„Rozsiewaj miłość, dokądkolwiek się udasz: najpierw we własnym domu. Ofiaruj miłość swym dzieciom, swej żonie lub mężowi, sąsiadom... Niech każdy, kto do ciebie przyjdzie, wychodzi z twego domu lepszy i szczęśliwszy. Bądź żywym obrazem dobroci Boga; niech dobro mieszka w twej twarzy, w twych oczach, w twym uśmiechu, niech zawsze gości w twym ciepłym powitaniu.”
DRUGA LEKCJA: PRAWDA
Druga lekcja, jaką nam pozostawia apostołka z Kalkuty, to prawda. Mówić prawdę wiernie, odważnie, jeśli trzeba, wbrew wszystkim. Społeczeństwo końca tego wieku w krajach, nazwijmy je rozwiniętymi, zbudowało w swej kulturze śmierci (jak mówi Jan Paweł II) całą serię tabu. Jeśli się ich nie respektuje, spotyka się pogardę, zostaje się zaklasyfikowanym do grupy niepoprawnych dinozaurów. Zabijanie dzieci nienarodzonych to jeden z tematów tabu, bez wątpienia najmocniejszy. Matka Teresa nie omieszkała go naruszać. Uczyniła to m. in. jakieś cztery, może pięć lat temu, wobec Prezydenta Stanów Zjednoczonych i rządu amerykańskiego w czasie National Prayer Breakfast, w którym i ja brałem udział trzy razy. Ona zaś była gościem honorowym. Wobec jakichś trzech tysięcy Amerykanów należących do klas przywódczych wyznała, czym jest w istocie przerywanie ciąży: to nie komfortowa operacja pozbawiona ryzyka, lecz zabójstwo niewinnej istoty w łonie własnej matki. „Zabija się dzieci mające się narodzić, milionami. A my nic nie mówimy... nikt nie mówi o milionach małych istnień, poczętych, mających takie samo życie, jak wy i ja, życie Boże. A my nic nie mówimy... Narody rozwinięte są najbiedniejsze. Boją się maleństw, boją się mającego się narodzić dziecka, dlatego to dziecko musi umrzeć. Bo nie chcą żywić jeszcze jednego dziecka, nie chcą wychowywać jeszcze jednego dziecka, dziecko musi umrzeć..." Głosić prawdę wobec wszystkich i przeciw wszystkim. Jeśli uczniowie Chrystusa, Syna Boga, nie ośmielają się już głosić i szerzyć prawdy, któż to uczyni? Czy żelazna pokrywa nie spadnie na ludzkość, zamykając ją w więzieniu błędu. Dziękujemy, Matko Tereso, za odważne i wieczne wypełnianie tego obowiązku miłosierdzia, jakim jest głoszenie prawdy. Jej właśnie, niezmiennej, naucza nas Słowo Boże.
TRZECIA LEKCJA: MIŁOŚĆ DZIAŁAJĄCA
Trzecia, największa lekcja, jaką pozostawiła nam Matka Teresa, to lekcja miłości działającej. Nie tylko słownej, błyskotliwej, na czas homilii utkanych z dobrych intencji. Miłość działająca to Słowo Chrystusa przemienione w złoto miłosierdzia. Matka Teresa wspięła się na szczyty rzadko osiągane w czasie 2000 lat chrześcijaństwa. Ona jest, wraz z kilkoma innymi, których zliczyć można na palcach, na samym czele szeregu wspinających się na absolutny szczyt miłości. „Gdy dotykam cuchnących członków – mawiała – wiem, że dotykam Ciała Chrystusa takiego, jakim je przyjmuję w Komunii św., pod postacią chleba. To z tego przekonania czerpię siłę i odwagę. Z pewnością bym tego nie robiła, gdybym nie była pewna i przekonana, że w tym trędowatym ciele opiekuję się Jezusem." Doszliśmy do serca Ewangelii, do bezcennego jądra Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa, do żywotnego ośrodka tajemnicy Boga-Człowieka. Niech przykład ognia miłości Matki Teresy wpije się jak drzazga w ociężałość naszego ciała. Drzazga, zadająca ból dopóty, dopóki miłość nie przekształci się w prawdziwe miłosierdzie. „Miłość, żeby była prawdziwa, musi zadawać ból... Pamiętajcie, że mamy kochać biednych aż do bólu." – mówiła z uporem święta z Kalkuty. Pan nałożył na nas obowiązek dzielenia się dobrami z ubogimi, bogactwami duchowymi z nieszczęśliwymi, bogactwami materialnymi z nędzarzami. Jeśli tego nie czynimy, czy nie powinniśmy przestać uczęszczać do kościoła i przestać przyjmować Ciało Chrystusa? Zaoszczędzilibyśmy Mu łez z powodu tego, że tak źle żyjemy Jego orędziem miłości wcielonej, żyjącej. Jaka powinna być miara tego dzielenia się, podyktowana miłością? Dziesięcina... dziesiąta cześć naszych dochodów, jakiekolwiek by nie były. To jedynie minimum... Kościół powinien jak młotem uderzać serca wiernych tą bardzo starą biblijną tradycją dziesięciny. A nie zapominajmy, że gdy dajemy, Pan zwraca nam stokrotnie. W swych wizjach stygmatyczka Katarzyna Emmerich widziała jak rodzice Najświętszej Panny, ludzie żyjący dostatnio, dzielili co roku stado na trzy części: jedną oddawali Świątyni, drugą – biednym, a trzecią zostawiali sobie. Ich dobra nie pomniejszały się. Matko Tereso, teraz, gdy jesteś w wiecznej radości Pana, po Jego prawicy (Ps 15), wstawiaj się za nami, aby Duch Święty dawał nam moc do rzeczywistego życia tymi trzema wartościami, najcenniejszymi z przekazanych nam przez Chrystusa. Wkrótce, nikt w to nie wątpi, będziemy mogli przyzywać Ciebie jako świętej, Ciebie, która potrafiłaś tak cudownie odbijać jedyną świętość Boga w Twojej wstrząsającej drodze tu na ziemi! Twoje słowo, obrazy z życia są dla nas jak promieniejąca księga: „Pewnego dnia podniosłam człowieka, który żył w rynsztoku. Widziałam, że jego koniec był bliski. Gdy go wzięłam w ramiona powiedział z uśmiechem: ‘Całe życie żyłem na ulicy jak zwierzę, ale umrę jak anioł, kochany i zadbany.’ Pobłogosławiłam go zapewniając, że teraz odejdzie kontemplować Boże Oblicze przez całą wieczność." Dziękujemy, Matko Tereso, za skarby, jakie nam zostawiłaś. Gdy odeszłaś do Domu Ojca, zapadała noc. Setki milionów ludzi poczuły się osierocone, ale przypomniały sobie o swej wartości. Ty błagałaś: „Niech każdy, kto do ciebie przyjdzie, wychodzi z twego domu lepszy i szczęśliwszy!"
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
» | »»