Większość z tych historii zdarzyło się naprawdę...
DOMU MÓJ...
W Polsce starość jest karą za długie życie - mówi Anna, pracownica „umieralni”. Nieraz widzi, jak rodziny przywożą ich w pośpiechu - w Wielki Piątek albo w Wigilię, by wreszcie mieć spokój, by bez problemu wyjechać na święta. Albo jak w bramie zdejmują staruszkom z palców złote pierścionki i obrączki. Albo jak kłamią, że przywieźli ich na badania, tylko na kilka dni. Albo jak z jadowitą nienawiścią mówią do głuchych: „Masz wreszcie starucho to, na co zasłużyłaś!”
Anna wtedy powtarza: „Takie czasy - nasze dzieci będą gonić za pieniędzmi i też nas z domu wyrzucą.” Przybywający do „domu” musieli odpowiedzieć na pytania, które u starszych wywołują wstyd: czy są samotni? Dlaczego nie mogą im pomóc własne dzieci? Dlaczego nie mają nic do jedzenia? Skąd ślady pobicia? Musieli też odczekać swoje w kolejce na miejsce - zwolnione przez czyjąś śmierć.
- Ja chętnie wróciłabym do córki - mówi nieśmiało pani w wytartym szlafroku. Wiem, że ona ma męża i dwójkę dzieci i tylko dwa pokoje. Ale chciałabym chociaż tydzień tam pomieszkać.
- Czy tu wam źle - uśmiecha się karcąco Anna. - Macie przecież luksusy. Niech no pani Janina powie, dlaczego tutaj przyszła. Czy sama chciała?
Anna znalazła kiedyś w papierach pensjonariusza adres. W liście spytała: Kim pani jest dla naszego domownika. Wkrótce przyszła odpowiedź. Kobieta była córką.
Dowiedziała się, że jej ojciec odłożył trochę pieniędzy. Przyjechała. Popłakała, że brakuje jej na utrzymanie. Ojciec dał. Potem przez 3 lata nie odwiedzała go wcale, nie pisała. Gdy zmarł, pojawiła się znowu. Wiedziała, że przez cały czas zasiłek ojca oddawano do depozytu. Uzbierało się kilkadziesiąt milionów. Zażądała pieniędzy.
- Spytałam, czy część tej sumy przeznaczy na sprowadzenie zwłok ojca do rodzinnej miejscowości - opowiada Anna. - Odparła, że nie ma takiego zamiaru. Zaproponowałam więc, by postawiła ojcu nagrobek na tutejszym cmentarzu Nie pani interes - odpowiedziała. Ja jej na to, że gdybyśmy do niej nie napisali, nie miałaby tych pieniędzy. To trzeba było nie pisać - burknęła.
- Najważniejsze - mówi Anna - że tu każdy umiera z godnością. Ma ostatnie namaszczenie. I porządne ubranie do trumny, i pośmiertną toaletę, jak trzeba.
Nie tak, jak ci, którzy umierają samotnie, w nędzy. Najtańsze pogrzeby na koszt gminy. Gdzie trumną jest prosta skrzynia, a ostatnim ubraniem lichy łach, często piżama. Ostatnia droga - bez księdza, bez pożegnania. Na wózku cmentarnym, do piachu. Na dwadzieścia lat.
Anna, gdy sobie o tym pomyśli, gdy popatrzy na park z ławeczkami, przestronne korytarze z rysunkami stworzonymi przez staruszków, Matkę Boską z zapalonym światełkiem, cichą pracowitość sióstr zakonnych - powtarza, że tu naprawdę jest raj. A dom? Jeżeli go zabrakło...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |