Wielki Tydzień i Wielkanoc 2005

Refleksje na każdy dzień.




Obsługiwali stoły (Dz 6,1-7; Ps 33; J 6,16-21)

Od lat towarzyszą naszym wyjazdom z młodzieżą w góry. Pojawiają się kilka dni wcześniej. Wykonują drobne remonty, porządkują sypialnie, robią zakupy, planują rozmieszczenie grup. W miarę zbliżania się godziny „P” co chwila wyglądają niecierpliwie na drogę, by zdążyć jako pierwsi na przywitanie gości. Potem, codziennie, pobudka o 5:30 albo jeszcze wcześniej, rozpalanie pieca, przygotowanie posiłków, rąbanie drewna, troska o porządek. Tylko około południa krótka przerwa na Namiot Spotkania i wspólne ze wszystkimi Eucharystia i pogodny wieczór. Na zakończenie wyznają ze śmiechem, że przeżyli kolejny obóz gastronomiczny.

Daniel i Wojtek. Dwóch studentów. Jeden historia i stosunki międzynarodowe, drugi politechnika. Jednemu i drugiemu, ze względu na dojrzałość, z powodzeniem można by powierzyć „wznioślejsze” zadania. Sami wybrali te najprostsze posługi przekonani, że bez nich niemożliwe jest normalne funkcjonowanie wspólnoty na wakacjach. By jedni podczas szkoły modlitwy mogli ze spokojem wgłębiać się w tajemnice życia duchowego, ktoś musi przygotować im obiad. Bo chociaż „nie samym chlebem żyje człowiek”, to jednak łaska buduje na naturze wyspanej i najedzonej. Zwłaszcza u młodych z ich apetytami. W dużej mierze bez tego ich zrozumienia o wiele trudniej byłoby osiągnąć zamierzony cel. Stworzyć dom, w którym dojrzewa się w wierze i miłości.

O ten cel posprzeczałem się kiedyś z pewnym urzędnikiem kurialnym. Twierdził, że teraz trzeba wyjeżdżać z młodzieżą do odpowiednio przygotowanych ośrodków wczasowych, spełniających wszelkie ustawowe standardy. Jak trudno było mu zrozumieć, że do takich ośrodków, gdzie jest się tylko klientem młodzi trafią sami, bez księdza i Kościoła. Równie trudno było go przekonać, że jak długo nie trafią do domu, tak długo Kościół będzie dla nich tylko instytucją a nie braterską wspólnotą.

Na szczęście są pełni wiary i Ducha Świętego Daniel, Wojtek i wielu im podobnych.

Modlitwa poranna

Cóż, Panie, ja jestem pustym naczyniem,
Z odrobiną błota na dnie;
To niezbyt czyste, dobrze wiem.
Ale Ty powinieneś mieć tam, w górze, jakiś niebiański proszek do szorowania.
No i do czego miałaby służyć Woda z Twego boku,
Jeśli nie do umycia nas przed użyciem?

Jeśli mnie nie chcesz nawet Ty,
PANIE, nie będę nalegał...
Zastanów się jednak nad moją propozycją, jest poważna.
Kiedy pójdziesz do Swojej piwnicy zaczerpnąć wina Twojej miłości,
Pamiętaj, że masz gdzieś na ziemi
Mały dzbanek do Twojej dyspozycji... Amen!

(za: Guy Gilbert, Dealer miłości)

«« | « | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Listopad 2024
N P W Ś C P S
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
Pobieranie... Pobieranie...