W nieustannym hałasie, jaki zewsząd nas otacza, nie słychać dziś głosu anioła. A my jacyś tacy przestraszeni. A my jacyś tacy smutni.
A nie jest łatwo uwierzyć. Naprawdę uwierzyć.
Pewien młody człowiek napisał maila, którego rozesłał do znajomych. Gdy w tych dniach wszyscy życzą sobie wszystkie dobrego, wesołych świąt itd., on wystukał na klawiaturze komputera dramatyczne słowa:
„Podobno Bóg się stał człowiekiem. No i co z tego? Mój ojciec nadal nie ma pracy. Moja matka nadal jest chora, a lekarze odmawiają jej pomocy, bo się wyczerpały jakieś limity. Moja siostra nie chce ze mną gadać, bo nie pożyczyłem jej paru złotych. Moi kumple kradną, żeby mieć na flaszkę i na jakiegoś skręta. A w gazetach zamiast ‘Pójdźmy wszyscy do stajenki’ widzę wielki napis ‘Pójdźmy wszyscy po prezenty’.
Podobno Bóg stał się człowiekiem, a na świecie nadal króluje draństwo, korupcja, układy, cierpienie, strach, nienawiść.
Podobno Bóg stał się człowiekiem, podobno wierzy w to miliony ludzi na świecie. To dlaczego żyją tak, jakby nic się nie stało?”
„Przyjście Syna Bożego na ziemię jest tak wielkim wydarzeniem, że Bóg zechciał przygotowywać je w ciągu wieków. Wszystkie obrzędy i ofiary, figury i symbole "Pierwszego Przymierza" Bóg ukierunkował ku Chrystusowi; zapowiada Go przez usta proroków, których posyła kolejno do Izraela. Budzi także w sercu pogan niejasne oczekiwanie tego przyjścia” - czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego.
Wielka tęsknota za Bogiem. Wielkie oczekiwanie na Boga. To nie tylko w czasach Starego Testamentu. To także dzisiaj powszechne zjawisko. Chociaż się do tego nie przyznajemy, czekamy, że w nasze życie wkroczy sam Bóg. Że wybawi nas od tych wszystkich bólów, problemów, kłopotów, z którymi zmagamy się każdego dnia. Które nas przytłaczają. Które nas przerastają. Czekamy na Niego tak bardzo, a przecież gdy przychodzi, nie zauważamy jego obecności. Czekamy na Niego tak bardzo, ale gdy staje u naszych drzwi, wołamy jak właściciele zajazdu w Betlejem - „Nie ma miejsca!” i zatrzaskujemy Mu drzwi przed nosem.
Nie bez powodu anioł zwiastujący narodziny Jezusa, Bożego Syna, najpierw woła do ludzi „Nie bójcie się!”. Minęło dwadzieścia wieków, a my wciąż się boimy przyjąć na serio Boga, który stał się człowiekiem. On się uniża, wchodzi między nas, a my wpadamy w przerażanie, bo wydaje nam się bezradny wobec zła tego świata.
Dlaczego bardziej niż w narodziny Bożego Syna wierzymy w tryumf zła?
Dlaczego widząc Boga, który nie zawahał się przyjść na świat jako dziecko, przestajemy Go traktować poważnie? Czy z tego powodu jest mniej Bogiem, niż gdyby przyszedł jako wódz wielkich zastępów anielskich. Czy przyjęlibyśmy Go chętniej, gdyby zamiast urodzić się w ciszy podbetlejemskiej groty, wkroczył z wielkim hałasem i muzyką do centrum handlowego?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |