Świętowanie Wielkiej Nocy w nocy nadal jest raczej wyjątkiem niż regułą. Chociaż o takie właśnie świętowanie upominał się papież Pius XII jeszcze przed Soborem Watykańskim II.
Kościół na krańcach ziemi
W skierniewickiej celebracji są elementy nieznane gdzie indziej. Ot, choćby czytania w… siedmiu językach.
– Dziś już trudno sobie przypomnieć, kto to podpowiedział. W każdym razie ten zwyczaj się przyjął i pozostał do dzisiaj. Naszym zdaniem, to podkreśla uniwersalizm Kościoła, posłanego na krańce ziemi – mówi ks. Rawa.
Uczestnicy liturgii wielkosobotniej mogą posłuchać fragmentów Pisma św. po: angielsku, niemiecku, rosyjsku, włosku, francusku, grecku i łacinie. Acha, i po polsku.
– W naszych liturgiach jest wiele znaków. Pozwalają je nam zrozumieć komentarze. Ale w tym bogactwie i tak co roku odkrywa się coś nowego. To fascynujące, dzięki temu bogactwu na Mszy św. nie można się nudzić – uważa Jan Walczyński.
Obecnie raczej nie pamięta się, że w pierwotnym Kościele chrzty odbywały się tylko raz w roku – właśnie w Wielkanoc. Na Zadębiu nie mogło zabraknąć i sakramentu chrztu (o ile znajdą się chętni).
– Sami chrzciliśmy nasze dzieci pięć i trzy lata temu w Wielką Sobotę – wspomina Ewa Broniarek. – Trochę tak się złożyło, bo dzieci rodziły się w styczniu i w lutym. A trochę dlatego, że taki chrzest w nocy to przeżycie jedyne w swoim rodzaju. No i nawiązujące do tradycji pierwszych chrześcijan.
Niestety, czasami opór „materii”, czyli parafian, jest tak wielki, że nie da się zebrać grupy dzieci. Tak jest w tym roku. Co najciekawsze – rodzice, nie godząc się na nocny chrzest, nie obawiają się chłodu, bo kościół jest ogrzewany, jest też pomieszczenie dla matek z dziećmi. Nie boją się też pewnej niewygody, jaką jest spędzenie pół nocy z dzieckiem w kościele. Najczęściej martwią się, co w czasie długiej liturgii będą robili goście albo kiedy będzie poczęstunek…
Nocne tańce
– A mnie się marzy, żeby jeszcze po procesji rezurekcyjnej o północy urządzić wspólną agapę dla wszystkich parafian – zdradza proboszcz.
I przypomina, że gdy był administratorem WSD w Łowiczu, po zakończonej wielkosobotniej liturgii (oczywiście, nocnej) wykładowcy i klerycy na placu przed seminarium jeszcze jakiś czas świętowali zmartwychwstanie Pana – tańczyli, śpiewali. Na grunt parafialny dość trudno to przenieść. Podobnie, jak nocną liturgię. Niestety, świętowanie Wielkiej Nocy w nocy nadal jest raczej wyjątkiem niż regułą. Chociaż o takie właśnie świętowanie upominał się papież Pius XII jeszcze przed Soborem Watykańskim II.
– Myślę, że po części bierze się to z inercji w Kościele, gdzie pewne zwyczaje siłą rozpędu zachowywane są po kilkadziesiąt lat – uważa ks. Tomasz Jaklewicz, pracujący w naszej gazecie. – Tymczasem do ludzi częściej od słów przemawiają znaki. Ludzie, nawet podświadomie, widzą niekonsekwencję, gdy patrzą na ognisko – mające rzekomo rozproszyć mroki nocy – rozpalane za dnia, kiedy słońce często jest jeszcze wysoko na niebie. Czasami duszpasterze mówią, że nie można odprawiać liturgii w nocy, bo nikt nie przyjdzie. Zawsze wtedy pytam: „A na Pasterkę przychodzą?”. Myślę, że na najgłębszym poziomie te sprzeczności w celebracji wynikają z podszeptów Złego, bazującego na wyolbrzymionych troskach, naszym wygodnictwie, sile przyzwyczajenia.
– Jak się chce, to można wszystko zrobić, można na wszystko znaleźć czas – twierdzi Jan Walczyński, który od chwili przybycia do Skierniewic ks. Rawy (w 2002 r.) jeszcze nie opuścił wielkosobotniej liturgii. Kościół na Zadębiu, zapełniony w tę noc ludźmi, potwierdza, że to prawda.