Wiara, która zupełnie opiera się na przeżyciach uczuciowych jest jak podpalony stóg siana, który płonie w minutę. Co będzie, gdy uczucia odejdą? Czy wiara pryśnie, jak mydlana bańka?
Wiara to nie uczucie…
Nie można powiedzieć do kogoś, kto idzie na niedzielną Mszę Świętą, by wyłączył zupełnie uczucia! Nie jesteśmy z drewna – chciałoby się dodać. Jeśli kochamy Boga, to angażujemy w to również nasze uczucia. Przeżywanie więc Eucharystii, która rozbudza w nas pozytywne uczucia – miłości, bliskości Boga, radości ze spotkania – to coś bardzo dobrego!
Z drugiej strony, wiara, która zupełnie opiera się na przeżyciach uczuciowych jest jak podpalony stóg siana, który płonie w minutę. Co będzie, gdy uczucia odejdą? Czy wiara pryśnie, jak mydlana bańka? Czasem spotykam ludzi, zwłaszcza młodych, którzy na pytanie o długą już nieobecność w Kościele odpowiadają: „Ja już tego nie czuję…” Patrząc na takich młodych, którzy jeszcze chwilę temu, zaangażowani w Oazę i parafialny zespół, jak na skrzydłach biegali codziennie do Kościoła, zadaję sobie pytanie: Co się z nimi stało? Dojrzeli, dorośli? Raczej budowali na piasku!
Tęsknota prawdę ci powie…
Wymiar tęsknoty może pomóc nam w samoocenie życia duchowego. Chciałbym tu od razu zaznaczyć, że to tylko pomoc i w żadnym razie, nie wolno bezkrytycznie zawierzać uczuciom, jakie towarzyszą nam w życiu duchowym. Klasycznym przykładem omylności uczuć jest tzw. „noc duchowa”, w czasie której uczucia i emocje mogą iść w zupełnie innym kierunku niż nasze pragnienie bliskości Boga. Zostawmy jednak „noc duchową”, a wróćmy do tęsknoty (zainteresowanych pogłębieniem tematu odsyłam do specjalisty: św. Jana od Krzyża).
Kto kocha, ten tęskni… To proste wyrażenie podkreśla naturalny fakt związany z ludzkimi uczuciami. Brak bliskiej nam osoby budzi tęsknotę. Ale czy tak rzeczywiście jest w przypadku Jezusa? Przecież jest on z nami obecny każdego dnia, w sposób szczególny pod postacią eucharystycznego chleba! „Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.” (Mt 28,20) Tu również chrześcijański wydźwięk tęsknoty wydaje się być nieco inny od tego „ziemskiego”… Królestwo Boże to rzeczywistość, która „już” jest „i jeszcze nie”. Budujemy Królestwo na ziemi, bo tak polecił nam Jezus, ale zupełnego spełnienia obietnicy Królestwa oczekujemy wraz z Jego przyjściem w chwale. Stąd również obecność osoby Jezusa, która jest prawdziwa i realna w sakramentach Kościoła, a do tego wciąż wyczekiwana!
Jeśli potrzeba nam przebudzenia z duchowego marazmu, to adwent jest do tego świetną okazją… Pomimo mrozu i śniegu na dworze, serce może znów rozpalić się żarem miłości i tęsknoty w oczekiwaniu na Pana. Ta chrześcijańska tęsknota ma jeszcze jedną, ważną cechę: jest zawsze konstruktywna i pobudza całego człowieka do życia. Bóg tak bliski, a jeszcze oczekiwany… Bóg z nami – Emmanuel – a jeszcze wciąż wyglądany…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |