Z legend Chrystusowych

To, co pasterz zobaczył, my także możemy widzieć, ponieważ aniołowie wzlatują pod niebiosa w każdą noc Bożego Narodzenia. Musimy ich tylko rozpoznać.

Na ten widok szczególna złość ogarnęła żołnierza. „Patrzcie no, co za dziecko! - pomyślał. - To nie do wiary, żeby zajmować się takimi niedorzecznościami. Cóż to będzie za mężczyzna z takiego, który nie może znieść widoku zniszczonych lilii? Jak by to było, gdyby tak on musiał iść na wojnę? Co by począł, gdyby mu kazali podłożyć ogień pod dom, w którym są kobiety i dzieci, albo zatopić okręt płynący po wodzie z pełną załogą na pokładzie?”

I znów pomyślał o starej przepowiedni i począł się trwożyć, że oto może naprawdę nadszedł czas, w którym proroctwo się spełni. „Skoro przyszło na świat dziecko takie jak to - pomyślał - to może ten okropny czas jest już całkiem blisko. Pokój zapanuje teraz nad całym światem i już nigdy więcej nie nadejdzie dzień wojny. Odtąd wszyscy ludzie będą podobni do tego dziecka. Będą wzdragać się wyrządzić drugiemu krzywdę, tak, oni nie będą mieli nawet odwagi zabić pszczoły ani zniszczyć kwiatu. Nie będzie już wielkich bohaterskich czynów. Nie będzie się odnosić świetnych zwycięstw i żaden wspaniały triumfator nie wstąpi w zwycięskim pochodzie na Kapitol. Nie będzie nic, za czym mógłby tęsknić dzielny mąż.”

I w żołnierzu, który wciąż miał nadzieję doczekania wkrótce nowej wojny, który wierzył, że przez bohaterskie czyny wzniesie się do potęgi i bogactwa, taki gniew wezbrał na małego trzylatka, że kiedy ten znowu przybiegł, grożąc, wyciągnął oszczep w jego kierunku.

Innego znów dnia mały już nie pszczołom i liliom starał się pomagać, ale wziął się do czegoś takiego, co wydało się żołnierzowi jeszcze bardziej niepotrzebne i niewdzięczne.

Dzień był straszliwie upalny i promienie słońca padające na hełm i pancerz żołnierza rozgrzewały je tak, że zdawało mu się, jakby nosił na sobie ubranie z ognia. Dla przechodniów widoczne było, jak straszliwie cierpiał od tego gorąca. Nabiegłe krwią oczy wychodziły mu na wierzch, a wargi były spierzchnięte. Ale żołnierz, zaprawiony w znoszeniu straszliwych upałów na pustyniach Afryki, uważał to za drobiazg i ani myślał przenieść się ze swojego zwykłego miejsca. Przeciwnie, znajdował przyjemność w pokazywaniu przechodniom, jaki to on mocny i wytrzymały, że nie potrzebuje chować się przed słońcem.

Kiedy tak stał i piekł się prawie żywcem, podszedł do niego nagle mały chłopiec, który zwykle bawił się na polu. Wiedział dobrze, że legionista nie jest bynajmniej jego przyjacielem, i zwykle uważał, żeby przechodzić z daleka od jego oszczepu, lecz teraz przybiegł do niego, przypatrywał mu się długo i dokładnie, a potem biegiem popędził ku drodze. Kiedy po chwili wrócił, obie ręce miał złożone w misę, niosąc w nich w ten sposób parę kropel wody.

„Cóż to dziecko ma za pomysły, żeby biegać i nosić dla mnie wodę? - myślał żołnierz. - Ono naprawdę nie ma rozumu. Czyż rzymski legionista nie potrafi znieść tej odrobiny ciepła? Po co ten chłopak ma latać tam i z powrotem, żeby pomagać takim, co wcale nie potrzebują pomocy. Nie mam najmniejszej ochoty korzystać z jego litości. Chciałbym raczej, aby on i jemu podobni zniknęli z powierzchni ziemi.”

Malec szedł bardzo ostrożnie. Palce rąk miał mocno ściśnięte, żeby nic nie uronić i nie rozlać. Zbliżając się do żołnierza, miał oczy utkwione trwożnie w tę odrobinę wody, którą niósł, więc nie widział, że żołnierz stoi z surowo zmarszczonym czołem i nieprzyjaznym spojrzeniem. Wreszcie stanął tuż przed legionistą i podał mu wodę.

Więcej na następnej stronie

«« | « | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Listopad 2024
N P W Ś C P S
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
Pobieranie... Pobieranie...