Wpatrującym się w niebo Jego uczniom przysłonił Go obłok. Jezus odszedł do Ojca. Teraz mieli już tylko czekać na Umocnienie z Wysoka. Na Ducha Świętego, który pomógł im być Jego świadkami. Najpierw tylko w Jerozolimie, gdzie wszystko się dokonało. A potem dalej. Aż po krańce świata.
W tym rozstaniu nie było smutku. Nie tylko z powodu obietnicy że wróci. Przede wszystkim dlatego że Jezus odszedł, by objąć władzę nad całym światem. Tak wyjaśnił to św. Paweł w czytanym dziś liście do Efezjan. Czy mogę się dziwić, że tamto rozstanie było zadziwiająco radosne?
Jestem... może marnym, ale uczniem Jezusa. Spodziewam się, że kiedyś i mnie z uśmiechem przywita w niebie. Póki co, mam być na ziemi. Mam swoje zadanie do spełnienia. Nie, nie wyruszę już z wieścią o Jezusie na krańce świata. Ale mogę być Jego świadkiem tu i teraz. Wobec tych, których spotykam na mojej drodze życia. Mogę wspierać tych, którzy potrzebują umocnienia. Mogę pomóc znaleźć drogę tym, którzy błądzą. Mogę wysłuchać tych, którzy proszą o zrozumienie. Może dzięki temu łatwej dojdą do Chrystusa?
A przede wszystkim, nawet nie mając okazji, by prowadzić innnych do Boga mogę kochać. Mogę służyć tym, którym jestem potrzebny. To przecież najważniejsze przykazanie, jakie nam Jezus zostawił.
Jest mi znacznie łatwiej tracić w służbie to moje życie dla Chrystusa gdy pamiętam, że czeka mnie jeszcze inne. Takie, które nigdy się nie skończy...
Modlitwa
Dziękuję Ci Panie, że obiecałeś mi niebo. Pamiętając o nim mniejszą wagę przywiązuję do porażek. Łatwiej idę od prowizorium do prowizorium. Mniej martwi mnie, że coraz bardziej czuję zbliżającą się starość. Poszedłeś przygotować mi miejsce. Jestem pewien, że wszystko załatwiłeś. Ale póki mnie nie wzywasz do siebie, staram się służyć. Najlepiej jak w swojej małości potrafię...
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.