Niespostrzeżenie przestaliśmy wierzyć, że nas nauczy. Stawiamy niepewne kroki, obijając się o wszystko wokół, jakbyśmy stracili zdolność widzenia. Pocieszenie wydaje się nieosiągalne, pokój ducha tym bardziej. Jest święty spokój, stan pośredni między pytaniem a szukaniem odpowiedzi. Ciii... Tak jest dobrze. Lepiej sobie nie uświadamiać całej prawdy, czyż nie? A ran nie trzeba dotykać, po co się mamić obietnicą uzdrowienia.
Pocieszyciel? Dawca pokoju? Ożywiciel? Duch prawdy? Nie rozumiemy. Nie umiemy rozpoznać.
Gdzie się podział nasz zapał? Wiara w życie na 100 procent? Gdzie nasze oczekiwania wobec Boga?... Przestaliśmy Go pragnąć. Nie czujemy głodu. Nasze drzwi są zamknięte.
Dlatego właśnie wołamy: przyjdź. Ze ściśniętych gardeł, cicho, czasem nawet bez nadziei. Wołamy: przyjdź, nie porzucaj, prowadź. Wyciągamy ręce.
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.