Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Refleksja w związku z 63. Tygodniem Miłosierdzia
Tytuł tego artykułu może zaskakiwać. Co ma wspólnego miłosierdzie z obmawianiem, czy dawaniem pieniędzy ubogim? Jak to wszystko połączyć? Mam nadzieję, że w kolejnych akapitach tego tekstu uda mi się uzasadnić jego tytuł.
Zacznijmy jednak od próby zdefiniowania miłosierdzia. Posłużę się tu określeniem, zaczerpniętym z Encykliki o Bożym Miłosierdziu Dives in misericordia Jana Pawła II, który stwierdza: „Miłość staje się miłosierdziem, wówczas, gdy wypada jej przekroczyć ścisłą miarę sprawiedliwości, ścisłą, a czasem nazbyt wąską” (DM 5). Jak rozumieć te słowa Ojca Świętego? Otóż miłosierdzie to jak gdyby głębszy wymiar miłości. O ile miłość jest pragnieniem dobra dla drugiego człowieka, pragnieniem jego rozwoju, o tyle miłosierdzie idzie jeszcze dalej. To nie tylko obdarowanie dobrem tego, kto jest mi życzliwy, ale to pochylenie się nad tymi, którzy są wobec mnie agresywni, kąśliwi, wulgarni, czy po prostu złośliwi. Miłosierdzie zatem jest siłą „miażdżącą” wobec zła, ale „miażdży” go siłą dobra!
Czy zatem miłosierdzie oznacza naiwne milczenie, gdy ktoś mnie atakuje? Nie! Wtedy mielibyśmy do czynienia z naiwnością, a osoba nas raniąca czułaby się bezkarna i mogłaby rozzuchwalić się w nagannym sposobie bycia. Chodzi raczej o spojrzenie na tę osobę z politowaniem. Jeśli jest przekorna, krnąbrna i próbuje w ten sposób zwrócić na siebie uwagę, to jest to znak, że osoba ta „woła o miłość”, której zapewne nie zaznała w domu rodzinnym. Trzeba nam zatem bronić swojej godności, ale jednocześnie dostrzec biedotę duchową takiej osoby.
I tu otwiera się cała przestrzeń dla miłosierdzia. Zobaczmy najpierw jak miłosierdzie realizuje się w życiu samego Boga. Doskonałą lekcje na ten temat dał nam Jezus w przypowieści o ojcu miłosiernym, która wielu jest znana jako „Przypowieść o synu marnotrawnym” (por. Łk 15, 11-32). Ojciec nie jest naiwnym wychowawcą. Szanuje wolę syna, który pragnie „pójść na swoje”. Nie zabrania mu tego. Widzi niedojrzałość syna, ale nie chce ingerować w jego wolną decyzję. Kiedy jednak syn wraca, nie posiadając przy sobie przysłowiowego „złamanego grosza” nie potępia go, nie krzyczy, ale z radością wychodzi mu naprzeciw i każe przygotować ucztę. Tak właśnie postępuje Bóg. Z jednej strony pozwala człowiekowi dokonywać wolnych wyborów (nawet jeśli są one nierozsądne), ale z drugiej niezwykle mocno cieszy się, kiedy zabłąkana owca przychodzi do Niego z powrotem.
Prawdę o Bożym miłosierdziu objawił całemu światu sam Jezus Chrystus podczas objawień św. s. Faustynie Kowalskiej. Bardzo mocno wybrzmiewa z ich treści prawda o niezmierzonych pokładach Bożego miłosierdzia. „Chociaż by Wasze grzechy były jak purpura, jak śnieg wybieleją” – mówił Jezus do Faustyny. Chciał w ten sposób zachęcić ludzi do ufności wobec Jego oczyszczającej mocy. Jest jednak jeden warunek:” człowiek musi poznać prawdę o swojej grzeszności i szczerze żałować swojej postawy. Jezus ujawniając prawdę o Bożym miłosierdziu przyczynił się znacząco do zmiany wizerunku Boga. Przez wielu ludzi Bóg jest traktowany jako surowy Sędzia, który tylko wygląda, czy człowiek zgrzeszył i szuka sposobu, aby go ukarać. Gdyby tak było, świat już dawno powinien przestać istnieć. Dzieje się na nim bowiem cała masa zła. Tymczasem Bóg patrzy na ludzi z miłosierdziem i swoistym bólem. W istocie, Bóg cierpi widząc ludzi grzeszących. Cierpi jednak i patrzy na ludzi z litością, a może nawet z politowaniem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |