Poznałem was, że nie macie w sobie miłości Boga.
Sedno skargi, sedno zarzutu. Oto przecież badali Prawo. To Tora, zwój jest w centrum przeżywania ich wiary. To Prawu Bożemu chcą podporządkować życie. Tak oddają część Bogu.
W tym słuchaniu, badaniu, rozważaniu, przekładaniu na język codziennego życia tak się zagłębili, że stracili z oczu Boga samego. Zanurzyli się w słowo, ale ono przestało do nich mówić. Nie zauważyli miłości Boga. I nie odpowiedzieli miłością.
Zaufali obietnicom danym przodkom, ale przestali brać z nich przykład. Pierwsze czytanie przywołuje Mojżesza, błagającego za swoim ludem. Mojżesza, który mimo utrapień, jakie z nimi miał, nie godzi się na propozycję: „Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem”. Taka jest miłość Mojżesza, odblask miłości Boga.
Waszym oskarżycielem jest Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję. Gdybyście jednak wierzyli Mojżeszowi, to i Mnie wierzylibyście. O Mnie bowiem on pisał – mówi Jezus. Łudzicie samych siebie, by niczego nie zmieniać. Macie wszystko poukładane, uporządkowane, sycicie się wzajemnym uznaniem... Przestaliście potrzebować Boga, którego formalnie czcicie!
Można znać każde słowo, każde zdanie i każdy szczegół Pisma a stracić z oczu Boga. Można być wielkim teologiem, a... nie kochać. Można mówić o Kościele, działać w Kościele i dla Kościoła i nasycić ludzkim uznaniem. Można powiedzieć: to mi wystarczy. Bóg... cóż...
Poznałem was, że nie macie w sobie miłości Boga.
To ostrzeżenie także dla nas.
Post ze świętym Albertem Chmielowskim
Zniechęcać się nigdy nie trzeba, po burzy bywa spokój, po zimie zielona wiosna.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.