Jezus do pochwyconej na cudzołóstwie kobiety: „I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz”.
Krótko, wręcz zdawkowo. Bez rozwodzenia się nad ohydą grzechu, bez dociekliwych pytań, bez moralizowania. Ba, nawet bez pytania, czy żałuje i czy się poprawi. Nie potępiam cię, ale nie grzesz więcej. I tyle.
Człowiek... Cóż... Bywa i tak, że zanim (niby) przebaczy, musi odprawić odpowiednią celebrę. Wydusić z winnego wszystkie szczegóły grzechu, zdziwić się jego podłością, podkreślić niezrozumienie dla tak niecnej postawy. Nie bacząc na to, że płonący ze wstydu i upokorzony broniąc się zaraz przejdzie do kontrataku. Tak robią rodzice dzieciom, żony – mężom, a (rzekomi) obrońcy moralności – publicznym grzesznikom. A Jezus uczy jednak czegoś zupełnie innego.
Post ze świętym Albertem Chmielowskim
"W myślach o Bogu i o przyszłych rzeczach znalazłem szczęście i spokój, którego daremnie szukałem w życiu."
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.