Refleksje na każdy dzień.
Nie trwożyć się i nie lękać (Dz 14,19-28; Ps 145; J 3,15; J 14,27-31a)
Przyszło mi żyć w spokojnym kraju w spokojnych czasach. Nigdy z powodu swojej wiary nie otarłem się o śmierć. Najwyżej ktoś mnie wyśmiał, ktoś popukał się w czoło, a jeszcze inny potraktował jak żywy relikt średniowiecza. A jednak zdarzało mi się popadać w zniechęcenie. Nawet nie próbowałem podejmować wysiłku, z góry zakładając, że nic z niego nie wyjdzie. Z podziwem więc patrzę na Pawła, który, choć ledwo uszedł z życiem, nie przestał głosić Ewangelii. Potem ze spokojem tłumaczył, że to nic takiego, że przez wiele ucisków wchodzi się do królestwa Bożego.
Dziś wiem, skąd czerpał siłę. Od Chrystusa. On mówił do swoich uczniów: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka”. To dziwne, ale chyba też znam ów powiem Bożego pokoju, który tak trudno zrozumieć. Jest jak wesoły ogień skaczący po gałęziach w chłodną i ciemną noc; jest jak źródlana woda w dzień skwaru i spiekoty...
Kiedy znów przyjdzie chwila zniechęcenia, przypomnę sobie słowa Jezusowej obietnicy. Uśmiechnę się. Boży pokój wypełni moje serce. Pokój, którego świat dać nie może.
Modlitwa porannaKiedy Ciebie, Jezu, poznałem, nie byłem pewien niczego. Ani swoich zdolności, ani dobrej woli. Nie wiedziałem nawet, jaki kształt powinienem nadać swojemu życiu. Ty odsłoniłeś przede mną nowe, nieznane horyzonty. Choć wskazałeś drogę niełatwą, to przecież najpiękniejszą z możliwych. Nosić Twoje imię, być Twoim świadkiem. W Twoim pokoju zniknęły lęki. Choć nic się nie zmieniło, stałem się nowym człowiekiem. Pomagaj mi codziennie wykuwać szlachetny kształt mojego życia. Pomóż mi trwać.