Pytanie nie brzmi tutaj „czy?” (upominać, żałować, przebaczać), a raczej „jak?”.
Z Ewangelii według świętego Łukasza
Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli będzie żałował, przebacz mu. I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwrócił się do ciebie, mówiąc: „Żałuję tego”, przebacz mu.
( Łk 17,3-4 )
Braterskie upomnienie
Zwykle międzyludzkie relacje rozgrywają się wśród jakichś opozycji: choćby „lubię – nie lubię”, „sprzymierzeniec – przeciwnik”, „nieznajomy – urodzony w mojej wsi”. Od tego uzależniamy własne działanie. Nic w tym zresztą dziwnego, na co dzień potrzeba nam orientacji w świecie, pewnych uogólnień, które pomagają sprawnie funkcjonować. Pewne jest jednak, że „brat” wykracza poza te kategorie, narzuca zupełnie inny sposób postępowania, inny sposób myślenia. Przyjmijmy wobec tego na początku trzy założenia.
Po pierwsze, brata się nie wybiera. Więzy, które nas łączą, daleko wykraczają poza moje „chcę” lub „nie chcę”: brat został nam dany, drugi człowiek po prostu jest. Po drugie, brat może być moim poplecznikiem – ale nie musi. Może myśleć podobnie – albo wprost przeciwnie. Może mnie uszanować – albo i nie. I tak dalej, i tak dalej. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że mamy tu do czynienia z relacją jednostronną, w której jeden staje w pełnej gotowości, z przysłowiowym sercem na dłoni – a drugi… Po trzecie więc należy pamiętać, że jest się zawsze bratem kogoś. Jeśli ktoś jest naszym bratem, to my jesteśmy, mamy być bratem dla niego.
Uznanie w Bogu autorytetu, a w Jego słowie zobowiązującego nas nakazu sprawia, że pytanie nie brzmi tutaj „czy?” (upominać, żałować, przebaczać), a raczej „jak?”. Zatem trzy wskazówki, będące przedłużeniem trzech założeń. Po pierwsze: brat jest tuż obok. Upominając, nie wpadajmy więc w manierę wydrukowania podania ze zdjęciem, odpowiednio podniosłego tonu, zbyt długich przygotowań. Siła braterskich relacji tkwi niekiedy w ich zwyczajności, w niezaniedbywaniu troszczenia się o nie każdego dnia. Owo „upominanie – żałowanie – przebaczanie” odbywać się ma przecież z założenia w przestrzeni braterskości właśnie.
Po drugie: próbować trzeba stale, niezależnie od postawy drugiego. Owszem, żal za popełnione zło jest w tym procesie niezbędny. Błędem byłoby jednak zakładanie zawczasu, jeszcze zanim zrobimy cokolwiek, zanim otworzymy usta, że tego żalu nie będzie. Między upominaniem a wytykaniem drugiemu słabości granica jest być może cienka, ale nie oszukujmy się – wiemy o niej doskonale.
Po trzecie: pamiętajmy o wzajemności. Nie stoimy przecież jedynie na pozycji „upominam, przebaczam”, ale i „zawiniłem, żałuję”. Jeśli przed tą wzajemnością się wewnętrznie bronimy, jeśli stwarzamy jakiś sztuczny dystans tak, że upominanie nas staje się niemożliwe – wystawiamy na szwank i naszą chrześcijańską autentyczność, i wspólne dobro.
Nakaz z Ewangelii Łukasza wskazuje tylko na jeden rodzaj dodatkowych okoliczności: sytuacja może się powtórzyć „siedem razy na dzień”. Oczywiście nie o samą liczbę tu idzie, ale o fakt, że bratem jest się 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Brakuje tutaj alternatywy, jakiejś trzeciej drogi pozwalającej uniknąć niedogodności czy lęku przed odrzuceniem. Brat, który się nie waha, zawsze stoi po naszej stronie, a zraniony nie koncentruje się na sobie – to niewątpliwie skarb. To Jezus.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |