Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »To, co pasterz zobaczył, my także możemy widzieć, ponieważ aniołowie wzlatują pod niebiosa w każdą noc Bożego Narodzenia. Musimy ich tylko rozpoznać.
- Na mój miecz - powiedział w końcu - to dziecko nie bawi się tak jak inne. Czymże ono właściwie się zajmuje?
Dziecko bawiło się zaledwie parę kroków od żołnierza, tak że ten mógł obserwować, co ono robi. Widział, jak wyciągnęło rączkę, żeby schwycić pszczołę, która siedziała na brzegu kwiatu i była tak ciężka od pyłku, że ledwie mogła się wznieść na skrzydłach do lotu. Zobaczył ku swojemu wielkiemu zdumieniu, że pszczoła dała się schwytać, nie usiłując uciec i nie kłując żądłem. Kiedy już chłopiec trzymał pszczołę pewnie w palcach, podbiegł do szczeliny w murze miejskim, gdzie rój pszczół miał swoje mieszkanie, i posadził ją tam. I jak tylko pomógł tej jednej pszczole, pośpieszył, żeby wesprzeć drugą. Cały dzień widział go żołnierz, jak chwyta pszczoły i zanosi je do ich ula.
„Ten chłopczyna jest doprawdy głupszy niż inni, których dotąd widziałem - myślał żołnierz. - Skąd mu to przyszło do głowy, żeby pomagać tym pszczołom, które doskonale umieją radzić sobie bez niego i które w dodatku mogą go ukłuć żądłem? Cóż z takiego będzie za człowiek, jeśli się uchowa?”
Malec przychodził nadal dzień po dniu i bawił się na łące, a żołnierz nie mógł się nadziwić jemu i jego zabawom. „To jest naprawdę zastanawiające - myślał. - Stałem na warcie przy tej bramie pełne trzy lata i aż dotąd nie widziałem niczego, co by tak przykuło moje myśli jak to dziecko.”
Ale dziecko bynajmniej nie radowało żołnierza, przeciwnie, malec przywodził mu na myśl straszną przepowiednię starego żydowskiego proroka. Przepowiadał on mianowicie, że kiedyś zapanuje nad ziemią czas pokoju. Przez okres tysiąca lat nie będzie przelewu krwi, nie będzie wojen, ludzie będą się kochać między sobą jak bracia. Skoro żołnierz pomyślał, że coś tak okropnego mogłoby się naprawdę stać, drżenie przebiegło jego ciało, chwycił mocno oszczep, jakby szukając oparcia.
Teraz, im dłużej patrzał na malca i jego zabawy, tym częściej przychodziło mu na myśl królestwo tysiącletniego pokoju. Naprawdę to nie wierzył, żeby ono mogło już przyjść, ale nie podobało mu się, że musi myśleć o czymś tak odrażającym.
Pewnego dnia, gdy malec bawił się wśród kwiatów na pięknym polu, puściła się nagle z chmur z pluskiem gwałtowna ulewa. Kiedy chłopiec spostrzegł, że wielkie i ciężkie krople chłoszczą delikatne lilie, najwyraźniej zaniepokoił się o swoich pięknych przyjaciół. Podbiegł do największej i najpiękniejszej lilii i przegiął sztywną łodygę, dźwigającą kwiaty, ku ziemi, tak że krople deszczu trafiały teraz w spód kielichów. Zabezpieczywszy tak jeden kwiat, pospieszył do drugiego i w ten sam sposób zgiął mu łodygę, kierując kielichy kwiatów ku ziemi. Zrobił tak z trzecim i czwartym, aż wszystkie kwiaty tej łąki zostały zabezpieczone przed gwałtownym deszczem.
Żołnierz uśmiechnął się do siebie, patrząc na pracę chłopca.
- Obawiam się, że lilie nie będą mu za to wdzięczne - powiedział. - Wszystkie łodygi są oczywiście połamane. Nie można w ten sposób zginać sztywnych roślin.
Ale kiedy ulewa ustała w końcu, zobaczył, że chłopiec biegnie do lilii i podnosi je. I ku nieopisanemu zdumieniu żołnierza dziecko bez najmniejszego trudu wyprostowało sztywne łodygi. Okazało się, że ani jedna z nich nie była złamana ani uszkodzona. Chłopiec chodził od kwiatu do kwiatu, a wszystkie uratowane lilie promieniały wśród łąki pełnym blaskiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |