Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Czuwanie w znaczeniu chrześcijańskim to śmierć „zaganianego człowieka”… Czuwanie bowiem oznacza dosłowne „zatrzymanie biegu”! Przekładając na język bardziej materialny: Stój! Usiądź na ławce, wyłącz komórkę, przekreśl plany na wieczór i posiedź tu spoglądając w niebo!
Carpe diem i już!
Brak czasu jest dzisiaj „trendy” i nawet „sexy”… Ciągłe zaganianie świadczy o tym, że jestem ważny, potrzebny i należy się ze mną liczyć! Na pytanie, czy przyjdę na urodziny przyjaciółki odpowiadam zawsze: „Wpadnę na chwilę…”, a zaproszenie na obiad do rodziny, powtarzane od miesięcy, zbywam prostym: „Jak tylko znajdę czas…” Nie mam czasu na wiele spraw, które z chęcią bym załatwił, jeśli tylko nie miałbym tyle na głowie! Komórka w ciągłej gotowości – odzywa się od wczesnego rana do późnej nocy, ale tylko SMS’ami, bo na rozmowę schodzi za dużo czasu, a wiadomość tekstowa jest krótka i zwięzła… Z resztą, można poczekać z odpowiedzią, albo napisać szybko w czasie przesiadki z autobusu do tramwaju… Życie pędzi z zawrotną prędkością: szkoła, studia, praca – potem jeszcze praca po godzinach, albo domowe obowiązki…
Jeśli choć trochę odnajdujesz siebie samego w powyższym opisie, który nota bene nie jest wcale wyssany z palca, to znaczy, że jesteś… normalny! O tak! I nawet to jest „sexy”, jak wyczytałem ostatnio w jednej z anglojęzycznych gazet, która w obszernym artykule wychwalała pod niebiosa „styl bycia” statystycznego, współczesnego człowieka. Zostawmy jednak na boku przechwałki, a postawmy jedno pytanie „zaganianemu człowiekowi” XXI wieku: „Za czym gonisz?!” Odpowiedź spadnie tak szybko, jak grom z jasnego nieba: „No jak to?! Jest tyle spraw!” „Ale jakich spraw?” – drążymy dalej… „No jak to jakich?! Ważnych!” I tu trzeba nam pochylić czoła, bo rzeczywiście „zaganiany człowiek” załatwia sprawy ważne. Ale czy to już koniec rozmowy?!
Z chrześcijańskiego punktu widzenia to nie koniec, a początek dialogu o sprawach ważnych i najważniejszych. Jezus mówi do swoich uczniów: „Wy jesteście solą ziemi. […] Wy jesteście światłem świata.” (Mt 5,13-14) On nie mówi uczniom, że są pieprzem, albo jakąś inną przyprawą, która poprawia wartość przygotowanej potrawy… Nie mówi również, że są „promykami nadziei”… Jezus używa mocnego symbolu soli i światła, bo chce pokazać, jak fundamentalne mają one znaczenie; chce przez to powiedzieć uczniom, że nie są oni „dodatkiem do czegoś”, ale „istotą sprawy”! Z tej godności bycia uczniem Chrystusa wypływa pierwszoplanowe zadanie: Nie trać czasu na sprawy ważne – zajmij się wpierw tymi najważniejszymi!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |