najbardziej uporczywy sposób odrzucały robotników do tyłu, trzeba było przedsięwzięcia zaniechać”.
Tak więc kolejna, i to dobrze zapowiadająca się próba odbudowania Świątyni, zakończyła się niepowodzeniem.
W VIII w. nastąpiła inwazja Arabów, którzy na dziedzińcu ustanowili jedno z najświętszych miejsc islamu: Haram ash-sheriff („wzniosła ogrodzona święta przestrzeń”). Muzułmanie wierzą, że tu właśnie Mahomet spotkał się z Abrahamem, Mojżeszem i Jezusem oraz że stąd właśnie wstąpił do nieba.
Dlatego więc już w VIII w. wokół skały, która była ołtarzem do składania ofiar żydowskich, zbudowano meczet, który otrzymał imię Omara, a kilkadziesiąt lat później meczet al Aqsa: „odległy” (dlatego, że wówczas był najbardziej oddalony od Mekki).
W latach 1099 – 1187 Jerozolimę zajmowało wojsko krzyżowców. Meczet Omara został zamieniony na kościół, a al Aqsa najpierw na pałac dla króla Jerozolimy Baldwina, później na siedzibę Zakonu Templariuszy.
Po wycofaniu się chrześcijan budowle powróciły do kultu muzułmańskiego i należą do niego po dzień dzisiejszy.
Od czasu do czasu wypływały projekty odbudowy Świątyni, jednakże pośród wielu trudności i przeszkód istnieje ta, która dotyczy jej lokalizacji. Trzeba by było mianowicie wyburzyć dwa z najbardziej czczonych meczetów. Jak się wydaje, doprowadziłoby to do wybuchu „świętej wojny”, w porównaniu z którą dotychczasowa muzułmańska opozycja byłaby tylko słabym zadatkiem. Dlatego też kiedy w 1967 roku Żydzi zdobyli zbrojnie tę część miasta, po prawie dwóch tysiącach lat od utraty kontroli nad Jerozolimą, zapewnili Arabów o wolnym, a nawet wyłącznym użytkowaniu dziedzińca. Istniał także inny, nie mniej ważny, a może nawet i ważniejszy powód. Otóż odkąd Świątynia została zburzona, Żydzi zawsze wzbraniali się zbliżać do miejsca, gdzie niegdyś się wznosiła. Wynikało to z faktu, że nie byli już w stanie wskazać dokładnie, gdzie znajdowało się Święte Świętych. Nie wchodzili przeto i nie wchodzą na dziedziniec, ponieważ boją się deptać to miejsce, którego żadna ludzka stopa nie powinna więcej dotykać odkąd, po ustaniu ofiar i kapłaństwa wyznaczonego do ich składania, nie ma już Najwyższego Kapłana, który jako jedyny mógł pozostawiać tam swoje ślady.
Jest to rzeczywiście osobliwe i wydaje się potwierdzać to proroctwo Chrystusa z Ewangelii wg św. Łukasza, że aż do końca czasów jedynie „poganie” (czyli tylko „nie Żydzi”) „będą deptać Jerozolimę”: będą deptać to miejsce, które obejmuje wszystko, co stanowiło teren świątyni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |