Większość z tych historii zdarzyło się naprawdę...
CO BĘDZIE TO BĘDZIE
Marcin traktował studia mało poważnie. Czekał przecież na niego jeden z doskonale prosperujących warsztatów samochodowych ojca. Jednak uważał, że na robienie pieniędzy ma czas, teraz wolał je wydawać i bawić się.
Na dyskotece poznał Sylwię. Zrobiła na nim wrażenie. Po kilku spotkaniach „zgrani” byli nie tylko w tańcu. Nigdy nie zapraszała go do swego domu, tłumacząc to pruderyjnością matki. Za to wiele opowiadała o ojcu, spędzającym czas na zachodnich placówkach. Sylwia miała zwyczaj znikania i nagłego pojawiania się. Kiedyś Marcin chciał ją zabrać na przyjęcie. Podjechał pod kamienicę, w której mieszkała. Ku jego zdziwieniu drzwi otworzyła nie elegancka, wielka dama, jak opisywała swą matkę dziewczyna, lecz zabiedzona kobiecina.
Wreszcie pojawiła się Sylwia. Na widok chłopaka zaniemówiła z przerażenia, lecz szybko opanowała sytuację. Tłumaczyła swe kłamstwo miłością.
- Bałam się, że gdy dowiesz się prawdy o mojej rodzinie, rzucisz mnie. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
Marcin był już tak omotany, że uwierzył we wszystko. Stać go było na drogie prezenty, kupił dziewczynie nawet futro. Nie przewidział tylko, że na to futerko chciała skusić zupełnie innego pana.
Sylwii marzyło się zawodowstwo w biznesie rozrywkowym. Ruszyła w trasę po całej Polsce. Za nią „zakochany” Marcin. Skutki okazały się dla tego ostatniego opłakane - zawalił rok studiów. Wówczas ojciec postawił sprawę jasno: albo powtarza rok i kończy studia, albo od jutra, skoro świt, stawia się w pracy. Z dwojga złego wybrał studia.
Na roku poznał Hanię. Była wesoła, koleżeńska, bezpośrednia, normalna. I właśnie ta normalność najbardziej spodobała się Marcinowi, zmęczonemu burzliwą znajomością z Sylwią. Z Hanią mógł rozmawiać godzinami, mieli wspólne zainteresowania. Dziewczynie również nie był obojętny. Uczucie kwitło do czasu, gdy na horyzoncie znów pojawiła się Sylwia. Na powrót omotała chłopaka. Hanka nie potrafiła walczyć z wyrafinowaną rywalką. Pogodziła się już ze stratą ukochanego, gdy ten znów do niej wrócił. Odejścia i powroty. Powroty i odejścia. Trwało to dwa lata. W końcu Hania kazała mu się zdecydować.
- Albo ona, albo ja. Już tego dłużej nie wytrzymam. Wybierz w końcu jedną z nas! Kocham ciebie, ale mam tego wszystkiego dość!
Wybrał Sylwię. Hanka - po studiach - wróciła do rodzinnego miasteczka. Wówczas okazało się, że jest w ciąży. Była jednak zbyt ambitna, aby poinformować o tym fakcie Marcina. Postanowiła urodzić dziecko i samotnie je wychować. Chłopiec chował się dobrze, jego mama odnosiła sukcesy zawodowe. Kiedy malec skończył cztery lata, zaproponowano jej pracę w Warszawie. Mając już dość złośliwych uwag sąsiadek, pytających o tatusia, i licząc na to, iż w wielkim mieście nikt nie będzie małemu wypominał braku ojca, przyjęła propozycję pracy.
Tymczasem Marcin nadal tkwił w zaklętym kręgu przyciągań i odpychań Sylwii. Przeżył kilka romansów, darował wiele zdrad. Była niczym worek bez dna. Potrafiła przepuścić każdą sumę. A on nie umiał odmówić niczego. Kiedy odchodziła, był wręcz chory, nie potrafił się skupić, pracować. Gdy wracała - wybaczał jej wszystko.
Tym razem rozstanie z Sylwią trwało dłużej niż zwykle. Bawiła w Szwecji. Pewnego dnia spotkał koleżankę ze studiów. W czasie rozmowy ta oświadczyła zaskoczonemu chłopakowi, iż jest ojcem pięcioletniego Piotrusia. Jeszcze tego samego dnia pojechał do mieszkania Hanki. Nie wiedział, jak ona go przyjmie, jak zareaguje mały na widok nie znanego dotąd ojca.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś - spytał od progu zaskoczoną tą niespodziewaną wizytą dziewczynę.
- Przecież niczego by to nie zmieniło. Kochałeś tamtą.
- Nie jestem tego taki pewny.
Syn był oczarowany ojcem. Ojciec nie mniej zachwycony synem. Jednak zakochana w nim dawniej Hania stała się nieczuła na wszelkie umizgi. Zgadzała się na odwiedziny tylko ze względu na malca.
Marcin zrozumiał, że Sylwia go pociągała, bawili się w miłość, ale w ich znajomości nie było cienia uczucia. Po kilku miesiącach oświadczył się matce swojego dziecka. Ta obiecała zastanowić się nad propozycją. W końcu powiedziała sakramentalne tak. Wyznaczyli datę ślubu. O jego planach dowiedziała się Sylwia, która w międzyczasie wróciła z zagranicznych wojaży. I zjawiła się z kontrpropozycją.
- Wracam do ciebie - oświadczyła.
- Tym razem na jak długo? - spytał.
- Na zawsze. Postanowiłam się ustabilizować. Zabawiłam się już co nieco, teraz możemy się pobrać.
- Przyjrzał się dziewczynie uważnie.
- Poszukaj sobie kogoś innego. Mnie już nie interesujesz.
- Ależ, kochanie, przecież na tego bękarta możesz płacić alimenty, nie musisz od razu się żenić - namawiała Marcina.
Wtedy nie wytrzymał. Wyrzucił ją za drzwi. Nie potrafił pojąć, jak mógł przez tyle lat nabierać się na jej prymitywne „bajery”. Długo się nad tym faktem nie zastanawiał, bo spieszył się, aby odebrać syna z przedszkola.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |