Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Szukając Boga, trzeba przenieść punkt ciężkości ze skupiania się na sobie na przypatrywanie się drugiemu.
Bóg istnieje, spotkałem Go– tak zatytułował swoją książkę-świadectwo francuski dziennikarz André Frossard[1]. 8 lipca 1935 roku w kaplicy przy rue d’Ulm w Paryżu doświadczył tajemniczego i zaskakującego spotkania z Bogiem. Tego dnia w tamtym miejscu odmieniło się jego życie i rozpoczęła się dla niego nowa era. Parafrazując słowa Jana Pawła II wypowiedziane przy chrzcielnicy w Wadowicach, można stwierdzić, że tam i wtedy wszystko się zaczęło.
Każde miasto i region stają się świadkami podobnych wydarzeń. Dla mnie dzieje Pomorza Gdańskiego to owszem – wielkie wydarzenia polityczne, społeczne czy kulturalne, opisane w opasłych monografiach historycznych, ale to nade wszystko dzieje obecności Boga w konkretnych ludzkich losach.
Życie Kościoła tętni w zwyczajnych wydarzeniach, które dzięki mocy Boga przybierają charakter nadzwyczajny. To dlatego nawet najbardziej skomplikowane, bolesne i szare życie może się stać piękne i wartościowe. Bóg jest blisko i przychodzi „przez”. „Przez” czas i „przez” przestrzeń, w których żyje każdy pojedynczy człowiek. Powyższa prawda wynika z faktu Wcielenia. Bóg stał się człowiekiem i zamieszkał pośród nas, przyjmując i akceptując ludzkie uwarunkowania. To zadziwiające, jak zwyczajny jest Bóg w swoim wychodzeniu ku człowiekowi. Jego pokora i ubóstwo pozwalają Mu ukazać swoją obecność niejako lokalnie, w poszczególnych miejscach świata. On się uniżył. Nie bał się „zstępować do piekieł” i żyć w depresji. Jeśli kiedyś w Jerozolimie przeszedł przez piekło krzyża, a wcześniej żył i działał w największej geograficznej depresji świata, jaką są okolice Morza Martwego – to także i dzisiaj zstępuje wszędzie tam, gdzie żyje człowiek, a nawet tam, gdzie wydaje się, że życie zamiera.
Pewnego dnia, chodząc po dróżkach kalwaryjskich w Wejherowie, odkryłem, że ludzie, budując barokową kalwarię, wyznawali prawdę o tym, że Ziemia Święta jest tam, gdzie oni żyją. Fakt, iż z różnych powodów nie mogli wyruszyć na pielgrzymkę do Jerozolimy, nie stanowił dla nich przeszkody w odkryciu Jerozolimy swojego życia. Ona była bliżej niż ta wybudowana na Bliskim Wschodzie. Co więcej, okazało się, że także każdy czas może być święty i w każdym czasie wypełniają się dzieje zbawienia.
Książka, którą Czytelnik bierze do ręki, to fragmenty dziejów wielu ludzi, dla których Pomorze, a zwłaszcza Trójmiasto, stało się Ziemią Świętą. Nie są to historie łatwe i zamknięte. Często radość miesza się w nich z bólem i cierpieniem, pełnia z pustką, pokój z walką i niepewnością. Karty tej książki to świadectwo o Świętości obecnej w czasie. Okazuje się bowiem, że przełom XX i XXI wieku na Pomorzu to również czas zbawienia, czyli doświadczania Boga żywego. Po prostu święty czas w życiu wielu ludzi.
To odkrywanie świętości w zwyczajności wydaje się ważne dla życia Kościoła lokalnego, którego żywotność zauważam głównie w owym „podskórnym” i ukrytym nurcie. Obraz Kościoła, jaki nosi w sobie przeciętny Polak, to ten, który dotyczy jego wymiaru administracyjnego. Jest on w oczach wielu ludzi bardzo smutny, przesiąknięty nagłaśnianymi przez media aferami i potknięciami poszczególnych jego reprezentantów, brakiem pogłębionego życia duchowego i koncentracją na tym, co drugorzędne. Można więc zapytać, gdzie się ukryły boska świętość i piękno Kościoła katolickiego? Otóż dla mnie są one zauważalne w dziejach zwyczajnych ludzi, tych z drugiej linii i z drugiego planu, którzy potrafili szukać tego, co najważniejsze i właśnie to wybierać. Spotykam ich w życiu rodzinnym, parafialnym, we wspólnotach i ruchach katolickich. Odnajduję ich pośród tych, z którymi rozmawiam. Wielu z nich stało się świadkami piękna Kościoła, nieustannie ożywianego i uświęcanego przez Boga w sakramentach i charyzmatach. Takich ludzi jest wielu, a ja mogę potwierdzić, iż w Trójmieście, tam gdzie się urodziłem i mieszkam, spotkałem i spotykam świętych. To właśnie przez nich odkryłem działanie Boga.
Serafin z Sarowa, wielki święty chrześcijańskiego Wschodu żyjący w XIX wieku, tłumacząc swojemu rozmówcy, jak może przekonać się o działaniu Ducha Świętego, wskazał na twarz drugiego człowieka. Szukając Boga, trzeba przenieść punkt ciężkości ze skupiania się na sobie na przypatrywanie się drugiemu. Serafin twierdził, że jaśniejąca twarz drugiego człowieka jest dowodem na działanie Boga, a kiedy to mówił, sam jaśniał Bożym blaskiem. Kościół jest piękny świętością Boga ukrytą w ludziach pokornych i ubogich, którzy są światłem dla świata.
Od szesnastu lat jestem księdzem posługującym na ziemi gdańskiej. Misją każdego kapłana i całego Kościoła, jak pisał w marcu 2009 roku Benedykt XVI, jest uobecniać Boga w tym świecie i otwierać ludziom drogę do Boga[2]. Stawiam więc sobie pytanie: jak to czynić?
Ufam, że ta publikacja stanie się jednym ze sposobów świadczenia o prawdzie, iż Bóg istnieje. On, który jest tajemnicą, odsłonił mi swoją Twarz w ludziach, którzy stali się dla mnie Jego świadkami na ziemi gdańskiej.
Bardzo dziękuję autorom wszystkich świadectw.
[1]Dieu existe, je L’ai rencontré, Éditions Fayard, Paris 1969, wyd. pol. Spotkałem Boga, tłum. Paweł Zdziechowski, Éditions du Dialogue, Paris 1972.
[2] List Ojca Świętego do biskupów w sprawie zdjęcia ekskomuniki z czterech biskupów konsekrowanych przez abpa Lefebvre’a z 10.03.2009 r., „L’Osservatore Romano”, wyd. pol., nr 5 (313) 2009, s. 7.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |