Dziewictwo Maryi

Dogmat o wiecznym dziewictwie Maryi jest tak nieznośnie dosłowny, zaprzecza naszej wiedzy o normalnym biegu rzeczy i wymaga uznania po pierwsze dwukrotnej cudownej Bożej ingerencji w prawa natury i po drugie tego, że seks jest czymś, bez czego można się obejść.

  1. In partu

Argumenty przytaczane przeciw dziewiczemu narodzeniu Jezusa, czyli przeciw traktowaniu dziewictwa Maryi także w sposób faktycznie cielesny, a nie tylko moralno-duchowy (w sensie braku aktywności seksualnej przez całe życie), można z grubsza zebrać w trzy kategorie: „przecież to niemożliwe!”, „jak to się mogło stać?” oraz „po co?” Spróbujemy poniżej przyjrzeć się każdej z nich:

  1. „Przecież to niemożliwe!”

No oczywiście, że tak: to niemożliwe. Po ludzku niemożliwe. Ale „dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1, 37). Nikt, kto wierzy w dziewiczy poród, nie twierdzi przecież, że miałoby to być jakieś niesamowicie rzadkie lub nawet wyjątkowe, ale jednak naturalne wydarzenie, które przytrafiło się Maryi. Przeciwnie, poród bez bólu i bez naruszenia cielesnej integralności Rodzącej jest złamaniem / przekroczeniem praw natury, czyli krótko cudem. Jest bezpośrednią Bożą ingerencją w normalny bieg rzeczy, tak jak i wszystkie inne znane z Biblii i historii Kościoła cuda. Jako chrześcijanie wierzymy w cały bukiet prawd, które z materialistycznego punktu widzenia wydają się być niemożliwe, absurdalne, nielogiczne itp., chociażby w stworzenie świata ex nihilo, w egzystencję istot duchowych, we Wcielenie i poczęcie z Dziewicy, w Zmartwychwstanie, w różnego rodzaju cuda ingerujące w naturę – fizykę, chemię i biologię, w Rzeczywistą Obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie i wiele innych. Dlaczego więc nie mielibyśmy uznać z wiarą prawdy o dziewiczym narodzeniu? „Niemożliwość” nie powinna być dla wierzącego kategorią powstrzymującą go od pokornego przyjęcia Bożego objawienia.

  1. „Jak to się mogło stać?”

Pytanie człowieka dociekliwego, który chciałby dotknąć istoty rzeczy, zrozumieć, jak funkcjonują, w jaki sposób się dzieją. Ale nie możemy dać na nie żadnej odpowiedzi, tak jak nie możemy odpowiedzieć na to samo pytanie w odniesieniu do innych cudów. Np. nie wiemy, jak to się stało, że Jezus chodził po wodzie: czy lewitował? czy w cudowny sposób zmienił napięcie powierzchniowe pod swoimi stopami? czy może w miejscach, gdzie stąpał, woda zamieniała się w lód lub jakieś inne ciało stałe? Tak samo nie wiemy, jak mógł rozmnożyć chleb, przemienić wodę w wino, uzdrawiać i wskrzeszać, no i przede wszystkim, w jaki sposób dokonało się zmartwychwstanie. Choć może metoda dziewiczego narodzenia była właśnie podobna do tego, co stało się przy zmartwychwstaniu, gdy ciało Zmartwychwstałego przeniknęło przez płótna grobowe, w które było owinięte? Lub podobna do sposobu, w jaki Jezus wszedł do miejsca, gdzie przebywali uczniowie, mimo drzwi zamkniętych (por. J 20, 19)? Jeśli więc nie potrafimy naukowo opisać, jak dokonały i do dziś dokonują się wszystkie inne cuda, dlaczego tak bardzo domagamy się wyjaśnienia cudu dziewiczego narodzenia? Potrydencki Katechizm Rzymski proponuje co prawda analogię do światła słonecznego, które przenika przez szkło, „nie łamiąc go, ani psując”, lecz jest to raczej alegoria niż próba technicznego wyjaśnienia fenomenu dziewictwa in partu.

  1. „Po co?”

Myślenie współczesnego człowieka jest często w różnym stopniu zarażone / zatrute jakimś rodzajem utylitaryzmu lub pragmatyzmu. Wszystko, co wydaje się nie przynosić konkretnego pożytku lub profitu, uznawane jest za bezcelowe i niepotrzebne. Tego rodzaju są też źródła pytań, o cel dziewiczego porodu Jezusa. „Po co to i na co? Czemu miałoby to być konieczne? Czemu Jezus miałby się narodzić z dziewicy i zachować ją nienaruszoną?” itp. itd. Sęk w tym, że nie musiało tak być. Już od czasów patrystycznych Kościół wystrzegał się mówienia o tym, że narodzenie z Dziewicy było czymś koniecznym, gdyż Bóg nie jest poddany żadnej konieczności, żadnemu zewnętrznemu przymusowi okoliczności. Dziewicze narodziny Jezusa nie są też prostą konsekwencją dziewiczego poczęcia i z niego nie wynikają. Są nową jakością, wartością dodaną, dodatkową łaską, którą wszechmogący Bóg obdarzył Matkę swego Syna. Zamiast o konieczności mówi się więc raczej, że było to stosowne. Bóg nie musiał sprawić, że Jezus narodził się z Dziewicy. Nie musiał, lecz chciał, a Jego myśli nie są myślami naszymi, a Jego drogi naszymi drogami i górują nad nimi jak niebiosa nad ziemią (por. Iz 55, 8-9). Jeśli ja czegoś nie rozumiem, to nie znaczy, że jest to niemożliwe, albo że nie może być prawdą, lecz świadczy to tylko o tym, że to ja jestem ograniczony przez moją ludzką naturę. Gdzież mi, prostemu człowiekowi, pojmować niezgłębione wyroki Boskie? Dla mnie przekonująca jest prosta sentencja bł. Jana Dunsa Szkota „Potuit, decuit, ergo fecit” („Mógł, pasowało, więc zrobił.” w sensie: „Bóg mógł to zrobić, było stosowne, by to zrobić, więc to zrobił.”) lub starsza jej wersja zaproponowana przez Eadmera, ucznia św. Anzelma z Cantenbury, „Potuit plane et voluit; si igitur voluit, fecit” („Mógł oczywiście i chciał, a jako że chciał, zrobił”). Używali jej oni wprawdzie jako argumentu za Niepokalanym Poczęciem, ale do dziewiczego narodzenia też pasuje, jak ulał J.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Maj 2024
N P W Ś C P S
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
Pobieranie... Pobieranie...