Decyzję o odwzajemnieniu miłości podejmuje człowiek w sanktuarium swojego sumienia. Stąd pomysł szkoły patrzenia, którą można nazwać również szkołą sumienia, szkołą podejmowania dobrych decyzji.
Wyskoczył rano z łóżka jak oparzony. Za dziesięć minut autobus. „Zobaczył wodę”, prawie połknął pół bułki i krzyknął „lecę, pa”. A chociaż zmówiłeś pacierz? – usłyszał za sobą głos matki. Nie zdążę, krzyknął w biegu. W autobusie nadrabiał zaległości z fizyki. Na ostatniej przerwie podszedł do niego kolega.
- Jacek, jest impreza po lekcjach. Trzy godziny niezłej zabawy w pubie. Idziesz?
- Przecież jutro klasówka z maty, a poza tym, wiesz, jest Wielki Post…
- Ty chyba z jakieś Głuchej Dolnej jesteś, że czymś takim jeszcze się przejmujesz. Albo od piersi mamy nie zdążyli cię odstawić. Chłopie, teraz to jest luz! Żadnych średniowiecznych przesądów. Zacznij żyć jak cywilizowany człowiek.
Zrobiło mu się głupio. Przez chwilę pomyślał o etykiecie świętoszka, jaką z pewnością przyklei mu klasa. Ale najbardziej zabolała go ta Głucha Dolna. Czekaj, zawziął się w sobie. Ja ci pokażę kto ma lepszą kondycję, większe wzięcie u dziewczyn i mocniejszą głowę.
W niedzielę ksiądz jak zwykle stał przy bramie kościoła. Tradycyjnie wszystkich witał, z każdym zamieniał słowo. Jacek wybrał boczną furtkę i wszedł drugimi drzwiami. Wiedział, że ksiądz patrzy w oczy, a on tym razem wolał tego uniknąć.
Mamo, obudź mnie, jeśli nie będę słyszał budzika. Kuba uśmiechnął się, a potem - najpierw tacie, potem mamie – nadstawił czoło na wieczorne błogosławieństwo. Jednak rano, zanim mama zdążyła się zorientować, już miał zapakowane i stał w drzwiach.
- Wrócę po piętnastej.
- Idź z Bogiem.
Ale Kuba nie szedł na przystanek. Skręcił w prawo, do kościoła. Bo postanowił, że w Wielkim Poście przynajmniej dwa razy w tygodniu wstanie wcześniej i pójdzie na ranną Mszę św. Dziś tej Mszy św. i tej Komunii św. potrzebował bardziej niż kiedykolwiek. Po skończonej Eucharystii klęknął przed tabernakulum. „Panie Jezu. Wiem, że dziś będzie ta impreza. Wiem, że będą chcieli mnie na nią namówić. I wiem, że będą się ze mnie śmiać. Dodaj mi odwagi”. Jakoś spokojniejszy poszedł na przystanek.
Na ostatniej przerwie widział, jak Hubert załatwił Jacka. Gdy podszedł do niego nie czekał na propozycję.
- Jeśli w sprawie maminsynka z Głuchej Dolnej, to zapraszam na boisko. Proponuję dystans tysiąca metrów. Mam nadzieję, że taty synek będzie pierwszy i swoim zwycięstwem przekona mnie do udziału w imprezie.
Hubert zaklął, ale w duchu musiał przyznać Kubie rację. Wiedział, że ani na bieżni, ani na pływalni, nie ma z nim najmniejszych szans. Zacisnął więc pięść i spojrzał na Kubę pełnym złości wzrokiem.
- My się jeszcze policzymy.
- Na bieżni oczywiście – odparował z uśmiechem Kuba.
Po niedzielnej Mszy św. podszedł na moment do Jacka.
- Czemu uciekłeś przed księdzem bocznymi drzwiami?
- Wiesz dobrze, czemu. I co mam mu teraz powiedzieć, jak mam mu spojrzeć w oczy? Nawet nie wiesz, jak ja teraz głupio się czuję.
Położył mu rękę na ramieniu.
- Nie ma nad czym myśleć i chować się po kątach. Myśleć trzeba było przed. Teraz to już tylko bić się w piersi i żałować. Im prędzej, tym lepiej. A tobie ta lekcja dobrze zrobi. Wreszcie zrozumiesz, że człowiek to taka istota, która najpierw myśli, a potem robi. Jeśli zaś zmienia kolejność, to potem nie tylko księdzu boi się spojrzeć w oczy. W lustro też boi się patrzeć.
_____________________
Słowniczek podręczny
Sumienie przeduczynkowe: rozeznaje wartość moralną zamierzonego czynu (dobry, zły, skutki) i podejmuje decyzję.
Sumienie pouczynkowe: ponownie ocenia czyn po zakończonym działaniu.
Abulia: chorobliwe osłabienie lub brak woli, przejawiające się niemożnością podjęcia decyzji i realizacji postanowień.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |