Ciało Chrystusa! Tak, wierzę. Amen. Tylko tyle. A jednak w prostocie tej chwili mieści się bogactwo wielkich dogmatycznych traktatów i opasłe tomy zapisane przez teologów duchowości.
Święty Tomasz z Akwinu, za Arystotelesem przyjął, że wszystko ma swoją formę i materię. Forma to kształt, pewna idea rzeczy. Materia zaś tworzy tę rzecz, wypełnia formę treścią. Idąc tym śladem, teologowie definiujący obecność Jezusa pod postaciami chleba i wina mówią, że to co spożywamy podczas Eucharystii ma tylko formę chleba czy wina. Materią jest Ciało i Krew Pańska. Baranka Bożego zabitego za nasze grzechy. Gdy człowiek uświadomi sobie wielkość tego daru, nie powinien nigdy w obecności eucharystycznego Jezusa wstawać z klęczek, a przyjmować Go tylko z okazji największych świat. I przenigdy nie brać Go w swoje brudne ręce. A Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy powiedział: „Bierzcie i jedzcie”.
Najobszerniejsze wyjaśnienie, czym jest Eucharystia znajdujemy w szóstym rozdziale Ewangelii Jana. Jezus wyjaśnia jej sens, zanim ją jeszcze ustanowił. Pretekstem było dokonane przed chwilą rozmnożenie chleba w Kafarnaum. Świadkom przypominało cud nakarmienia Izraela manną na pustyni. Wychodząc od tego Jezus pozwala im spojrzeć szerzej. „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu” (J 6,32-33). „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie” (J 6,35). „Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata” (6,48-51).
Uważny czytelnik zauważa w tych tekstach pewną gradację. Najpierw Jezus mówi o sobie jako chlebie bez wnikania w szczegóły. Dopiero ostatnie zdanie Jego wypowiedzi nawiązuje do tego, co wydarzy się w Wieczerniku i na Golgocie. A do sedna dochodzi dopiero w następnym pouczeniu: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,54-58).
Adorować? Nic w tym złego. Ale przede wszystkim: bierzcie i jedzcie. Dzięki temu pokarmowi będziecie ze mną złączeni. To jest wasz pokarm na drodze do niebieskiej ojczyzny. On daje wam życie. Życie, które nie skończy się nigdy.
Mogłoby się wydawać, że w momencie przyjęcia Komunii pozostaje przestać widzieć wszystko, co dzieje się dookoła i tylko kontemplować wielkość Bożego daru. Nie. Łacińskie słowo „communio” znaczy wspólnota. Wspólnota z Bogiem. Ale też z braćmi. Komunia to uczta jedności. Pisze św. Paweł: „Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba” (1Kor 10,17). Przyjęcie Ciała Pańskiego nie powinno mnie zamykać w osobistej relacji z Bogiem. Raczej otwierać na braci przystępujących do tego samego Pańskiego stołu. Zewnętrznym wyrazem tej jedności jest śpiew. Pieśni, które dobrze dobrane i pięknie wykonane pomagają wszystkim przeżyć tajemnice Boga z nami i w nas. I dobrze, jeśli po zakończeniu rozdawania Komunii wszyscy wspólnym śpiewem jeszcze raz dziękują Bogu za ten niezwykły dar.
Zrozumieniu Eucharystii sprzyja czytelność znaków. Dlatego dobrze, jeśli najczęściej jak to możliwe kapłani rozdają Komunię pod dwiema postaciami. W każdej obecny jest cały Chrystus. Ale przecież uczta domaga się pokarmu i napoju. Łatwiej uzmysłowić sobie wtedy, jak bardzo tego duchowego pokarmu potrzebujemy. Nie warto też kruszyć kopii o to, czy można, czy nie można Komunii przyjmować na rękę. Prawdą, jest, że i w jeden, i drugi sposób Komunia przez wieki była przyjmowana. Przyjmowanie Jezusa na rękę chyba lepiej pokazuje Jego wielką pokorę i prostotę. Bardziej też akcentuje wielką godność chrześcijanina, powołanego do udziału w tej niezwykłej uczcie. Zaś przyjmowanie Ciała Pańskiego wprost do ust akcentuje wielki szacunek dla obecnego w Najświętszym Sakramencie Jezusa. Ale nie znaczy to, że przyjmujący Ciało Pańskie na rękę nie szanują Jezusa.
Podobnie jest z najgłośniej ostatnio dyskutowanym problemem: Komunia na stojąco czy na klęcząco? To fałszywa alternatywa. Prawdziwa powinna brzmieć: komunia na klęcząco czy Komunia przyjmowana w procesji. Wszyscy wierni oddali już cześć Jezusowi obecnemu w Eucharystii, gdy klęczeli przy słowach: „Oto Baranek Boży”. Procesja, z tak przez niektórych wyśmiewanym przyklęknięciem przed przyjęciem Komunii świętej jest przypomnieniem tego, o czym mówił Jezus: że Jego Ciało jest pokarmem wędrujących do niebieskiej ojczyzny; do nowej Ziemi Obiecanej.
Te kwestie nie mogą przesłonić tego, co najistotniejsze: Bóg złożył siebie samego w nasze ręce. Stał się naszym duchowym pokarmem, byśmy zjednoczeni z Nim ziemię już dziś czynili cząstką nieba, a kiedyś osiągnęli szczęśliwą wieczność. Tę i podobne prawdy przypomina celebrans w modlitwie po Komunii. A my, potwierdzając jego modlitwę swoim „Amen”, zobowiązujemy się traktować na serio płynące z niej wyzwanie.
Uczta się kończy. Teraz pozostaje najtrudniejsze. Trzeba zejść z nieba na ziemię.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |