Cudowne rozmnożenie chleba, o którym mowa w dzisiejszej Ewangelii, będące zapowiedzią Eucharystii, opisane zostało nie tylko przez św. Jana, ale także przez pozostałych trzech ewangelistów, którzy uzupełniają jego relację.
Gdy tłumy zwiedziały się [że Jezus oddalił się na pustkowie], poszły za Nim z miast pieszo (por. Mt 14,13). Słusznie ktoś zauważył, że tak naprawdę nie do końca uświadamiamy sobie kim był Jezus, z jak niezwykłą mocą przemawiał i jak ogromne wrażenie czyniły Jego znaki, skoro na wieść, że pojawił się w okolicy natychmiast rusza za Nim kilkanaście tysięcy ludzi (samych tylko mężczyzn było pięć tysięcy). Rusza bez przygotowania, nie zabierając z sobą nawet pajdy chleba. Żaden artysta, sportowiec, ba, nawet papież, nie jest w stanie tak nas dzisiaj porwać, abyśmy zapomnieli zabrać z sobą kanapki...
Jeśli nie slyszysz radia spróbuj inny strumień lub zewnętrzny player
A gdy Jezus ujrzał wielki tłum, zlitował się nad nimi (por. Mt 14,14)
. Najpiękniejszy z synów ludzkich (por. Ps 45,3), ukazuje nam także w dzisiejszej Ewangelii swoje współczujące oblicze. Cały dzień naucza i uzdrawia chorych, a gdy nadchodzi wieczór, nie słucha rady apostołów i nie odprawia tłumów, tylko każe im usiąść na trawie, odmawia dziękczynienie i rozdaje im chleb i ryby. Miłość Jezusa to nie tylko uczucie, piękna teoria, ale także konkret i „zakasane rękawy”. Powołując się na św. Pawła, św. Bernard zaliczy brak współczucia i brak wrażliwości, do najcięższych grzechów. Współczucia może nam nie brakuje, gorzej z „zakasanymi rękawami”. Głód na świecie? To sprawa FAO. Misje w Afryce? To sprawa księży. Zniedołężniali starcy? Od tego jest opieka społeczna. Właściwie na wszystko mamy dzisiaj usprawiedliwienie.
Jedli więc wszyscy do syta, ile kto chciał (por. Mt 14,20, J 6,11). Tak naprawdę to tam na pustkowiu wydarzyły się dwa cuda. Pierwszy, gdy Chrystus rozmnożył chleb; drugi, gdy ludzie chcieli się nim dzielić, bo nie chowali go łapczywie za pazuchą, na jutro, dla siebie, ale podawali dalej... Ten pierwszy cud wciąż się dzieje, bo na świecie chleba wystarczyłoby dla wszystkich, gdyby tylko tak jak wtedy ludzie umieli się nim dzielić i ”zbierali ułomki”. Niestety, majątek 350 najbogatszych ludzi świata wynosi prawie tyle, ile łączne dochody 2,5 miliarda najbiedniejszych (45% ludności), a w samych tylko Włoszech jedna czwarta żywności wyrzucana jest do śmieci. A u nas w Polsce? Czy podnosimy jeszcze z ziemi kruszynę chleba, przez uszanowanie dla darów Nieba? (por. C.K. Norwid,
Moja piosenka).
A kiedy ludzie spostrzegli, jaki znak uczynił Jezus, chcieli Go porwać i obwołać królem (por. J 6, 14-15). Niestety, ludzie nie spostrzegli znaku (gr. seméion), jak pisze św. Jan, a tylko cud, a to zasadnicza różnica. Chrystus chciał aby rozmnożenie chleba było rzeczywiście dla nich znakiem, objawieniem Jego Bożej mocy, pomocą aby w Niego uwierzyli. Oni zaś widzieli „tylko” cud, który dobrze byłoby powtórzyć i jutro i pojutrze, dlatego chcieli Go porwać i „kupić” sobie, obwołując królem.
Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i Go porwać, usunął się na górę (por. J 6,15). „Na górę”, czyli symboliczne miejsce Boga, dając nam do zrozumienia, że nie pozwoli nigdy wciągnąć się w nasze przyziemne kalkulacje i interesy.
Można by pomyśleć, że odchodząc „na górę” Chrystus obraził się na swój lud i odrzucił go, ale tak naprawdę to lud odrzucił Jezusa, bo zamiast Boga szukał króla.
* * *
Panie Boże, Ty chcesz, aby żadne z Twoich dzieci nie cierpiało na tej ziemi głodu, naucz nas więc dzielić się naszym chlebem powszednim i pragnąć tego, który pozwoli nam żyć wiecznie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.