Sześć homilii
ks. Tomasz Horak
Ilekroć oglądam filmowe kroniki czasów faszyzmu i komunizmu zastanawiam się, jak to możliwe, że miliony ludzi słuchały – i usłuchały – jednego, opętańczo wrzeszczącego człowieka? Ani Hitler, ani Stalin nie są odosobnionymi przypadkami w historii. Dawnej i nowszej. Powszechnej i zaściankowej. Religijnej i świeckiej. Są ludzie, którzy potrafią dostrzec nastrój chwili, zauważyć potrzebę milionów, odgadnąć oczekiwania narodów. A ludzie potrzebują kogoś, kto stanie przed nimi i będzie mówił to, o czym chcą słyszeć. Świat zawsze potrzebował „proroków”. Wziąłem to słowo w cudzysłów, bo jest ono niejednoznaczne. Wyrasta z jakiejś prapotrzeby człowieka głęboko zakotwiczonej w głębi ludzkiego ducha. A w tej głębi, niestety, kłębią się przeróżne oczekiwania, nadzieje i lęki. Dobre i złe. Piękne i przerażające. Dlatego biada światu, gdy zaczyna słuchać proroków, nie upewniwszy się, skąd przychodzą i co przynoszą. biada światu, jeśli nie potrafi rozróżnić proroków prawdziwych i fałszywych.
Prorokiem, więcej niż prorokiem, był Jezus. Jego Ewangelia mimo upływu dwóch tysięcy lat ciągle dotyka najżywotniejszych ludzkich spraw. I właśnie dlatego reakcje wobec Jezusa są tak skrajne. Dziś także. Czyż nie można tych reakcji opisać słowami dzisiejszego pierwszego czytania? „To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach. Posyłam cię do nich, abyś im powiedział: ‘Tak mówi Pan Bóg’... Oni... są ludem opornym!” Prawda jest twardsza od kłamstwa. Bardziej wymagająca niż fałsz. Prawda nadaje kształt człowieczeństwu, kłamstwo dostosowuje się do bezkształtności ludzi miękkich, wygodnych egoistów. Dlatego Jezus i Jego Ewangelia zawsze były znakiem sprzeciwu. Tak było w Nazarecie – o czym opowiada dziś Ewangelista Marek. Tak jest i dziś na sto różnych sposobów. Jezus i Ewangelia nie są obojętne, tak sądzę, nawet ludziom, którzy w pewnym „dzienniku cotygodniowym” wypowiadają swoje „nie” wszystkiemu i wszystkim.
Ewangelia... Prorokiem był Ezechiel. Więcej niż prorokiem – Jezus. Prorokiem dwóch kończących się tysiącleci jest Kościół. Bez wątpienia jest. Gdyby nie był – nie byłby znakiem sprzeciwu. A wciąż jest. I dobrze, że jest.
Świat zawsze potrzebował proroków. Bo zawsze były w człowieku niedopowiedziane do końca tęsknoty i niepojęte lęki. Tak jest i dziś. Szczególną tęsknotą naszych czasów, świata zagubionego w pędzie życia, jest potrzeba ciszy, kontemplacji, powrotu „do wnętrza”. Z tej potrzeby wyrasta posłannictwu wielu współczesnych proroków. Często fałszywych. Potrzeba jest prawdziwa, najprawdziwsza. Ale to, niestety, nie wyklucza pomyłki, a nawet fałszu. Na tej linii widzę mnożące się dziś sekty. Człowiek szukający źródła, może trafić na źródło skażone, niosące śmierć. Wielkiej trzeba ostrożności, by szukanie prawdy nie zaprowadziło do kuźni kłamstwa.
Jest prorok w naszych czasach: Kościół. Próba dwóch tysięcy lat coś znaczy. Oznacza także bezpieczeństwo. Nowości, nawet na rynku proszków do prania, nie zawsze się sprawdzają. Tym mniej sprawdzają się nowinki na polu ludzkiego ducha. Kościołowi bez wątpienia potrzeba więcej energii i zdecydowania w pełnieniu prorockiej misji wobec świata. Światu bez wątpienia potrzeba więcej historycznej mądrości i zwykłej ludzkiej rozwagi, jacyś fanatyczni i zwariowani „prorocy” nie popchnęli narodów i społeczeństw ku zagładzie.
Szczególne miejsce w Kościele i w świecie ma głos Papieża. słuchaliśmy go przed miesiącem. Dobrze, że jego głos brzmi tak zdecydowanie. Dobrze, że tylu ludzi zwłaszcza młodych, słucha tego głosu. A inni – „usłuchają, czy nie – przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |