Sześć homilii
Augustyn Pelanowski OSPPE
Przyznać się do potrzeby uzdrowienia jest niezmiernie trudno, gdyż to oznacza utratę dumnej maski kogoś, kto sobie świetnie radzi. Żydzi w synagodze byli nastawieni na piękne kazanie o wszystkim i o niczym. Tymczasem Jezus przychodzi z uzdrowieniem, ale żeby doznać uzdrowienia, trzeba w sobie uznać chorobę. Wcale nie jest łatwo powiedzieć o sobie, że się jest chorym wewnętrznie. Dlatego Jezus przypomina im wdowę z Sarepty, kobietę, która, co prawda z ogromnym trudem, ale w końcu przyznała się Eliaszowi, że ma ukryty grzech, gdy jej syn umarł. Nie jest przyjemnie przyznawać się do słabości.
Wdowa, cudzoziemiec, sierota - należeli do najbardziej potrzebujących pomocy w starożytnym społeczeństwie. Wdowy były zobowiązywane do milczenia, stąd związek między słowem ILMENA - wdowa i ILLAM - niemy. Symbolicznie więc wdową jest ten, kto nic nie chce mówić, odczuwa paraliż lęku i wstydu, również ktoś, kto milczy, bo nie chce mówić o sobie prawdy. Dlaczego lękamy się odzywać? Ponieważ boimy się upokorzenia. Ludzie milczą, gdy się wstydzą samych siebie i żądają milczenia od innych, gdy lękają się poznać prawdę o sobie. A gdy się im przypomni, kim są naprawdę, wybuchają eksplozją wściekłości. Życie niejednego z nas upokorzyło i okaleczyło. Jak wielu z nas wzrastało w otoczeniu, które nas wykorzystało, a my nie potrafiliśmy się obronić i nie zdołaliśmy stworzyć granic bezpieczeństwa.
Dziecko jest zbyt słabe, by skutecznie się bronić, i każde cierpienie jest dla niego zbyt duże. A gdy dorasta, może się okazać, że samo też potrafi ranić, więc się wycofuje, zamyka, jeszcze bardziej wstydzi, już nie tylko tego, co inni mu zrobili, ale też tego, czego samo się dopuściło. Dlatego buduje MURY, by ochronić siebie samego przed upokorzeniami. Mury, które wydają się chronić, zamykają, izolują i tworzą wielką smutną samotność. Wdowa z Sarepty zbierała drewno poza murami. To ma wymiar symboliczny: szuka opału, szuka ciepła, ale zaledwie poza murami, tuż za bramą.
Wystarczy otworzyć się choć trochę na tego, którego posyła Bóg, by zaczęło się uzdrowienie. A posyła nam już nie Eliasza, ale samego Chrystusa! Mury Sarepty to mury gniewu, lęku, buntu, użalania się
nad sobą, zwątpienia w siebie i w poprawę swojego losu, utraty wartości i godności. Mury zasłaniające głód: wdowa ma już tylko garść oliwy i mąki. Głód ciepła i miłości bardziej niż zwykły głód. Człowiek zraniony nie chce nic od nikogo, nawet od Jezusa. Bóg potrafi się pochylić jak Eliasz nad umarłym dzieckiem wdowy i wskrzesić w nas nowe życie. Bliskość Boga jest dla nas szansą na wskrzeszenie do nowego życia. Bóg może uczynić z nas zupełnie innego człowieka, jeśli ukażemy Mu siebie w prawdzie. Czy nie potrzebujesz bezwarunkowej miłości Boga, Jego przytulenia, Jego pochylenia, szacunku, dowartościowania, uleczenia i przebaczenia? Czy nie potrzebujesz już wreszcie przestać żyć w ukryciu, w lęku i złości, dumie udawania?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |