Decyzję o odwzajemnieniu miłości podejmuje człowiek w sanktuarium swojego sumienia. Stąd pomysł szkoły patrzenia, którą można nazwać również szkołą sumienia, szkołą podejmowania dobrych decyzji.
Najpierw musiał omówić z Kubą szczegóły pierwszej wizyty u Jagusi. Nie było to wcale takie proste, bo związane z dojazdem kilkanaście kilometrów poza miasto. Na całe szczęście połączenie było dobre. Mimo wszystko musiał poświęcić na to całe popołudnie. Do tego należało przekonać rodziców, zdziwionych ale i ucieszonych zmianą zainteresowań syna. Wreszcie Kuba postawił pewne warunki.
- Za pierwszym razem pojedziesz zobaczyć jak i co. Jeśli stwierdzisz, że dasz radę i że chcesz jej pomagać, musisz wybrać jeden dzień w tygodniu na przyjazdy i trzymać się terminu. Gdybyś nie mógł, powiadamiasz kogoś z grupy i załatwiasz zastępstwo. Nie ma „zmiłuj się”. To nie zabawa z kumplami, ale poważna sprawa.
Przyjechał. Bezradność Jagusi jakoś go ujęła. Jeszcze bardziej życzliwość i troska jej rodziców. Przyjęli go niezwykle serdecznie. Gdy przyszła następna zmiana poczęstowali herbatą i ciastem. Przy pożegnaniu nie padło żadne pytanie. Nie chcieli mu się narzucać. Zagadnął dopiero Kuba na przystanku.
- Jak będzie dalej?
- Spróbuję.
Na pożegnanie poczuł mocny uścisk dłoni Kuby. Zupełnie, jakby przyjaźnili się już wiele lat. Krótka wymiana spojrzeń i już wiedział. Liczy na niego.
Tak zaczęło się odkrywanie zupełnie innego, nowego świata. To małe dziecko, zdane wyłącznie do dobroć rodziców i swoich opiekunów. Rodzice, z pełnym zaufaniem zostawiający ich samych w domu razem ze swoim dzieckiem. Całe to roześmiane towarzystwo kilkunastu osób. Pełne poczucia humoru a równocześnie zdyscyplinowane jak regularna armia. Jolka z Karoliną. Myślał, że one jedynie zarywać chłopaków potrafią. A tu, patrzcie, mistrzynie rehabilitacji. I ta dziwna, starsza pani, czyli – jak mówiono do niej – babcia. Widywał ją rzadko. Mało mówiła. Ale jak już coś powiedziała… Obserwował ich wszystkich i zadawał sobie samemu pytania. Dlaczego tacy są? Jak to się stało, że Jacek nie uległ jego szyderstwom? Skąd bierze się ta ich niekłamana radość? On po kilku tygodniach miał już dość, a u nich nie słyszał jeszcze ani słowa narzekania. No i ten wzajemny szacunek, przejawiający się choćby w tym, że nikt nie przeklina. Jakie to wszystko inne od tego, z czym miał do czynienia wśród dotychczasowych kolegów, zresztą dość uparcie domagających się powrotu do dawnego towarzystwa. Pewnie by im uległ, gdyby na horyzoncie nie pojawiła się nagle Karolina, pokazująca palcem na zegarek i przypominająca o dyżurze..
Kiedyś zwierzył się ze swoich rozterek Kubie. Ten nie wydawał się być zdziwiony.
- Nie ma co ukrywać. To jest grupa religijna. Wszystko, co robimy wypływa wyłącznie z naszej wiary. Powiem ci tylko tyle, że gdyby nie codzienna modlitwa, gdyby nie częsta Komunia święta, gdyby nie te spotkania u babci, dawno ty byś mnie wciągnął w swoje towarzystwo a nie na odwrót i dawno bym zniechęcił się do pracy z Jagusią.
- Powiadasz, Komunia święta. Hm – zaczął zastanawiać się głośno – łatwo powiedzieć. Ale najpierw trzeba iść do spowiedzi. A jak ma to zrobić ktoś, kto nie robił tego od Pierwszej Komunii? Wiesz, jakiego mam pietra za każdym razem, gdy patrzę na konfesjonał. Dreszczy dostaję na widok księdza.
- To może ci pomogę. Porozmawiam z naszym księdzem. Chcesz?
- Kuba, ale ty nawet nie wiesz, ile ja już w życiu narobiłem głupstw. Chyba zapadnę się ze wstydu…. Nie, nie będę potrafił tego zrobić.
- Kiedyś też miałem ten problem. Ale wtedy ksiądz powiedział mi, żebym nie myślał o swoich grzechach. Bo choćby były nie wiem jak wielkie, Boże miłosierdzie i tak jest od nich większe. Stanąłem przed konfesjonałem i trząsłem się jak w febrze. Co chciałem zwiać, to spojrzałem na krzyż. Dzięki temu udało się. Potem już było łatwiej.
Można powiedzieć, że była to cała seria przypadków. Kręcił się na przystanku. Już właściwie miał zrezygnować, gdy nagle pojawił się Jacek. Potem, przy autobusie, jakby spod ziemi, wyrosły Jolka i Karolina.
- Gdzie idziesz? Na plebanię? – Dziewczyny udawały zdziwienie, wymieniając się tajemniczo spojrzeniami – Idziemy w tamtą stronę. To możemy cię odprowadzić.
Drzwi otworzył mu Kuba.
-O, proszę księdza, jest już Hubert. To ja was zostawię i lecę do Jagusi.
Uścisnął Hubertowi dłoń i szepnął na odchodne:
- Trzymaj się, wszystko będzie dobrze.
Najpierw była długa rozmowa, potem przeszli do kościoła. Ksiądz zostawił go przy konfesjonale, a sam poszedł przed Najświętszy Sakrament. Gdy wrócił Hubert był gotowy.
- Wysławiajmy Pana, bo jest dobry.
- Bo Jego miłosierdzie trwa na Wieki.
Poczuł, jakby ktoś zdjął mu z serca kamień.
Przed odjazdem wpadł jeszcze na moment do Jagusi. Belcik – gaworzyła, wyciągając do niego ręce. Po powrocie do domu otworzył stary, sekretny notes. Pod datą owego pamiętnego dnia zapisał ostatnie zdanie, jakie powiedział przed rozgrzeszeniem ksiądz w konfesjonale. „Bez łaski Bożej sumienie nigdy nie będzie w stanie podejmować odważnych i radykalnych decyzji. Bo Jezus mówi: ‘Beze Mnie nic nie możecie uczynić’.”
____________________
Słowniczek podręczny
Łaska uczynkowa - pomoc, jakiej Bóg udziela człowiekowi, przyjmującemu z wiarą sakramenty święte po to, by mógł wypełnić Jego wolę. Owocem współpracy z łaską Bożą jest szczególnie: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (por. Ga 5,22-23).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |