Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »„Sekretarko najgłębszej tajemnicy mojej, wiedz o tym, że jesteś w wyłącznej poufałości ze mną; twoim zadaniem jest napisać wszystko, co ci daję poznać o moim miłosierdziu dla pożytku dusz, które czytając te pisma, doznają w duszy pocieszenia i nabiorą odwagi, aby zbliżyć się do mnie. A więc życzę sobie, abyś wszystkie wolne chwile poświęcała pisaniu” (Dz. 1693).
Jako kilkunastoletnia dziewczyna Helenka opuściła rodziny dom, wynosząc z niego skarb wiary, umiłowanie modlitwy, zdrowe zasady moralności chrześcijańskiej oraz takie cnoty jak: pracowitość, posłuszeństwo i duże poczucie odpowiedzialności. Pojechała najpierw do Aleksandrowa pod Łodzią na służbę do Leokadii Bryszewskiej, właścicielki piekarni i sklepu. Tam przeżyła tajemnicze wizje jasności, po czym wróciła do domu, by prosić o pozwolenie na wstąpienie do klasztoru. Rodzice, choć pobożni, nie chcieli oddać najlepszego dziecka i wymawiając się brakiem pieniędzy na posag odmówili zgody. W tej sytuacji Helenka znów pojechała na służbę, tym razem do Łodzi. Pracowała najpierw u tercjarek franciszkańskich, a potem u właścicielki sklepu spożywczego, Marcjanny Sadowskiej, której prowadziła dom i zajmowała się dziećmi. Była zgodliwa i śmieszka - wspomina jej chlebodawczyni. - Wieczór jak siadała na stołku, troje moich dzieci zaraz koło niej się zebrało. Lubiły ją, bo im opowiadała bajki (...). Jak z domu wyjechałam, to byłam spokojna, bo ona w domu lepiej zrobiła niż ja (...). Miła, grzeczna, pracowita. Nic złego na nią powiedzieć nie mogę, bo była aż za dobra. Taka dobra, że nie ma słów na to.
Wobec braku zgody rodziców na wstąpienie do klasztoru, Helenka usiłowała zagłuszyć w sobie głos Bożego powołania, który - jak pisze w Dzienniczku - odczuwała w duszy już od siódmego roku życia. Pewnego dnia w 1924 roku, wraz z dwiema siostrami i koleżanką, wybrała się na zabawę; w czasie tańca zobaczyła umęczonego Chrystusa, który z wyrzutem zapytał: Dokąd cię cierpiał będę i dokąd mnie zwodzić będziesz? Wstrząśnięta tą wizją, opuściła towarzystwo i poszła do najbliższego kościoła - łódzkiej katedry. Tam leżąc krzyżem przed Najświętszym Sakramentem, prosiła Pana Jezusa, aby dał jej poznać, co ma czynić dalej. W odpowiedzi usłyszała: Jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru.
O swej decyzji powiedziała siostrze, która podobnie jak ona sama pracowała u zamożnej rodziny, i prosiła, by pożegnała rodziców. Niczego z sobą nie zabierając, pojechała do stolicy. Miasta nie znała, więc znów pierwsze kroki skierowała do kościoła (p.w. Św. Jakuba na Ochocie). Tam od księdza proboszcza otrzymała adres pewnej rodziny, u której mogła się zatrzymać, dopóki nie znajdzie miejsca w klasztorze. W tym czasie - napisała w Dzienniczku - szukałam klasztoru, jednak gdzie zapukałam, wszędzie mi odmówiono. Ból ścisnął mi serce i rzekłam do Pana Jezusa: Dopomóż mi, nie zostawiaj mnie samą.
W końcu zapukała do domu Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Warszawie przy ul. Żytniej. Po krótkiej rozmowie, ówczesna przełożona domu m. Michaela Moraczewska kazała jej zapytać Pana domu, czy ją przyjmuje. Helenka wiedziała, że ma iść do kaplicy, gdzie w odpowiedzi na swoje pytanie usłyszała: Przyjmuję, jesteś w sercu moim. Gdy te słowa powiedziała przełożonej, ta oznajmiła: Jeżeli Pan przyjął, to i ja przyjmuję. Ale jeszcze ponad rok przebywała na służbie u Aldony Lipszyc w Ostrówku, by zarobić sobie na skromna wyprawę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |