Nie tylko wizjoner. Przede wszystkim świadek nadziei. W czasach pokoju i dobrobytu, także na wygnaniu, w niewoli.
Towarzyszy Kościołowi przez cały niemalże rok liturgiczny. Nazywany bywa prorokiem Adwentu, choć podobnie może być określany w okresie Narodzenia Pańskiego czy Wielkiego Tygodnia. Intryguje, poraża i fascynuje przede wszystkim realizmem. Zaczynając od wizji mającej począć Dziecię Dziewicy, poprzez narodziny Księcia Pokoju, na cierpieniach Sługi Pańskiego kończąc. To Izajasza cytował Jezus w Nazarecie na początku swojej misji. Nie dziwi zatem, że bywa nazywany piątym ewangelistą.
Snując refleksje nad tą szczególną księgą i jej autorem warto zacytować fragment „Klucza do Biblii”. Wilfrid Harrington napisał: „Tak więc w całej księdze Bóg jest Świętym Izraela; podkreśla się też silnie Jego transcendencję. Całość jest przeniknięta atmosferą mesjaniczną i eschatologiczną, która czyni tę księgę klasyką nadziei”. O tę nadzieję zamierzmy pytać Izajasza w naszej refleksji, o jej korzenie.
Warto poczynić w tym miejscu jedną uwagę. Pomijamy badania krytyczne (nie po to, by się od nich dystansować) i odkładamy na bok czasowe podziały wskazujące na kilku autorów księgi. Próbujemy natomiast zobaczyć proroka w konkretnych uwarunkowaniach historycznych, zmieniającym się kontekście życia. Zatem przypadający na czasy pokoju i dobrobytu początek działalności, poprzez upadek Jerozolimy, na wygnaniu kończąc. O ile łatwo jest promieniować nadzieją w pierwszym okresie, trudniej nią żyć w kolejnych. Łatwo o entuzjazm gdy życie niesie na fali, wieją pomyślne wiatry, trudniej pod górkę, pod prąd, pod wiatr, gdy wali się świat i nic nie jest pewne, gdy bólu więcej niż radości. Tymczasem zmieniają się okoliczności, a nadzieja dalej niesie Izajasza.
Zaczęło się od wizji „siedzącego na wyniosłym i wysokim tronie” (Iz 6,1) Pana? Przełomem, a może bardziej fundamentem, była chwila, gdy przyleciał do niego jeden z serafinów i węglem dotknął jego warg mówiąc: „twoje wina jest zmazana, zgładzony twój grzech” (Iz 6,7)? Tego nie będziemy wiedzieć. Być może najważniejsze zatrzymał dla siebie, skupiając się nie tyle na osobistych przeżycia, co na znakach, jakie Pan daje swojemu ludowi.
Co nie znaczy, że w mnogości wizji i proroctw ten osobisty rys, owe korzenie nadziei, są niewidoczne. Wskazać możemy na dwa, być może trzy fragmenty księgi, niewątpliwie będące niosącą proroka falą, unoszącym go wiatrem.
Pierwszy znajdujemy w rozdziale czterdziestym. Znany, często w Adwencie cytowany fragment. Pojawia się w nauczaniu Jana Chrzciciela a mówi o powołaniu proroka. Kończy się swoistym wyznaniem wiary. „Trawa usycha, więdnie kwiat, lecz słowo Boga naszego trwa na wieki” (Iz 40,8). Czyli zmienia się wszystko, świat wywraca się do góry nogami, niezmienne są tylko Boże obietnice. Czyż nie na tę niezmienność Bożych obietnic, ich konsekwentne wypełnianie się w historii, wskazywał Jezus i apostołowie w Dniu Pięćdziesiątnicy? Więcej, one wypełniają się „dziś”. Nadzieja dla Izajasza, dla Jezusa, dla uczniów Pana, nie jest marzeniem o bliżej nie określonej przyszłości. Gdy będzie lepiej… Ona jest zanurzeniem się w „dziś” Boga, którego słowo „trwa”.
Ale przekonanie o niezmienności Bożych obietnic nie jest jedynym pokarmem Izajasza. Czytając księgę pocieszenia odkrywamy dwa inne, moglibyśmy powiedzieć „motywujące” i uzasadniające nadzieję proroka fragmenty. Co ciekawe odnajdujemy je w szczególnym kontekście. Po drugiej i po czwartej pieśni Sługi Pańskiego. Pierwsza i druga, ta o słudze, który „nie złamie trzciny nadłamanej (Iz 42,1-9) i ta o ustanowionym „światłością dla pogan” (Iz 49,1-7), kończą się przechodzącym w zapewnienie pytaniem. „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? Ale nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie (Iz 49,15). Co nie znaczy, że Bóg poprzestaje na pamięci. Bo po zapowiedzi podania „grzbietu bijącym” (Iz 50,4-9) i Tego, który będzie „jak baranek na rzeź prowadzony” (Iz 52,13-53,12), znajdujemy zapewnienie, pozwalające odkryć najgłębsze fundamenty nadziei proroka. „Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość na tobą” (Iz 54,10).
Możemy zapytać jak dworzanin etiopski Filipa: „O kim to prorok mówi, o sobie, czy o kimś innym?” (Dz 8,34). Filip „opowiedział mu Dobrą Nowinę o Jezusie” (tamże, 35). Ale i pierwsza sugestia dworzanina wydaje się być uzasadnioną. Izajasz niewątpliwie widział Sługę Pańskiego w rękach Ojca. Ale też widział w nich siebie. „Miłość moja nie odstąpi od ciebie.” Jest nieodwołalna. „Ani co wysokie, ani co głębokie (…) nie zdoła odłączyć nas od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie” (Rz 8,30). Choć Izajasz widział jedynie Sługę Pańskiego, niósł już w swoim sercu wiarę, jaka karmić będzie wszystkie pokolenia wierzących. Nadzieja rodzi się z pewności bycia kochanym.
Czy te refleksje nie są zbytnio naznaczone subiektywnymi doświadczeniami i poszukiwaniami. Być może. Warto jednak odczytać je w tej szczególnej perspektywie, jaką jest wstęp, napisany przez papieża Franciszka do nowego słownika teologiczno-duszpasterskiego „Grzech-Miłosierdzie-Pojednanie”. Czytamy w nim: „Życie każdego wierzącego, każdego człowieka jest przepojone pewnością: miłość Boża jest zawsze gotowa wylać się każdego z nich, nawet gdy upadli na drogach grzechu i oddalili się od jej ognia, przywracając ich do życia łaski”. Mając tę pewność, tę rodzącą się z tajemnicy nieodwołalności Bożej miłości nadzieję, łatwiej nam będzie ją pielęgnować i tegoroczny Adwent intensywniej wykorzystać, by drogę dla Pana przygotować na pustyni (por. Iz 40,3).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |