By jak najlepiej przeżyć Wielki Post, chcemy każdego dnia przybliżać tradycje i zwyczaje, przede wszystkim żydowskie, ale czasem również i rzymskie, związane z tym co wydarzyło się blisko dwa tysiące lat temu w Jerozolimie.
MIĘDZY NIEBEM A ZIEMIĄ c. d.
Otóż, jak podaje doktor Barbet, miejscem, w którym gwoździe przeszyły ręce Chrystusa Pana, były oba nadgarstki, ściślej – szczelina międzykostna Destota... W opisanym miejscu kostki te nie mają wspólnych ze sobą powierzchni stawowych. Sama szczelina ma kierunek nieco ukośny i przebiega od strony dłoniowej ku grzbietowi i ku głowie. Aparat kostny i więzadłowy wzajemnie się uzupełniają, stanowiąc zaporę naprawdę potężną, wystarczającą do utrzymania ciężaru ciała. Fakt wbicia gwoździ w tym właśnie miejscu wydaje się oczywisty i znajduje potwierdzenie w badaniach doktora Barbeta. Kaci rzymscy, sądzi doktor Barbet, byli dobrze obznajomieni z anatomią, choć – rzecz jasna – nie była to wiedza naukowa.
Z faktem przebicia dłoni w okolicy nadgarstka łączy się jeszcze i inna, bardzo bolesna sprawa. Otóż gwóźdź, wnikając w tym miejscu w ciało, musiał, jeśli już nie przewiercić, to przynajmniej silnie zranić napięty do granic możliwości, przebiegający wewnątrz i wzdłuż kanału nadgarstkowego dłoni nerw pośrodkowy, należący do splotu barkowego, o którym powyżej była już mowa. Nerw ten, o znacznej grubości, jest również w części czuciowym. Jego zatem zranienie musiało wywołać straszliwy ból całej kończyny górnej, a także, na mocy promieniowania, w samym splocie barkowym i na szyi, skąd bierze swój początek...”
Jeśli trudno to sobie wyobrazić - wystarczy przypomnieć sobie leczenie kanałowe zęba bez znieczulenia - to tylko dotknięcie... A tutaj w znacznie większy nerw wbito "gwóźdź" - czyli 2 cm średnicy pręt... A jeśli nawet - "tylko" obok, to przecież każde uniesienie ciała zmieniało ułożenie względem jedynego stabilnego punktu, powodując nową falę bólu.
Po przybiciu rąk oprawcy podnoszą Jezusa za pomocą liny w górę, aby połączyć belkę poprzeczną z pionową. Potem przygważdżają stopy, ignorując strugi krwi i konwulsyjne drgawki torturowanego człowieka.
Stanisław Waliszewski pisze:
„By Jezus mógł mieć obie stopy przybite (...) jedna na drugiej, trzeba było przedtem zwichnąć prawą w stawie skokowym dolnym, zwanym Choparta, do stanu hiperekstensji o kącie rozwartym: 170 stopni. Przy innym bowiem układzie statycznym opisany powyżej ruch ku górze nie byłby możliwy. Pomyślmy! Co za nieludzki ból: na zwichniętej siłą stopie dźwigać się co kilka minut, by zaczerpnąć nieco tlenu. Dodatkowo wymagało to przybrania siłą faktu wymuszonej, niezwykle niedogodnej pozycji, zwanej emprosthotonus. Polegała ona – jak o tym wyżej już wspomniano – na wyprężeniu się i wyrzuceniu całego ciała ku górze i nieco ku przodowi w stopniu, w jakim na to pozwalały niedotlenione mięśnie szkieletowe kończyn.”
i dalej:
„Jezus nie był przybity symetrycznie: Jego prawy nadgarstek przybito tuż przy dolnej krawędzi poprzeczki, natomiast przeciwnie uczyniono z nadgarstkiem lewym, przybijając go w pobliżu jej krawędzi górnej. W efekcie dało to w pozycji uniesienia, zamierzony przez oprawców, przechył ciała Jezusowego pod kątem około 5–7 stopni w prawo. Podczas zwisania Jezus pozornie zachowywał symetrię, lecz i w tej pozycji można było zaobserwować przechył głowy nieco w lewo. W sprawie gwoździ, którymi Zbawiciel był przybity do krzyża, nie brak głosów, iż było ich cztery. Lecz najstarsze źródła, jak również Całun, mówią tylko o trzech”
„Podczas konania na krzyżu cierpiał cały organizm skazanego - z powodu bólu ran, uprzednio zadanych, jak też - i to przede wszystkim - wskutek narastającego tetanicznego bólu mięśni szkieletowych. Poza tym skazany odczuwał lęk przed śmiercią, zwłaszcza jeśli ona miała charakter powolny, z pragnienia i wyczerpania.”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |